HYDE PARK
Like

Opowieść (prawie) wigilijna

25/12/2013
769 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Opowieść (prawie) wigilijna

Cyrk medialny, jaki zaczął się za sprawą młodej Bratkowskiej, przypomniał mi zdarzenie sprzed kilku…nastu lat. Byłem wtedy początkującym urzędnikiem w bardzo ważnej (do tej pory!) Instytucji. Jako że urząd to nic dziwnego, że sfeminizowanie sięgało 95%. W  moim najbliższym otoczeniu nawet więcej, bo byłem rodzynkiem w całym wydziale. Jedna z koleżanek, nazwijmy ją Jolanta, zdecydowanie wyróżniała się od innych. Urodą, ubiorem, stylem bycia…

0


W rozmowie ze mną zawsze dawała odczuć, że jest kimś zdecydowanie wyżej stojącym ode mnie na drabinie ewolucji.

Zupełnie tak, jakby jej przodek nie był małpą… 😉

1.

Najważniejsze jednak było to, że Jola tak samo traktowała swoje koleżanki.

Z wyższością, bowiem, jak podkreślała czasem z okazji jakichś ciemnogrodzkich obrzędów zwanych rodzinnymi, była kobietą spełnioną.

Wyzwoloną.

A zatem stu, a może nawet dwieście procentową.

W pełni świadoma swojej kobiecości i umiejącą ja docenić.

Dopiero po kilku tygodniach pracy dowiedziałem się, że nasza super-wyzwolona kobieta była rozwiedziona.

Bo, jak sama stwierdziła w rozmowie ze mną, jedynie rozwód świadczy o pełni człowieczeństwa i kobiecości.

Małżeństwo to kajdany, gra pozorów etc, etc…

Zdecydowanie więc stoi wyżej od pogrążonej w otchłani tradycji reszty.

2.

 

Mijały lata.

Dość szybko odszedłem z urzędu na własne, z czym borykam się do tej pory z różnym skutkiem.

W urzędzie zostawiłem jednak kilkoro przyjaciół (mniejsza o płeć 😉 ).

Kilka lat temu dowiedziałem się, że kierowniczka Joli, Helena, rozwodzi się po 20 latach małżeństwa.

Nie tylko kierowniczka. Również długoletnia przyjaciółka, z którą spędzała praktycznie każdą wolną chwilę…

3.

 

Nie wiem, jak duży wpływ filozofia Joli wywarła na Helenę.

Pamiętam tylko, że po bodaj trzeciej rozmowie z ta panią sam zaczynałem się zastanawiać, na ile ma rację.

Rozwód jako ukoronowanie ziemskiej drogi?

Jako koronny dowód osiągnięcia dojrzałości umożliwiającej samotne bytowanie?

4.

 

Zapowiadany rozwód stał się w końcu faktem.

Helena awansowała cywilizacyjnie i duchowo na wyższy etap.

Zdaniem Joli.

5.

 

Pół roku później tarzaliśmy się ze śmiechu.

Oto Jola, po prawie 20 latach bycia super-kobietą, najwyraźniej postanowiła dewoluować i… stoczyć się na potępiane przez lata pozycje ciemnogrodu.

Czyli, po ludzku mówiąc, drugi raz wyszła za mąż.

Zdarza się.

Nas rozbawił wybór drugiej połówki.

Szczęśliwym wybrankiem super-kobiety został Józef.

Pół roku wcześniej… mąż Jolanty.

6.

 

Panie dalej pracują razem, choć przyjaźń nieco ucierpiała…

7.

 

Nawet gw zorientowała się w końcu, że słowa Katarzyny B. przynoszą efekt odwrotny do zamierzonego:

Boże Narodzenie jest świętem religijnym, ale ma też inny wymiar. Jednych męczy, innych – cieszy, bo to szczęśliwy czas spędzony w domu, kiedy razem gotujemy, razem ubieramy choinkę. Święta rodzinne to brzmi banalnie, ale wielu z nas tak to przeżywa. Niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący, czy nie. A i wyznawcy innych religii mają swoje święta, które są dla nich równie ważne.

I na to wszystko Katarzyna Bratkowska postanowiła napluć, bo ją to mierzi. Mierzi ją, że ludzie mają dzieci, że są sobie bliscy, że chcą się spotkać. Posiadanie dzieci ją brzydzi. Na jej stronie fejsbukowej jest ogłoszony konkurs bożonarodzeniowy: „Odróżnij karpia od człowieka, tylko nie pomyl z ropuchą” i pod spodem jest ilustracja przedstawiająca zarodki ludzkie. „Na biegłych embrofilów czekają nagrody rzeczowe” – zachęcają organizatorzy.


http://wyborcza.pl/1,75968,15184378,Bratkowska_mierzi__ze_ludzie_maja_dzieci__Wiec_postanowila.html#ixzz2oNhfWr00

 

8.

