Kłamstwo smoleńskie kiedyś upadnie, w jego miejsce przyjdzie inne…
Kiedy już kłamstwo smoleńskie zacznie się rozpadać, a mamy tego już pierwsze symptomy, kiedy więc to kłamstwo będzie się sypać, bo kolejne jego elementy zaczną upadać jak domki z kart, nadejdzie dzień, w którym wszyscy ci, którzy temu kłamstwu zawierzyli, na chwilę zamilkną. Ci, którzy zawierzyli temu kłamstwu, bo po prostu chcieli w nie uwierzyć dla świętego spokoju, ci którzy zrobili to ze zwykłej głupoty, albo dlatego, że nie byli świadomi, gdzie leży prawda, również i ci, którzy zrobili to z wyrachowania, wszyscy oni będą musieli spojrzeć w lustro i zadać sobie to proste pytanie, czy nadal będą temu kłamstwu służyć, a jeśli tak, to z jakich pobudek ? ze strachu? dla osobistych korzyści? czy może tylko dlatego, że noszą w sobie mentalność niewolnika. I będzie to dla nich momemt przełomowy, niejeden – mam taką nadzieję – dojrzy prawdę i będzie miał szansę swe sumienie od kłamstwa uwolnić. Będą jednak i tacy, którzy w to kłamstwo brnąć będą jeszcze bardziej.
A ponieważ żadne logiczne argumenty nie będą już mogły kłamstwa smoleńskiego utrzymać przy życiu, pojawi się wpierw u nich zniecierpliwienie. Zaczną mówić i pisać o tym, że dość już jątrzenia ran, że o tragedi smoleńskiej trzeba zapomnieć, ulicom nie nadawać imion tam poległych, pomników nie stawiać, rocznicowych wspominek nie organizować, bo po co ? Ważne jest dziś i teraz, nie wczoraj, nawet nie jutro, ale właśnie dziś i teraz, to będą powtarzać jak mantrę. Przecież wyjaśnienie okoliczności śmierci polskiego Prezydenta, niektórzy w tym miejscu nie zawahają się nawet dodać, a Panie, co tam z niego za prezydent był, wyjaśnienie tych okoliczności przecież kredytów nam pospłacać nie pomoże, naszej gospodarki nie poprawi, naszych emerytur nie zwiększy. Po co sobie tym głowę zawracać, czas i energię tracić. Normalne państwo trzeba nam budować, tak powiedzą, nie obarczone martyrologią, tym bardziej taką mało europejską, rzec by można wręcz ksenoboficzną.
Kłamstwo będzie jednak coraz bardziej widoczne, coraz trudniejsze do obronienia tezy o brzozie łamiącej skrzydło, pijanym generale, błędach pilotów i naciskach Prezydenta. Narracja przestaje być spójna, kolejne jej elementy okazują się być wyssane z palca, a obrońcom kłamliwych tez zostanie już tylko szydera. Żarciki, kpiny, niewybredne rysuneczki, będzie ich coraz więcej, coraz bezczelniejsze, coraz bardziej obraźliwe, tak aby ośmieszyć dosłownie wszystko, nawet zwykłą, najzwyczajnieszą żałobę, nawet smutek towarzyszący śmierci.
Potem już, za lat parę lub nawet parenaście, kiedy już kłamstwo będzie już niemal całkowicie pogrzebane, pojawi się coś nowego, coś z czym mieliśmy już do czynienia, ale do dzisiaj nie potrafimy sobie z tym poradzić. Napisze swoje wspomnienia minister Sikorski, były premier Tusk opublikuje na łamach najpoczytniejszych gazet cykl artykułów, a członkowie komisji Millera zaczną udzielać wywiadów, w których będą opowiadać o swej pracy. Będzie z nich wynikać jedno, to że oni sobie zdawali sprawę, że to nie była katastrofa, że musieli kłamać, musieli szargać pamięć o poległych, bo po prostu musieli wybrać mniejsze zło. Okaże się, że to oni byli ofiarami, musieli podejmować tragiczne decyzje, a wszystko dla naszego dobra, po to aby nie powtórzyła się historia. Użyją dokładnie takich słów. Mają to już przecież przećwiczone. A nam pozostanie tylko umawiać się w kwietniowe wieczory, by pójść z pochodniami pod dom człowieka, który ocalił nas od rosyjskiej interwencji.