Monika Olejnik w „Gazecie Wyborczej” pisze o światopoglądzie Tuska. Wytyka mu, że sprzeciwiał się nadawaniu związkom homoseksualnym ram prawnych.
– Na początku lat 90. Donald Tusk był przeciwny stopniom z religii na świadectwie szkolnym. Nawet osobiście napisał list protestacyjny do ówczesnego ministra edukacji. Jego partia wstrzymała się przy głosowaniu w sprawie zakazu aborcji. KLD było antyklerykalne. Jak donosił tygodnik "Nie", "w piątki na złość jedli schabowego" – przypomina Olejnik. – Parę lat później, kiedy znalazł się w Unii Demokratycznej, bo, jak pamiętamy, KLD zostało przygarnięte przez Unię, Tusk był za wyrzuceniem Barbary Labudy. Labuda opowiadała się za liberalizacją ustawy aborcyjnej i była przeciwko konkordatowi. Tusk poparł konkordat – przypomina dziennikarka Radia ZET.
– W 2004 r. (Tusk – red.) pytany o to, czy zgodziłby się na marsz tolerancji, powiedział, że nie. "Jestem z natury człowiekiem tolerancyjnym, ale takiej zgody bym nie wydał. Tolerancja wyraża się nie tylko w prawie do wyrażania własnych przekonań, ale także w szacunku do uczuć innych ludzi". Burza związana ze związkami partnerskimi przeszła osiem lat temu. Za sprawą prof. Marii Szyszkowskiej Senat zgłosił projekt ustawy, a wtedy Donald Tusk stwierdził: "Związek homoseksualny nie jest pożądaną normą prawną, która powinna być wspierana przez państwo" – cytuje szefa rządu dziennikarka.
I przypomina, że Tusk komentował ten projekt tak: "Będziemy bardzo sceptyczni, wydaje się, że polska tolerancja wymaga dzisiaj przede wszystkim głębokich, rewolucyjnych zmian obyczajowych, a nie wszczepiania tych rozwiązań, które w efekcie równouprawniają związki hetero- i homoseksualne. Rodzina zgodnie z polskim prawem to związek mężczyzny i kobiety". Jak widać, pan premier od zawsze miał problemy ze związkami partnerskimi. Nie wiem, jakie jest w tej chwili zdanie pana premiera – pisze Monika Olejnik.
Cały komentarz w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej"