Bez kategorii
Like

Opatentuj dzieło Boże

28/01/2012
414 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
no-cover

Pierwszy kredyt na wojnę zaciągnięty przez władcę z Bożej Łaski oznacza początek epoki nowożytnej

0


 Ponieważ to co zwykło się nazywać postępem nie istnieje, miast tego mamy jedynie likwidację obszarów sarcum, warto zastanowić się czy charakteryzuje się obszar, który ma być zlikwidowany za pomocą ACTA. Bo, że będzie zlikwidowany to pewne i nie uratują go uliczne demonstracje. Zacznijmy jednak od początku. Dyskutowaliśmy tu już wielokrotnie o majestacie i świętości władzy, która jak wiemy pochodzi z Bożej Łaski. Władza królewska w Europie jest święta, ale tylko do pewnego określonego momentu, do chwili kiedy zaczyna zaciągać kredyty na wojnę.

 

Pierwszy kredyt na wojnę zaciągnięty przez władcę z Bożej Łaski oznacza początek epoki nowożytnej, przyjmijmy, więc, że epoka ta zaczyna się w roku 1307. To jest data znana wszystkim i ona wiąże się z jeszcze bardziej znaną klątwą. Kredyt to złoto. W całej Europie nie ma tyle złota, żeby mogło fizycznie zaspokoić potrzeby wszystkich władców. Raz jednak wzięty kredyt nakręca koniunkturę i rodzi potrzebę coraz większych kredytów i coraz większej ilości konfliktów na które potrzeba pieniędzy. Kredyt więc przybiera znaną nam do dziś papierów dłużnych. Czy wszyscy władcy się zadłużają? Nie wszyscy. Jagiełło idąc na wyprawę przeciwko Zakonowi przygotowuje się do niej dwa lata. Zbiory, polowanie, mięso w beczkach. Wyprawa nie jest kredytowana. Jagiełło ma jednak do dyspozycji ogromny kraj, który rodzi zboże – podstawowe paliwo tamtych czasów. Ma również poddanych, którzy płacą małe podatki. Co innego zakon. Zboża tam mniej, podatki dotkliwe i nie ma komu dziedziczyć. Pozornie szanse są po stronie Zakonu, ale tylko pozornie. Gospodarcza potęga to Polska i Litwa. I to się okazuje dobitnie 10 lipca 1410.

 

Konflikt średniowieczny to konflikt pomiędzy zbożem a złotem. Złoto zaś to domena alchemików, ci z kolei nieodmiennie kojarzą się z postępem, nauką, humanizmem, co prawda źle rozumianym, ale jednak. Alchemicy – tak się jakoś dziwnie składa pochodzą przeważnie z krajów północnych, a weksle z prawdziwego zdarzenia i początki, słabej jeszcze, giełdy to Włochy. Ilość konfliktów na półwyspie jest skorelowana z ilością transakcji i zaciąganych kredytów. Wojna kosztuje, przedsięwzięcia budowlane kosztują, wszystko kosztuje. Potrzebny jest kredyt. Od kredytu zaczyna się więc to co przywykliśmy nazywać Odrodzeniem, od kredytu na wojnę. Zainteresowanie starożytnością jest tutaj mam wrażenie wtórne.

 

Koniunktura na złoto oznacza jednocześnie koniunkturę na wojnę. Wojna zaś musi mieć dobry pretekst. Religia do dobry pretekst do wojny, szczególnie kiedy jeden odłam fanatyków opowiada się za gromadzeniem dóbr. Wojny wybuchają także bez religii lub przy próbach nachalnego nadania im religijnego charakteru. Przez całe dwa stulecia tli się we wschodniej Europie niepojęty konflikt o Mołdawię. Główni jego uczestnicy – Polska i Turcja robią wszystko by ten kraj uspokoić, ale wojna trwa tam ciągle. Dzieje się tak za sprawą, tak zwanych awanturników, których zwykło się nazywać malowniczymi postaciami epoki. Niektórzy z nich byli po prostu agentami Wiednia – jak Łaski, bądź Moskwy jak Wiśniowiecki. Mieli oni sprowokować konflikt Polsko-Turecki, który zmieni sytuację w tej części kontynentu. Tak się jednak składało, że konflikt mołdawski nakręcał koniunkturę, wojna ta bowiem toczyła się przy udziale najemników, którym trzeba było płacić. Na to zaś potrzebne były pożyczki. Stąd podejrzewam iż wyżej wymienieni mieli prócz politycznych także inne sprawy do załatwienia.

