Odrobina satyry ilustrowanej
05/06/2012
647 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
„Odhodze nie mogę jusz dłurzej wytrzymadź”
„Nieobecność głowy państwa pozostałaby niezauważona jeszcze dłużej, gdyby sprzątaczka nie znalazła kartki, którą podmuch wiatru z otwartego okna zdmuchnął ze stolika pod biurko.
Tekst: ‘Odhodze nie mogę jusz dłurzej wytrzymadź’ nie pozostawiał wątpliwości co do osoby autora.”
Fragment z książki Marcina Wolskiego „Post Polonia”, Wydawnictwo M, Kraków 2012.
Jan Pietrzak zrecenzował najnowszą książkę Wolskiego:
„Rzecz dzieje się w przyszłości, ale na tyle nieodległej, że obcujemy z dziwnie nam znanymi premierem i prezydentem, Ronaldem Duckiem i Wronisławem Gomorowskim.
Wybitni ci przywódcy państwa i narodu, porażeni bezradnością swoich rządów, postanawiają oddać Polskę królowi Szwecji. Szwedzi wkraczają, by ustanowić tu swoje porządki, jak już kiedyś w czasach potopu próbowali. W tym momencie zawiązuje się akcja, w której uczestniczą przedstawiciele prostego ludu, sfery polityczne, osoby duchowne. W groteskowym zamęcie obrońcy polskości zgromadzeni w mieście Turoń, w duchowej stolicy wolnych Polaków, dzięki wielu szczególnym przypadkom i niewyjaśnionym ingerencjom sił wyższych, nie oddają ziemi, „skąd nasz ród” północnym amatorom dominacji.”
…….
Portale Onet i Wirtualna Polska pospieszyły z wiadomością, że Bronisław Maria Karol hrabia Komorowski z Komorowa herbu Korczak(jak twierdził Newsweekjeszcze9.03.2010) obchodzi 60 rocznicy urodzin. Zamieściły też serię zdjęć dokumentujące osiągnięcia jubilata. Znając jego skłonność do popełniania gaf poszły tym tropem. Postanowiły pokazać Komorowskiego w towarzystwie „ojców założycieli” Rzeczpospolitej dwa i pół. I prawie się udało. Prawie.
Tu rzeczywiście mamy na tym obrazku prawdziwego, chociaż jeszcze chudego Komorowskiego z prawdziwym Jaruzelskim.
Na tym zdjęciu wypadło gorzej. Jest prawdziwy Wałęsa, (ten w kufajce i wyciągniętym paluchem), z prawdziwym Geremkiem (w jasnym płaszczu, oczywiście z lewej), a Komorowski prawdziwy nie jest. Gość z wąsem stojący pomiędzy nie nazywa się – jak głosi podpis – Komorowski, ale Jacek Merkel.
Odwołując się jednak do historii można i trzeba poszukać innych odniesień. Oto zanim narodziła się obecna RP II/2 był pRezydentem RP (PRL dopiero w 1952 r.) niejaki Bolesław Bierut.
Też był zapalonym myśliwym.
Takim samym jak Komorowski, który też upiekszył swą twarz bierutowskim wąsikiem .
Jednak Bierut nie tylko potrafił ukatrupić jelonka, ale później także zaopiekować się potomstwem zabitego.
I jeszcze po odchowaniu przekazać zwierzaka w bardzo dobre ręce.
A rozbawiony Komorowski, zmusza psa – sądząc po smutnym wyrazie psiego pyska – do aportowania… kaczek.
Czyli w porównaniu obu dostojników myśliwy Bierut humanitaryzmem przewyższa myśliwego Komorowskiego.
Na szczęscie jest dziedzina w której Komorowski, mimo bulu, zdecydowanie góruje nad Bierutem.
Bierut czasem, gdy w pobliżu był fotograf, sięgał po książkę.
I Komorowski też tak czyni.
Jednak on ma tę przewagę nad Bierutem, że potrafi czytać do góry nogami.
I nic dziwnego skoro lektury Komorowskiemu podtyka nie jakiś marksem pędzony Schaff, czy inny Bauman, ale sama profesora teoretyczka etyczka, filozofka i feministka Środa.
Z uznaniem trzeba podkreślić, że Bierut miał świetnych współpracowników, znanych humanistów intelektualistów Kubę Bermana i Minca Hilarego.
Jednak i Komorowski nie może narzekać. Też ma na kogo postawić.
Komorowski: Janusz, tak wiele ci zawdzięczam – w powieści Wolskiego Janusz Moczypies
A w odwodzie jest jeszcze Grześ z siekierką, co to Tuska coraz mniej lubi .
Ha, jak się jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, to i zaplecze ma się zbrojne – nie dziwota to, oj nie dziwota.
=====================================
Marcin Wolski kończy swoją powieść słowami:
„A wkrótce potem nastały czasy nowych wspaniałych ludzi, których istnienia dziś nawet nie podejrzewamy….
Ale co my wiemy o przyszłości.”