 

Myślę, że krytykom Kataryny B. zabrakło dystansu.

A może doświadczeń, jakie były moim udziałem?

Widzicie już podobieństwo?

I Jola, i Kasia w gruncie rzeczy reagują podobnie na to samo.

Moja ś. p. Babcia mawiała o takich: gdy się nie ma co się lubi, to się lubi  to, co ma.

9.

 

A nieśmiertelny Maks (Jerzy Stuhr) w Seksmisji ujął to krótko i lapidarnie:

Żeście sfiksowały boście chłopa dawno nie miały. Chłopa wam trzeba!

Czy to jest seksizm i co tam jeszcze można wymyślić?

Może i jest, choć losy innej wojującej od niedawna „feministki” świadczą na korzyść diagnozy postawionej przez Maksia.

10.

Przypomnijmy:

Miley Cyrus uważa się za feministkę z krwi i kości.

Wokalistka, która od kilku miesięcy szokuje świat wyuzdanymi występami i nagością w teledyskach, twierdzi, że jej dokonania i wizerunek zachęcają kobiety do podejmowania odważnych decyzji.

 Uważam się za jedną z największych feministek na świecie, bo poprzez swoją twórczość mówię kobietom, że nie muszą się niczego bać – tłumaczy artystka. Ja sama nigdy się nie martwię, czy to, co robię na scenie zostanie odebrane dobrze czy źle.

http://nocoty.pl/title,Miley-Cyrus-Uwazam-sie-za-jedna-z-najwiekszych-feministek-na-swiecie,wid,16180610,wiadomosc.html

To aktualna poza.

Tymczasem dwa lata wcześniej:

Miley Cyrus przyjęła oświadczyny Liama Hemswortha. Para spotyka się – z przerwami – od trzech lat. Artyści poznali się na planie filmu „Ostatnia piosenka” z 2009 roku.

Tak się cieszę, że jestem zaręczona – potwierdziła 19-latka. – Nie mogę się doczekać szczęścia, które wypełni moje życie z Liamem.

22-letni aktor oświadczył się młodej gwieździe 31 maja.

http://muzyka.wp.pl/gosipId,659282,title,Miley-Cyrus-wychodzi-za-m,plotka.html

11.

 

Jak widać, by zostać największą feministką świata (sorry, jedną z) wystarczy zawód miłosny i… publiczna deklaracja.

Że się nią jest.

Jola pod tym względem była o wiele bardziej konsekwentna, i to przez blisko lat dwadzieścia.

Jednak, nie ukrywam, czytając deklaracje Kasi B. i jej późniejsze zdziwienie:

…stałam się wiadrem na ścieki jeśli chodzi o publiczne komentarze

jako żywo staje mi przed oczami Bokonon.

I pierwsze zdanie jego Księgi: Wszystkie prawdy, które wam tutaj wyłożę, są bezwstydnymi kłamstwami.

Wystąpienie Bratkowskiej, zapewne mimo jej woli, w odczuciu przeważającej części społeczeństwa jest dowodem na to, że dzisiejszy ruch feministyczny tak naprawdę jest zwykłą hucpą.

Ale nie tylko.

Dwa lata temu media obiegła wiadomość, że niejaka Wanda Nowicka (wicemarszałek Sejmu) była prezesem feministycznej organizacji Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która brała pieniądze od firmy produkującej przyrządy służące do wykonywania aborcji oraz koncernu farmaceutycznego produkującego środki antykoncepcyjne.

Federacja kierowana przez Nowicką tylko w latach 2004-2009 r. miała dostać od jednej z firm 97.600,- zł. a od drugiej w 2005 roku 37 003,- złotych, i w 2007 r. aż 138.253,25 złotych.

http://www.fakt.pl/Fundacja-Nowickiej-dostala-pieniadze-od-firm-aborcyjnych-,artykuly,136408,1.html

I tak pomału dochodzimy do pytania, jakie często stawiano w minionym okresie:

Kto za tym stoi i czemu to służy?

Jak widać odpowiedź może być banalnie prosta.

To, co dla nas jest przejawem feministycznego obłędu tak naprawdę jest tylko działaniem marketingowym.

Bo przecież każda aborcja to zysk dla określonej firmy…

24/25 12. 2013

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758