Bez kategorii
Like

Ochrona w sklepie

25/07/2011
386 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

W osiedlowym sklepie doszło do zdarzeń mrożących krew w żyłach i żółć w wątrobie. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki korzystali z wakacji.

0


W osiedlowym sklepie doszło do zdarzeń mrożących krew w żyłach i żółć w wątrobie. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki korzystali z wakacji. Uzbierali gdzieś drobne i kupowali sobie najbardziej niezdrowe napoje gazowane jakie były w sklepie. Kiedy minęli linię kas zaobserwowali dziwny ruch przy jednej z nich. Z przejścia pomiędzy kasami nagle wyrwał jakiś młody człowiek, który szybkim biegiem opuścił sklep.
– Ej, panie!!! – rozdarła się kasjerka. – Nie zapłacił pan!
Wszyscy stali w osłupieniu i patrzyli na zamykające się z syknięciem drzwi.
– Nie wróci – rzekł spokojnie okularnik i otworzył swoją puszkę z napojem. Gejzer gazowanego napoju prysnął mu w twarz.
– Wstrząsnąłeś mi puszkę! – ryknął okularnik na Grubego Maćka i się pobili.
– Złooooooooodziej!!! – przebił ich głos kasjerki, która aż uniosła się z siedziska. – Ludzie, widzieliście to?!! Złodzieeeeej!!!
Ludzie potwierdzili, że widzieli, a ci co bliżej stali, zatkali sobie uszy.
– Wołaj ochronę! – krzyknęła druga kasjerka. Ta pierwsza uderzyła w jeszcze wyższe rejestry. Ale nikt z ochrony się nie zjawił. Wreszcie ta z drugiej kasy zamknęła swoje stanowisko pracy i pofatygowała się na zaplecze. Wróciła po chwili prowadząc dwóch zafrasowanych emerytów ubranych w czarne stroje z napisem "Agencja ochrony SUBSTYTUT".
– …to przykre jak to dzisiaj ludziom nie można ufać – powiedział pierwszy emeryt przecierając okulary.
– Gdzieście panowie byli?!! – eksplodowała pierwsza kasjerka. – Zamiast siedzieć tu na sklepie i pilnować, to wy się chowacie po zapleczu!! A poza tym – gdzie ten trzeci?!! Przecież was jest trzech!!!
– Kazik teraz śpi, lekarz mu zalecił – powiedział drugi ochroniarz.
– Co mnie to obchodzi, budźcie go!!!
– O, nie można, bezdechu jeszcze dostanie i trzeba będzie karetkę wzywać… – podrapał się po łysinie pierwszy ochroniarz.
– Złodziej, łapcie złodzieja, gońcie go!!!
– Leć ty – powiedział drugi ochroniarz do pierwszego. – W końcu masz najmłodsze nogi, tylko sześćdziesiąt dziewięć lat.
– Ale mi trzy dyski z kręgosłupa wypadły. Sam biegnij.
– No coś ty! Widzisz, że mam okulary do czytania. Przecież ja nic nie widzę…
– To może jednak obudzimy Kazika?
– Tak, ale jego budzi tylko zapach gorącej kawy.
– To zaparzymy, a on się obudzi. I pogoni za tym bandytą. A propos, czy ktoś wie jak wyglądał?
– Młody i wysoki – odparł wściekła pierwsza kasjerka.
– O, na pewno go znajdziemy – zauważył z przekąsem drugi ochroniarz i tak się rozkaszlał, że aż mu prawie sztuczne zęby wypadły.
– Nie idź tak prędko – poprosił pierwszy ochroniarz. – Przecież wiesz, że mam wytartą rzepkę i mnie boli jak idę.
– No chodź, trzeba Kazika obudzić, żeby leciał łapać tego złodzieja.
– Ciekawe jakie Kazik ma ciśnienie. Dzisiaj tylko sześć razy se mierzył…
I poszli na zaplecze. Wszyscy stali jak skamieniali, tylko jedna osoba była w ruchu. Była to kierowniczka sklepu.
– Co ukradł? – spytała rzeczowo.
– Batonik i gumę do żucia – odparła z nienawiścią kasjerka.
Kierowniczka machnęła tylko ręką i wtedy drogę zastąpił jej Łukaszek.
– Mogłaby pani nas zatrudnić – wskazał na siebie i swoich kolegów. – Jesteśmy lepszejsi od tych emerytów!
– I szybciejsi! – dodał natychmiast okularnik. – Patrzcie jaki jestem szybki!
I błyskawicznie kopnął Grubego Maćka w kolano, który akurat pił napój ze swojej puszki. Gruby Maciek najpierw zrobił spreja napojem, a potem zawył z bólu i rzucił się na okularnika.
– Ta agencja ochrony, którą mamy, jest najtańsza – pokręciła przecząco głową rozbawiona kierowniczka.
– A nie lepiej zatrudnić jakąś dobrą agencję, która by tak pilnowała, że nikt by nie kradł?
– powiem ci coś chłopcze – kierowniczka już nie była rozbawiona, tylko smutna. – Ci emeryci, nawet doliczając straty, które mamy z kradzieży, nadal są najtańsi…
– To po co w ogóle ochrona? – spytał ochrypłym głosem Grubym Maciek.
– O, nie! – żachnęła się kierowniczka. – Jakaś ochrona przecież musi być, bo inaczej ludzie by kradli na potęgę!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758