 

Odrodzenie to czas najemników. Europa pełna jest opłacanych i nie opłacanych band, które gotowe są służyć każdemu kto ma pieniądze. Najczęściej pożyczone. Pierwsze prawdziwe, duże giełdy powstają w północnej Europie, w Antwerpii i Londynie. Tam właśnie od połowy XVI wieku znajduje się środek świata, świata opartego o gospodarkę opartą na kruszcu i spekulacji towarami. Świat skupiony wokół tej formy gospodarki jest z zasady wrogi światu, który żyje ze zboża, z ziemi i nie musi pożyczać by istnieć. Pierwszy świat nazywa świat drugi zacofanym. Polska staje się przeszkodą w rozwoju tak zwanych krajów postępowych. Polska i Cesarstwo, kraje które nie generują wojny, by żyć. Cesarstwo ma jednak swoje sprawy, które załatwia z protestantami pod stołem i ratuje się dzięki temu. Gwarancją jego istnienia są także Turcy, którzy już dawno wdarliby się do Niemiec.

 

Pozostaje Polska, która musi pogrążyć się w chaosie, by gospodarcze centrum mogło ciągnąć z tego zyski i spekulować na giełdzie. Oto postęp. Wojna XXX letnia to pierwsza próba rozwalnia gospodarki zbożowej w Europie, Potop druga, a III wojna północna – kolejna. Habsburgowie już od XVI wieku wiedzą co się święci i robią różne ukłony w kierunku protestantów, prześladują ich przy tym, ale chcą przede wszystkim przetrwać. Ktoś musi zginąć, ale póki zboże jest jedynym paliwem napędowym w Europie nie powinien zginąć całkowicie, musi być jedynie osłabiony. Wypada na Polskę, której struktury państwowe degenerują się szybko, ale struktury społeczne właściwie wcale. Szlachta w XVI, XVII, XVIII i XIX wieku jest właściwie ta samo zwarta i solidarna. Ma różne cele i inaczej się definiuje, ale poczucie wspólnoty jest niezachwiane.

 

Wróćmy jednak do zadłużonego władcy. Przestaje on być pomazańcem bożym, choć pozornie jest nim nadal. Zamienia się w pośrednika pomiędzy domem bankowym a najemnikami, jest także gwarantem spłaty pożyczek. To znaczy nie on, a jego poddani. Bogatsi poddani bronią się przed spłatą buntem i przywilejami, płacą biedni, których jest coraz więcej. To także nakręca koniunkturę, a w przyszłości doprowadzi do rewolucji i likwidacji złych, zacofanych monarchii. Zostaną tylko postępowe, czyli fasadowe.

 

Wszystko zmienia się w chwili kiedy zmienia się rodzaj paliwa. Moment ten – rozpoczyna się gdzieś w stuleciu XVII w Szkocji, choć pierwsze kopalnie węgla istnieją już na Śląsku znacznie wcześniej. Georg Hohenzollern, zwany Georg der Fromme książę Bytomia, wydaje „Ordunek Górny” dla swoich kopalń, jakoś zaraz po sławetnej bitwie pod Mohaczem.

Nikt jednak nie wykorzystuje węgla na taką skalę jak czynią to ludzie na Wyspach. Tam po prostu nie ma drewna, bo zbudowano z niego statki. Postęp przyspiesza, giełdy przyspieszają, świat wkracza na drogę gruntownej modernizacji. Londyn jest centrum świata, absolutnym centrum. Gwarancją stabilności tego układu jest brak innych, konkurencyjnych centrów. Próba zbudowania centrum w Paryżu kończy się klęską w 1815 roku, próba zbudowania konkurencyjnego centrum w Berlinie kończy się I wojną światową, a ponowna próba rozpoczęta reformą walutową w Niemczech opartą na tak zwanej marce zbożowej ukazuje naszym oczom dobrze znaną postać Adolfa H, człowieka znikąd, który zrobił wielką karierę.

 

W tym czasie jednak węgiel nie jest już głównym paliwem napędowym świata, jest nim ropa naftowa.

 

Gdzie w tym wszystkim Rosja i bolszewicy? Spyta ktoś. Otóż Rosja była dla europejskiego układu opartego na kredycie tym czym dawniej była Turcja dla układu opartego na zbożu – gwarancją solidarności wszystkich wspólników. Gwarancją opartą na strachu. Poza tym Rosja zawsze miała zmysł handlowy, równie silny jak rabunkowy. Rosja bolszewicka zaś była po prostu dla zachodu partnerem idealnym. Nie dość, że straszyli to jeszcze mieli surowce, które sprzedawali tanio, przez co potrzeba nieustającej wojny zniknęła. No i świat poznał już wtedy kolejny rodzaj energii, kolejną zasadę – energię atomową, która hamowała nieco temperamenty.

