O różnych aspektach wielkiego, solidarnościowego i wolnościowego zrywu Polaków z lat 80. minionego stulecia piszą ludzie, którzy w tamtych wydarzeniach ani nie brali aktywnego udziału, ani nawet tamtych czasów nie pamiętają.
Warto zwrócić uwagę na tekst zamieszczony na blogu red. Waldemara Żyszkiewicza. Zadaje on w nim wiele pytań, na które warto sobie odpowiedzieć…
Historiografia solidarnościowego fenomenu jest spóźniona i mocno niepełna. Czy młodzi historycy potrafią to nadrobić?
Po przeszło trzydziestu latach, jakie minęły od pamiętnego sierpnia 1980, wśród historyków, którzy podejmujących próbę opisu fenomenu Solidarności, dokonuje się zmiana pokoleniowa. Coraz częściej o różnych aspektach wielkiego wolnościowego zrywu Polaków z lat 80. minionego stulecia piszą ludzie, którzy w tamtych wydarzeniach ani nie brali aktywnego udziału, ani nawet tamtych czasów nie pamiętają. Czy jakoś inaczej patrzą na czas i dokonania Solidarności? Jak młody wiek i naturalny dystans do tamtych wydarzeń wpływa na ich ocenę zjawiska?
Pod koniec marca 2011, w stołecznym centrum edukacyjnym IPN, im. Janusza Kurtyki, odbyła się zorganizowana przez instytut debata pod nazwą "Młodzi o Solidarności”. Do prowadzonej przez prof. Antoniego Dudka dyskusji zaproszono troje historyków młodego pokolenia: Justynę Błażejowską, Tomasza Kozłowskiego, Jana Olaszka, ale także historyka prof. Wojciecha Polaka oraz dziennikarza Andrzeja Kaczyńskiego, którzy w solidarnościowym marszu ku wolności brali udział osobiście. Medialny patronat nad debatą objął „Tygodnik Solidarność”.
– Jesteśmy pierwszym pokoleniem historyków, które nie pamięta okresu Solidarności, które nie pamięta tego, co działo się w latach 80. – mówiła Justyna Błażejowska, autorka „Papierowej rewolucji”, książki traktującej o drugim obiegu wydawniczym, laureatka konkursu IPN na najlepszą pracę magisterską za rok 2007.
– Nie wiem, jakie są doświadczenia kolegów, ale mnie często mówiono, że nie mogę oceniać poglądów, postaw, dylematów i wyborów ludzi tamtego czasu, ponieważ nie znam ówczesnych realiów.
Gdyby brak wiedzy płynącej z bezpośredniego uczestnictwa – argumentowała młoda badaczka – rzeczywiście przesądzał o ahistorycyzmie pracy, gdyby skazywał historyka na nieuchronne błędy, to być może prof. Tazbir, z takich samych powodów, nie powinien był pisać książek o średniowieczu.
– Cieszę się, że młodzi historycy zajęli się naszymi doświadczeniami z czasów Solidarności – zapewniał Andrzej Kaczyński, dziennikarz specjalizujący się w problematyce historycznej. – Ci, którzy wtedy byli aktywni, konspirowali, działali w związku, owszem powinni pisać pamiętniki. Opracowania historyczne lepiej jednak zostawić profesjonalistom, oni z pewnością zrobią to lepiej od nas.
Kaczyński, dziś już na emeryturze, w latach 80. związany z wydawanym w podziemiu „Tygodnikiem Wojennym”, przyznał, że wielu istotnych szczegółów o sposobach druku i kolportażu drugoobiegowego pisma, na rzecz którego pracował, dowiedział się dopiero po latach, od siedzącego obok historyka Jana Olaszka, pracownika IPN oraz Instytutu Historii PAN.
– Ze względów konspiracyjnych, sam znałem tylko grupkę osób, toteż mocno się zdumiałem, gdy młody historyk zaczął sypać nazwiskami jak z rękawa – opowiadał dziennikarz.
Wśród słuchaczy, co nie powinno dziwić, było sporo młodych ludzi: licealiści, studenci. Ale dyskusji przysłuchiwali się także p.o. prezesa IPN dr Franciszek Gryciuk, prezes warszawskiego oddziału instytutu prof. Jerzy Eisler, senator PiS Jerzy Chróścikowski, i spora grupa dawnych opozycjonistów, konspiratorów, działaczy związkowych.
– Ludziom, którzy żyli w czasach Solidarności, może być łatwiej zrozumieć pewne szczegóły, wczuć się w tamtą atmosferę – mówił prof. Wojciech Polak, z toruńskiego UMK. – Nieraz łapię się na tym, że muszę swym magistrantom tłumaczyć rzeczy dla mnie oczywiste. Ale taką przeszkodę młodzi mogą przecież pokonać, dysponują za to świeższym spojrzeniem. Mnie, jako uczestnikowi solidarnościowych zmagań, trudniej może zdystansować się wobec opisywanych zdarzeń, co młodym badaczom przychodzi w sposób naturalny.
O motywach, które skłoniły go do badań historycznych nad Solidarnością, opowiedział Tomasz Kozłowski, historyk IPN.
