Pan dyrektor szkoły, do której chodził Łukaszek, zapowiedział nauczycielom, że odwiedzi ich gość specjalny.
– Znowu ktoś z kuratorium? – spytał pan od matematyki.
– O nie, tym razem będzie to nauczyciel.
– A, czyli ktoś taki jak my…
– O, o niej można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, ze jest taka jak my! – zapewnił pan dyrektor.
Nic więc dziwnego, ze grono pedagogiczne w wielkim napięciu oczekiwało tajemniczego przybysza. Wreszcie pan dyrektor zwołał zebranie wszystkich nauczycieli i zaprezentował gościa.
Pierwszym wrażeniem było mocne rozczarowanie. Pani była średniego wzrostu, średniej postury, ubrana nijako, twarz miała bez wyrazu. Jedynie co wracało uwagę, to jej blade, mocno zaciśnięte usta.
– Mój Boże, bez rewelacji, ani kreacji, ani figury, ani fryzury, ani makijażu, ani biżuterii… Po prostu taki nikt – podsumowała po cichu pani pedagog.
– Ta pani jest prawdziwym pogromcą uczniów – oznajmił pan dyrektor. – Potrafi dać sobie radę z najgorszymi klasami! Z najgorszymi łobuziakami! I nie tak jak inni, co to tylko obiecują i nic – spojrzał wymownie na panią wicedyrektor i panią pedagog.
– Jak pani to robi? – spytała zdumiona surowa pani od niemieckiego.
– Opracowałam autorską, specjalną metodę uczenia – odezwała się zgaszonym głosem pani. – Nazwałam ją "oceną odroczoną".
Zebrani poprosili o szczegóły.
– Robię klasówkę, dajmy na to, z matematyki – powiedziała pani. – Zadaję pytanie "ile jest dwa razy jedenaście", a uczniowie mają zapisać odpowiedź na kartkach. Co zapiszą?
– Dwadzieścia dwa – odpowiedzieli chórem nauczyciele, poza panią pedagog, która powiedziała "dwadzieścia czte…dwa!".
– Ale gdzie tu ta nowa metoda? – spytał pan od matematyki.
– Zbieram kartki, ale nie wpisuję ocen – wyjaśniła pani. – Robię to po kilku miesiącach. Na koniec semestru.
– No i co z tego? – wzruszył ramionami pan od matematyki. – Co za różnica czy teraz, czy pod koniec semestru?
– Bo jak nie będą grzeczni przez cały semestr, to wpiszę do dziennika, że pytanie na sprawdzianie brzmiało "ile jest trzy razy dziewięć". I wtedy wszyscy dostaną niedostateczne…
– Genialny plan! – zawołało całe grono pedagogiczne, oprócz pani pedagog, która sprawdzała ukradkiem na telefonie komórkowym ile jest trzy razy dziewięć.
– Co więcej, tego typu sprawdziany można przeprowadzać wielokrotnie i z każdego przedmiotu – dodała pani.
– No to co? Chyba pozwolimy pani poprowadzić jedną lekcję, co? – zaproponował rozpromieniony pan dyrektor. – Co te szcze… dzieci mają teraz mieć?
– Matematykę – odpowiedział pan od matematyki.
I pani poszła na lekcję zamiast niego. Kiedy wróciła, w pokoju nauczycielskim wszyscy oczekiwali już gorączkowo na wieści.
– I co? I co?
– Nie udało się – odparła pani z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Rozległ się gromadny jęk. – Pierwszy raz w mojej karierze się z czymś takim zetknęłam. A to wszystko przez panią! – wskazała młodą panią od polskiego, w poprzednich latach uczącą klasę Łukaszka polskiego.
– Przez mnie??? – zdumiała się młoda pani od polskiego. – Ale pani miała z nimi lekcję matematyki! A nie polskiego!
– Oni twierdzą, że to pani ich tego nauczyła.
– Czego???
– Pokażę wam jeden sprawdzian… O, może ten. Łukasz Hiobowski.
Pan dyrektor porwał kartkę i czytał głośno:
– "Odpowiadam pełnym zdaniem: cztery razy pięć jest dwadzieścia".
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!