Historia o ojcu.
Ojciec przez 28 lat pracy zaginał druty na kosze. Ręcznie, po siedem sztuk. Ja nie byłem w stanie zgiąć nawet jednego. Chociaż był szczupły to był silny. Nikt nie miał odwagi go zaczepić. Mi nigdy nie dał nawet klapsa ani nie podniósł na mnie głosu. Siostry do dzisiaj mówią, że to nie do końca było dobre i, że mnie rozpuścił. Chociaż był moim ojcem to dużo na jego temat nie wiem. A to, co wiem to w dużej mierze nie do końca sprawdzone pogłoski. Sam niewiele mówił.
Miał dużo rodzeństwa. Chyba z 12- cioro braci i sióstr. Kiedyś mi coś wspominał o najstarszym z braci. Miał 54 lata, a ojciec 9. Zwracał się do niego na Pan. Buty nosili na zmiany. Bo nie było dla wszystkich.
Jego rodzice byli Niemcami. Myślałem, że dzięki temu będzie mi łatwiej się starać o ich obywatelstwo. Zawiodłem się. Bo w ich mniemaniu ojciec by zdrajcą. Wybrał Polskę. Jego bracia nie byli tak nierozsądni.
Z tego, co wiem walczył w Powstaniu Warszawskim po stronie Polaków, był więźniem obozu koncentracyjnego, siedział w celi śmierci. Nie wiem, za co. Uciekł do Szwecji. Rosjanie go stamtąd sprowadzili. Został wypuszczony ze względu na zaawansowaną gruźlicę. Nieuleczalną. Ale przeżył. Nie chciał mnie uczyć języka niemieckiego, ale nie protestował przeciw temu językowi, gdy miałem go w szkole.
Miałem wtedy nie więcej niż 13 lat. Na drugi dzień były zawody sportowe, w których brałem udział razem z kolegą. Staliśmy na chodniku i o tych zawodach rozmawialiśmy. Ktoś szybko wybiegł z jakiegoś podwórka. Za nim jakiś dziadek. Podszedł do nas. Spytał się nas czy nie wiemy, kto to był. Bo coś mu ukradł. Nie wiedzieliśmy. Nagle zaczął nas okładać pięściami. Uciekliśmy.
Kolega przypomniał sobie, że zostawił rower. Wróciliśmy po niego. Ale już inną drogą. Czujne obserwowaliśmy otoczenie. Nie dość czujnie. Złapał nas syn tego dziadka. Prawdziwy olbrzym. Na nic się zdały nasze tłumaczenia, że nie mamy nic wspólnego z tą kradzieżą. Zabrał nas na milicję, ale posterunek był o tej porze już zamknięty. Spytał się, więc czyim synem jestem i zaprowadził nas do mojego ojca. Jeśli liczył zrozumienie to się przeliczył.
Ojciec wysłuchał jego żali i się mnie zapytał:
– Ukradłeś?
– Nie.
Ojciec obrócił się w stronę olbrzyma. Wyglądał przy nim niezbyt okazale. Złapał go za kołnierz i pociągnął za sobą. Po schodach. Powiedział:
– Jak jeszcze raz kiedykolwiek powiesz o moim synu złodziej, to zatłukę Ciebie osobiście. Nie żartuję.
A do mnie:
– Już nie płacz. Masz stówę i coś sobie kup. Ale jak mnie kiedykolwiek oszukasz…
Nigdy tego nie uczyniłem. Nie tylko ze względu na strach.
Jakiś czas ojciec był zaopatrzeniowcem. Wszyscy w rodzinie mieliśmy dzięki temu dobrze. W kraju zapanował kryzys. Co prawda odkąd pamiętam panował, ale jego nasilenia było różne. Tym razem było duże. W sklepach praktycznie pustki. A u ojca na magazynie istne eldorado. Produkty spożywcze jak i przemysłowe. Bo magazyn był spory.
Kiedyś wszedł do tego magazynu i potknął na schodach. Spadł na sam dół. A zaraz na dole były pręty zbrojeniowe. I się na jeden z nich nadział. Pręt wbił się w okolicy serca i przeszedł na wylot. Ojciec nie za bardzo miał się jak ruszyć. Pomocy nie można się było spodziewać znikąd. Bo magazyn stał nieco na uboczu.
Niedaleko wisiała na ścianie piłka do metalu. Na wyciągnięcie ręki. Więc, po nią sięgnął. Dzięki temu się oswobodził i mógł poruszać. W takim stanie zapukał do drzwi mieszkania.
Otworzyłem. Byłem w domu sam. Gdy zobaczyłem krew i wystający z piersi kawałek metalu to w pierwszej chwili pomyślałem, że to chyba jakiś żart z jego strony. Minęło trochę czasu zanim do mnie dotarło, że jednak nie. Ojciec już stracił przytomność. Zadzwoniłem od sąsiada na pogotowie.
Szanse na przeżycie ojca lekarze ocenili na zerowe. Była operacja, potem rekonwalescencja. Przeżył. Widocznie niedane mu było umrzeć. Teraz.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5
………………………………………………………………………………………………………………………………………………….