Czy zamkną granice, gdy Unia się rozpadnie?
Jeszcze nigdy dotąd nie zdarzyło się, aby Unia pokazała jak bardzo daleko jest od wschodnich sąsiadów. Jak dotąd Niemcy i Francja tak wyraźnego sygnału nie wysłali w świat, sygnału, że Unii bliżej do Moskwy niż innych wschodnich państw Europy, w tym Polski.
Farsa z bojkotem Euro 2012 może stać się tym, czym okazało się Sarajewo przed wybuchem I Wojny Światowej. Ten sygnał, że w dobie kryzysu państwa starej Unii troszczą się jedynie o swoje partykularne interesy i w imię ich obrony są w stanie zignorować wszelkie ustanowione prawa pokazuje jakich mamy sąsiadów i sojuszników na zachód od Odry. Sytuacja ta udowadnia po raz kolejny, że historia lubi się powtarzać, że możliwy jest kolejny sojusz Berlina z Moskwą podobny na wzór: Ribbentrop – Mołotow. Uczciwie mówiąc, kiedy się przyjrzymy uważnie wydarzeniom ostatnich dekad, to tak między Bugiem a Odrą niewiele się zmieniło – Polska nadal jest tym państwem/terytorium, gdzie niechlubny pakt dwóch agresorów obowiązuje nadal. Dziś lekką ręką oddaje się wielką Ukrainę Putinowi. Jutro mogą zadziałać dawne przymierza.
Ten moment, ta sytuacja – nieskrywana hipokryzja głoszona w ramach uprawiania polityki miłości i dobrosąsiedzkich stosunków i egzaltowana staranność w obronie Julii Tymoszenko, z którą zapewne było Niemcom i Rosji bardziej po drodze, pokazuje, że obrona praw człowieka jak wszystkie inne zapisy nie dotyczą tylko tych, którzy czują się mocarni. Państwa głównej osi Unii – Niemcy i Francja nie wytykają Moskwie ich zbrojnych rajdów na Czeczenię, ich militarnej agresji na Gruzję, zamachów i bestialskiego traktowania swoich więźniów. Stara Unia nie walczy o obronę praw człowieka łamanych w Chinach, gdzie przeprowadza się na szeroką skalę handel ludzkimi organami – nie wykluczone, że w tym „interesie” macza swoje palce.
Zdrowy rozsądek nakazuje poważnie zastanowić się nad zaistniałą sytuacją i zrewidować wiele kwestii naszego udziału w tym dziwnym towarzystwie. Zdrowy rozsądek nakazuje przywrócić naukę historii naszego państwa na poziomie podobnym, jaki obowiązywał wcześniej zanim ktoś podjął decyzję o usunięciu niewygodnych faktów historycznych dotyczących naszych sąsiadów. Dobrosąsiedzkie stosunki nie mają nic wspólnego z zakłamywaniem historii na rzecz kogokolwiek – historia, to nie nauka o kuchni świata, gdzie można eksperymentować z kulinarnymi smakami i dodatkami.
Ten, kto nie dba o dobro swojego państwa, nie dba, albo co gorsza nie wie jakie dokumenty podpisuje na niekorzyść tego państwa, ten podchodzi pod regulację prawa określającą takie zachowanie wprost – zdrada. Nasza historia jest przesączona zdrajcami różnego autoramentu, którzy nie bacząc na dobro ogółu zaprzedali siebie i państwo obcym.
Odwołując się do demokracji warto oprzeć się na podstawowych warunkach brzegowych tego dobrodziejstwa i powiedzieć wprost, że na pierwszym miejscu jest Ojczyzna i jej obywatele, na drugim miejscu są obywatele dobrze znający historię swojego państwa, a nie uprawy konopi, czy hodowli amura.
Ten, kto nie pojmuje tych prostych zasad nie powinien mieć żadnego kontaktu na styku zarządzania państwem. Polityka, jak wiemy z praktyki, to poważne zajęcie dla poważnych i mądrych ludzi. Polityka to nie stragan, na którym handluje się pietruszką. Polityka, to umiejętność postrzegania rzeczy takimi jakimi są, a nie jakimi się wydają. Państwo, to zbiór ogółu zasad, praw i obowiązków. Ci, którzy kierują tym państwem, a sprzeniewierzyli się zasadom – złamali prawo lub zaniedbali swoich obowiązków popełniają przestępstwo wobec własnego państwa.
Myślę, że następny, kto obejmie władzę, a będzie spoza układu okrągłego stołu, zdoła tym państwem zarządzać skutecznie mając na uwadze w pierwszej kolejności dobro tego państwa, a nie partykularny interes określonej wąskiej grupy, która z tym państwem nie ma wiele wspólnego.
Ci, którzy dziś zajmują się uprawianiem polityki i ciąży na nich odium porozumień zawartych w Magdalence takiej gwarancji dać nie mogą, albowiem tamte porozumienia, to był swoisty pakt zawarty z samym diabłem, i nieważne dziś, czy ów siedzi w Moskwie, czy Brukseli, ważne, aby tym wszystkim dać właściwy odpór. Nie można udawać, że nic się stało, przeciwnie trzeba nazwać rzeczy po imieniu, i to nazwane właściwie sklasyfikować językiem obowiązującego prawa.