Żyje sobie człowiek w świecie swoich wyobrażeń. Ot, duma w swej naiwności, że dla przykładu język jest nośnikiem kultury i tradycji. Myśli sobie, że lata temu we Francji zakazano nadawania sklepom obcojęzycznych nazw, jeśli nie były to nazwy własne. U nas też jest coś takiego – ustawa o ochronie języka polskiego. I co? No i „fakty prasowe” wyprowadzają go z mylnego błędu. Obejrzy dla przykładu „eu – ropiejącą” reklamę środka na wzdęcia, zadęcia i nadęcia z Magdą Gessler w roli głównej, i już wie, że to całe akcentowanie na przedostatnią sylabę, to jakiś zaścianek, w mordę go i nożem, zwłaszcza, gdy „możeł oże robiąc w sbosze”. W różowych „jaruzelkach”, co wiele tłumaczy. Od reklam zasadniczo nie oczekuję zbyt wiele. Ale […]
Żyje sobie człowiek w świecie swoich wyobrażeń. Ot, duma w swej naiwności, że dla przykładu język jest nośnikiem kultury i tradycji. Myśli sobie, że lata temu we Francji zakazano nadawania sklepom obcojęzycznych nazw, jeśli nie były to nazwy własne. U nas też jest coś takiego – ustawa o ochronie języka polskiego.
I co? No i „fakty prasowe” wyprowadzają go z mylnego błędu. Obejrzy dla przykładu „eu – ropiejącą” reklamę środka na wzdęcia, zadęcia i nadęcia z Magdą Gessler w roli głównej, i już wie, że to całe akcentowanie na przedostatnią sylabę, to jakiś zaścianek, w mordę go i nożem, zwłaszcza, gdy „możeł oże robiąc w sbosze”. W różowych „jaruzelkach”, co wiele tłumaczy.
Od reklam zasadniczo nie oczekuję zbyt wiele. Ale może jakieś minimum? Oto telewizje walą mnie po oczach następującym spotem: on i ona, siedzą w parku na kocyku, w tle koszyk z browarem. Miss reporeterówna przeprowadza wywiad: co to jest łomżing? Ano, to taki kotzing, na travingu…
Katzing tumornig izt sziur… Bo sanszajn raks, ent prosentas hew der lałs…
No dobrze, ale może by tak poważnie? Pomijając naruszenie ustawy o języku polskim, to co nam sugeruje owa reklama? Że w realizacji wziął udział jakiś oderwany od rzeczywistości jak „sie masz Wiktor” polityk? W końcu spożywanie trunków wyskokowych w miejscu publicznym jest obłożone anatemą prawną i przynależnym „dyplomem uznania” płatnym na poczcie lub przelewem.
To może mamy tu do czynienia z obywatelskim nieposłuszeństwem? Łam faszystowskie przepisy? A, jeśli tak – to pełna zgoda. Nawet zaproponuję stosowny plakat, jakby zbywało na koncepcie.
4 komentarz