 

W świecie opanowanym przez kredyt, na obszarze na którym i my dziś żyjemy nie ma mowy o tym, by wywoływać wojnę. Można dopuścić do jakichś zamieszek, ale wojna wybuchnąć nie może. Muszą się za to tlić konflikty pograniczne, tak jak za dawnych czasów w Mołdawii. Gospodarka oparta na kopalinach nie jest jednak wieczna i coś trzeba wymyślić. Trzeba koniecznie, by móc w ogóle mieć czym handlować, by móc na co wystawiać weksle czy jak to się dziś nazywa. No i właśnie mamy moment, w którym coś takiego wymyślono.

 

Jeśli bowiem przyjmiemy, że ziarno pszenicy to dzieło Boże, a ziarno pszenicy zmodyfikowanej genetycznie to dzieło pana Smitha genetyka, to nic nie stoi na przeszkodzie by to dzieło pana Smitha opatentować i pobierać pieniądze za jego wykorzystywanie. Dzieło to ma właściwości wampiryczne i wypiera spośród bytów realnych dzieło Boże. Im więcej opatentowanych dzieł uczonych genetyków tym mniej dzieła Bożego na Ziemi. W końcu dojdziemy do takiego momentu, że pieczątkę procter@gamble znajdziemy nie tylko na pampersie naszego dziecka, ale także na tym co się w owym pampersie znajduje. I nie będziemy mogli tego po prostu wyrzucić, bo naruszymy w ten sposób prawa właściciela, jesteśmy wszak tylko tymczasowym użytkownikiem. Będziemy musieli oddać to gdzieś do jakieś przetwórni, gdzie najnowsza technologia przerobi tę rzecz na zanęty wędkarskie, albo na coś innego równie pysznego.

 

Szydzę? Oczywiście, że szydzę. Wracamy jednak do starej reguły zboża jako podstawy gospodarki, z jedną jednakowoż różnicą. Za plony nie jest już odpowiedzialny Pan Bóg sterujący suszą i opadami, i nie jemu będziemy składali podziękowania w czasie dożynek, ale temu facetowi co wyprodukował nasiona. On będzie bogiem.

A Internet? No cóż, może okazać się, że gdy użyję przypadkiem takiej samej zbitki wyrazów jak redaktor Warzecha zostanę pozwany do sądu ponieważ dokonałem plagiatu. Jeśli to samo zrobi wymieniony z moją zbitką nic mu się nie stanie, będzie już wtedy bowiem certyfikowanym intelektualistą wyposażonym we wszystkie możliwe uwierzytelnienia, który co pół roku przechodzi testy sprawdzające czy aby nie zgłupiał i dalej wierzy w postęp, szczęście ludzkości i królestwo może na ziemi, którego gwarantem jest firma X. My blogerzy nigdy takich forów nie otrzymamy, bo my po prostu nie podpisujemy cyrografów.

 

A co do protestującej młodzieży – czy jesteście aż tak głupi, żeby wierzyć, że oni tego nie zaplanowali. Że chcieli przepchnąć to wszystko na chama, na chybcika? Lepiej uważajcie na wszystkie boczne furtki, którymi będą próbowali tę zbrodnię wtłoczyć w nasze życie. I nie róbcie tym dzieciom wody z mózgu.

 

Chciałem także podziękować koledze Kamiuszkowi, który jest autorem większości konceptów w tym tekście i łaskawie pozwolił mi je wykorzystać. I nie wziął za to złotówki, wyobraźcie sobie.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Gdzie to jest dokładnie, pojęcia nie mam.

 31 stycznia o 18.30 w szkole ogrodniczej w Błoniu odbędzie się mój wieczór autorski poświęcony opisywanej tu sprawie odwołania mojego udziału w spotkaniu w młodzieżą Zespołu Szkół nr 1 w tym mieście.

Informuję również, że 2 lutego w muzeum Kraszewskiego w Poznaniu odbędzie się także mój wieczór autorski, a ja sam będzę obecny na Poznańskich Targach Książki dla Dzieci i Młodzieży odbywających się w dniach 3-5 lutego w Poznaniu. Zapraszam.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758