„Ale dojadę do was później, jeśli Powstanie naprawdę wybuchnie. Wiem, gdzie można zdobyć czołg. Trzeba być realistą, czołg to więcej niż Twoja parabelka i te kilka naboi.”
Szliśmy mała uliczką w centrum Warszawy. Lipiec 1944 był bardzo upalny. Kolumny wycieńczonych, nieogolonych i brudnych żołnierzy niemieckich w bardzo zeszmaconych mundurach przesuwały się na Zachód. Dudnienie frontowych dział było słychać coraz lepiej. W końcu odważyłem się. „Mam ją” – powiedziałem cicho – „Nie pozwolili mi nosić żelaza, ale będę nosił pocztę”. „Nie mogę Wojtek, matka by mnie zabiła. Poza tym i tak mam słabe oczy” – powiedział Obywatel Niepodległość i spuścił wzrok. „Ale dojadę do was później, jeśli Powstanie naprawdę wybuchnie. Wiem, gdzie można zdobyć czołg. Trzeba być realistą, czołg to więcej niż Twoja parabelka i te kilka naboi. I ja wtedy na tym czołgu od razu zostanę oficerem, a może nawet generałem, jak Twój tata.” Nie pójdzie na naszą zbiórkę. Nie założy biało czerwonej opaski AK… „Nie będziesz Akowcem, nie wyzwolisz Warszawy, nie rozbroisz Niemców..” „Daj spokój, Wojtek”…. Duszno mi, odpływają postacie ze snu… Teraz jestem znowu sobą, mam 18 lat i ubrany jestem w wieśniackie spodnie od garnituru i cudze kalesony, koszulę z lat 60 w stylu beatles czy biało-czarni pamiętającą jeszcze chyba Elvisa Presleya i Helenę Vondrackovą. To wszystko trzymają razem szelki, rodem jakby z koszmaru. Dary mojego nowego taty, inżyniera M. w którego mieszkaniu na warszawskich Jelonkach ukrywam się. Na ulicy jest zimno, może minus 20, może minus trzydzieści stopni. Zima 1981. Nagle naprzeciw mnie wyrasta Królik – kolega, którego widziałem kilka dni temu na zebraniu FMS. „Królu, kochany Królu pomóż mi. Ukrywam się”. Ironiczne spojrzenie. „Mamy Stan Wojenny” – oznajmia z uśmiechem Królik – „Wszystko się zmieniło. Gdybym Ci pomógł, to mógłbym pójść do więzienia…A wtedy to miałeś rację. Mówiłeś, że musimy się przygotować. To dlaczego się nie przygotowałeś? ”
Obudziłem się kompletnie pozbawiony tlenu. Głowa bolała niemiłosiernie.. Pierwszym ruchem jeszcze w półśnie wyczyściłem nos. Poczułem silny zapach siarki bijący od książki leżącej koło łóżka. Nie tak zle ze mną, jeśli czuje zapachy pomyślałem i wczołgałem się do salonu po gripex, przepraszam gripex max. Jeszcze tylko łyk kawy i termometr. 38.00 digitalne C. Nie jest żle, zdrowieje. Zapach smoły i siarki stał się intensywniejszy. Pokonując obrzydzenie otwarłem książkę na oryginalnej karcie współpracy agenta SB Leszka Moczulskiego z bezpieką uplasowaną obok książki oficera SB o KPN i fotografii zapytania w języku niemieckim Zygfryda Hanffa o losy jego folkslisty. Takie ułożenie dokumentów ma chyba u przeciętnego czytelnika wywołać wrażenie niemożliwości.. Zaraz potem słabo opisane zdjęcie przedstawiające agentów SB w KPN. Panie agentki bardzo atrakcyjne.. Medal od generała Abrahama, pielgrzymka kombatantów AK i wreszcie sam Leszek Moczulski w opasce AK. Takiej samej w której ginęli koledzy mojego Ojca… Poniżej podpis: „Leszek i Majka na pielgrzymce AK ( w Armii Krajowej służyli ich rodzice ).”