– Zaczęło się niezbyt romantycznie – wspominał Kozłowski, który wspólnie z Olaszkiem oraz Andrzejem W. Kaczorowskim napisał monografię „Solidarność Rolników 1980–1989”. – Zajmowałem się więziennictwem w PRL, bo historia najnowsza zawsze interesowała mnie najbardziej, i przy tej okazji odkryłem, że w latach 1980–81 o nierespektowane wtedy prawa więźniów, o poprawę ich warunków bytowych, również o reformę kodeksu karnego walczyła Solidarność, wielki, niepowtarzalny ruch społeczny tamtego czasu.
Ale już kolega Kozłowskiego, współautor książki o Solidarności RI, inaczej rozkładał akcenty. Dla Jana Olaszka, równie ważnym jak 10-milionowy ruch z lat 1980-8, a może i ważniejszym zjawiskiem w dziejach Polski była idąca w skali kraju w tysiące osób solidarnościowa konspiracja.
– Ci ludzie nie tylko zapisali się do związku zawodowego, ale byli gotowi kontynuować działalność w stanie wojennym i latach następnych, ponosząc znacznie większe ryzyko – wyjaśniał swój wybór Olaszek. – Zwycięski ruch pokojowy, w historii kraju, którego dzieje w znacznej mierze wyznaczały powstania oraz inne zrywy zbrojne, to coś naprawdę wyjątkowego.
Tomasz Kozłowski rozpoczynał od badań dziejów NZS oraz niedocenianej, jego zdaniem, „S” RI. Ostatnio jednak zajmuje się stenogramami z posiedzeń ogólnokrajowych władz NSZZ Solidarność, w pierwszym okresie tworzenia się i formowania ruchu oraz kryzysu rejestracyjnego.
– Stenogramy z posiedzeń Krajowej Komisji Porozumiewawczej, od 17 września 1980 do sprawy w sądzie najwyższym, wydają się niezmiernie ważne – oceniał Kozłowski. – Tymczasem, choć minęło tyle lat, nikt nie zadał sobie trudu, żeby te nagrania spisać z kaset i wydać w zwartej publikacji.
Dlaczego w najnowszych dziejach Polski, po przeszło dwudziestu latach III RP, tak dużo jest wciąż luk, pominięć i białych plam? Historycy, biorący udział w dyskusji, udzielali na to pytanie bardzo różnych odpowiedzi.
Według Justyny Błażejowskiej, historiografia III RP, choć niby zobiektywizowana i dbająca o wyważanie racji obu stron, sprzyjała tworzeniu się nowych białych plam.
– Można już było mówić oficjalnie mówić o Katyniu czy 17 września 1939, ale trzeba było też uwzględniać szlachetne motywacje komunistów narzucających Polsce sowiecki typ dyktatury – przypominała Błażejowska. – Za to z priorytetów badań historycznych zniknęły wszystkie te środowiska i osoby, które kontestowały porządek okrągłostołowy. W latach 90. nie pisano o Federacji Młodzieży Walczącej, Federacji Młodzieży Szkolnej, a pierwsza praca o Solidarności Walczącej pojawiła się z okazji
25. rocznicy powstania tej organizacji.
– To prawda, że w naszych dziejach najnowszych wciąż jeszcze można się natknąć na wiele białych plam i nieopisanych aspektów rzeczywistości społecznej, ale nie dopatrywałbym się tu przede wszystkim premedytacji, bo bywa i tak, że sami historycy zdarzenia sprzed lat kilkunastu traktują jeszcze jako współczesność – analizował prof. Polak. A prowadzący dyskusję prof. Dudek przypomniał, że w latach 90. dwie najważniejsze międzynarodowe konferencje historyczne o genezie stanu wojennego i przełomie roku 1989, zostały zorganizowane wprawdzie przez Instytut Studiów Politycznych PAN, ale za pieniądze z USA.
Dyskutanci zgodzili się, że młodym historykom może lepiej powieść się sztuka przełamywania pewnych tabu w opisie wielkiego ruchu społecznego, który w świadomości zbiorowej Polaków zafunkcjonował jako zjawisko mityczne, bezwarunkowo pozytywne.
– Mit ma to do siebie, że w przestrzeni publicznej akcentuje rzeczy dobre, a złe pozostawia w cieniu. Historyk, jako człowiek, ma prawo w micie uczestniczyć, ale jako uczony ma też obowiązek pełnego, prawdziwościowego opisu zjawisk, faktów, biografii – mówił prof. Polak. – Gdyby np. IPN zamówił pracę, która miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy w podziemnym ruchu wydawniczym był kapitalizm, to z pewnością udzieliłby w ten sposób wsparcia demitologizacyjnym badaniom przeszłości.
Są i inne trudne tematy związane z istnieniem solidarnościowego podziemia. Walka o przywództwo w związku. Finansowanie zagraniczne. Stopień infiltracji struktur „S” przez służby specjalne. Nawet cząstkowe próby badań w tym zakresie budziły zawsze zrozumiałe emocje, trudno więc oczekiwać, żeby w przyszłości było inaczej. Historycy uczestniczący w debacie zgodnie jednak uznali, że stan zachowanych zasobów archiwalnych nie pozwala w tym trzecim przypadku na szczególny
optymizm poznawczy.
„Tygodnik Solidarność” nr 16, z 15 kwietnia 2011
czytaj także: „IPN – projekt Solidarności”
Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...