Pewien mądry puchacz stary
nosił grube okulary…
Pewien mądry puchacz stary
Nosił grube okulary
I za sprawą swej mądrości
Miał codziennie mnóstwo gości.
On skłócone godził sroki.
Sprawiedliwe miał wyroki
Jeśli dzielić miał żołędzie.
Nigdy puchacz nie był w błędzie!
Miał on wnuczkę, sowę małą,
Oczko w głowie, rzeknę śmiało.
Z dziadkiem często była sowa
I chłonęła dziadka słowa.
"Skąd swą mądrość bierze dziadek?
To nie może być przypadek!
Czy to może jakieś czary?
Wiem, to pewnie okulary!"
Po południu, w sjesty porze,
Kiedy śpi, kto tylko może,
Sówka wzięła dziadka bryle.
"Będę mądra ja i tyle!"
Się przekonać bardzo chciała.
Długo czekać nie musiała,
Bo spotkała wkrótce jeża,
Który do puchacza zmierzał.
Jeż pokłócił się z niedźwiedziem
I spór z misiem ostry wiedzie.
"O co poszło? O jabłuszko!
Osądź sama moja duszko!
Niedźwiedź strącił jabłko z drzewa,
Lecz zgrabności on nie miewa.
Owoc wbił się w me igiełki
I o owoc rumor, zgiełki!
Niedźwiedź krzyczy, że on jego,
Ja: Tyś w błędzie jest kolego!
Ja schwyciłem i jest moje!
Niedorzeczne dąsy twoje!"
Sówka na dziób szkiełka wkłada.
Marszczy brwi i tak powiada:
"Niedźwiedź strącił? Jabłko jego!
Wątpliwości masz kolego?"
Jeż obruszył się i sapie.
"Jabłko tego, kto je złapie!"
Pomyślała krótko sowa
I odrzekła im w te słowa:
"Jeż ma rację, bo on zbiera!
Niech się misio nie upiera!"
Niedźwiedź z jeżem są w rozterce.
Oj, wzburzyło się w nich serce!
Nastał rumor na polanie.
Zaraz ktoś lanie dostanie!
Sowa w nogi, ale kłoda…
Bęc! I okularów szkoda!
Wraca cała zapłakana
I do dziadka na kolana:
"Wybacz dziadziu, lecz twe szkiełka
Stłukły się, a winna pchełka!
Mądry już nie będziesz taki!
W przeprosinach przyjm buziaki!"
Puchacz czule wnuczkę tuli.
"Niechaj ból twój się utuli!
Moja mądrość siedzi w głowie.
Każdy zwierz w lesie ci powie.
Okulary na dziób wkładam
Kiedy do gazety siadam!"