„Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy”, radził Onufry Zagłoba Janowi Sobiepanowi Zamoyskiemu, gdy Karol Gustaw w zamian za otwarcie bram Zamościa proponował ordynatowi województwo lubelskie w dziedziczne władanie.
„Przywracanie komuny!”, „Solidarność, Solidarność!” wykrzykuje na swych mitingach opozycja totalna, która nie tak znowu dawno z honorami chowała Wojciecha Jaruzelskiego, który dzięki sądom nie odpowiedział za swoje czyny. Totalny odpał, czy tylko farmaceuta pomylił recepty?
Wszystko w imię obrony „demokracji”, „niezależności sądów” i „trójpodziału władzy”. Tylko skoro sędziowie są dziś tak apolityczni i niezależni, jak podkreśla opozycja, to chyba nie ma większego znaczenia, kto ich będzie wybierać, awansować i rozliczać?
Dobrze, żarty na bok, porozmawiajmy poważnie. W Polsce, zgodnie z Konstytucją, nie ma czegoś takiego jak trójpodział władzy. Jak pisał Robert Gwiazdowski: „Najpierw zakłada się partię. Partia może mieć statut wodzowski – to samo w sobie nie jest sprzeczne z Konstytucją […] Jak już się wybory wygra to uzależnionym od siebie posłom, których samemu umieściło się na listach wyborczych i następnym razem będzie można ich umieścić znowu lub nie, wskazać trzeba kandydata na premiera i ministrów. Jak już taki poseł ministrem zostanie, będzie przygotowywał projekty ustaw, nad uchwaleniem których będzie potem głosował jako poseł. Jak zostaną uchwalone, jako minister będzie je wcielał w życie, a na koniec będzie brał udział – znów jako poseł – w kontrolowaniu siebie jako ministra, czy dobrze wykonywał ustawy, które przygotowywał i uchwalał.”
http://wei.org.pl/blogi-wpis/run,o-sprzecznosci-konstytucji-z-konstytucja,page,1,article,1990.html
Inny aspekt praktyczny „trójpodziału władzy” – Państwowa Komisja Wyborcza organizuje i przeprowadza wybory i referenda. Czyli, jak na mój rozum, jest organem władzy wykonawczej. Ważność wyborów stwierdza Sąd Najwyższy, czyli władza sądownicza. Gdzież jest zatem ten trójpodział, skoro trzech sędziów SN równocześnie zasiada w PKW?
https://dorzeczy.pl/kraj/36377/Warchol-Niewykluczone-jest-odwolanie-trzech-sedziow-z-PKW.html
Co z zasadą nemo iudex in causa sua („nikt nie może być sędzią we własnej sprawie”)? O jej słuszności przekonały wybory samorządowe z 2014 r. i wszystkie poważne wątpliwości, jakie się wtedy pojawiły, a mimo to ich wyniku SN nie zakwestionował.
To, że ten stan rzeczy istniał już w dwudziestoleciu międzywojennym nie zmienia faktu, że jest to jawne zaprzeczenie zasad trójpodziału władzy prowadzącego do patologii.
Wróćmy jeszcze do „niezależności sądów”. Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki trafnie zauważył: „Co powoduje patologię wymiaru sprawiedliwości? Z politykiem jest tak, że jak się nie spodoba, to po 4 latach można go wymienić. W sądownictwie tak nie jest. Sędziowie maja konstytucyjnie zapewnioną niezawisłość. Przyzwyczaili się, że sami się wybierają, sami dyscyplinują […] Sędziowie powinni liczyć się z tym, że będą co jakiś czas oceniani przez obywateli”.
Nikt uwag Patryka Jakiego w zakresie korporacyjnego charakteru wymiaru sprawiedliwości nie zakwestionował. Słyszymy tylko o „zamachu na demokrację” i „niezależność sądów” oraz łamaniu Konstytucji. Tej samej, która w art. 32 ust. 1 stwierdza, że „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”. O wyjątku dla „nadzwyczajnej kasty” ani słowa, więc jej „równość wobec prawa”, a także zasada nemo iudex in causa sua też dotyczy. W imię „sprawiedliwości społecznej” (art. 2 Konstytucji) dajmy na to.
Cdn.