I olśnienie. Agenciaki pozbawione zdolności honorowej po prostu przystosowują się do otoczenia. I agentofilowi Maciejowi Gawlikowskiemu z kompletnie przeźroczystego dla bezpieki krakowskiego ośrodka KPN zupełnie to nie przeszkadza, że w 1987 czy 1988 byli przeźroczyści. Nie stawiają sobie pytania: dlaczego tak było? Nie padają żadne pytania o Stefana Dropiowskiego, Krzysztofa Gąsiorowskiego czy tuzin innych TW z Krakowa. Kompletnie nieprawdziwe przedstawianie się jako kombatanta stanu wojennego też tego typu ludziom przychodzi wyjątkowo łatwo, tak jak Leszkowi Moczulskiemu przyszło założenie opaski organizacji, do której nigdy nie należał. „Dla SB prawda i fałsz, prawo bezprawie miały równą wartość” (35). W tym, szczególnym przypadku maskirowki pod warunkiem dodania przed literki SB słowa: „szpicli” zgodzę się z Obywatelem Niepodległość.
Obywatel Niepodległość prezentuje poglądy sprzeczne z powszechnie dostępną wiedzą historyczną:
1. „Wydarzenia polskie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych rozwijały się niezależnie od rozpaczliwych wysiłków bezpieki”(469)
2. „Niepokój ubeka budził jeden fakt: agentów wpływu udało się umieścić tylko przy Czumie i Ziębińskim, gdy Moczulski pozostaje poza kontrolą: kolejne próby by zaopatrzyć go w anioła stróża skończyły się fiaskiem.” (273)
3. „Na początku byliśmy wszyscy razem.”(197)
4. „Byli tacy ubole, co zielenieli ze złości, jeśli podczas rewizji nic istotnego nie udało się znaleźć, ale zdarzali się i tacy, którzy odwracali głowę, gdy podchodziliśmy do sterty znalezionych papierów i znajdowaliśmy najważniejsze, by je ukryć w przeszukanej już szufladzie.” (332)
I na końcu Pik Kommunizma działalności bandy prowokatorów KPN-SB: „ otóż podczas przerwy w obradach Czuma miał podglądnąć w toalecie, że jeden z uczestników zjazdu uruchamia niewielki magnetofon. Powiadomił o tym tylko kilka osób spośród niezdecydowanych (..). Nie wiem, czy epizod był prawdziwy, czy ktoś go sobie wymyślił. Pomówioną osobę znałem na tyle dobrze, że zarzut uważam za niewiarygodny. Jeśli jednak Czuma zauważył coś podejrzanego, powinien był to natychmiast ujawnić. Tylko w taki sposób można było wyjaśnić sprawę, ewentualnie zdemaskować agenta. Byliśmy w stanie przeprowadzić to swobodnie, nawet gdyby doszło do konieczności rewizji osobistej. Obrady odbywały się w miejscu całkowicie bezpiecznym, bo w Sali katechetycznej obszernego domu zakonnego przy kościele na ul. Skaryszewskiej w Warszawie.” (269)
Ciekawe, że pojawiający się na XXX-leciu Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (jako szpicel) w roku 2007 Obywatel Niepodległość mówi o tym, że wydał polecenie agentowi SB TW „Historykowi” Andrzejowi Szomańskiemu aby ten dla prasy zachodniej rejestrował przebieg rozmów nn i że o nagrywaniu tajnych rozmów wiedział.
I na koniec jeszcze jedna uwaga do punktu 2. Jak wynika z akt SB (SOR „Hazardziści” i inne) bezpieka prosiła wielokrotnie wielu swoich agentów aby pomogli Leszkowi Moczulskiemu. Czyżby machina Służby Bezpieczeństwa w PRL była niespełna rozumu? A może to wyjaśnia dramatyczne pytanie, jakie stawia Obywatel Niepodległość na stronie 281: „Co się stało, jak do tego doszło, dlaczego miłość zmienia się w nienawiść, zaufanie w oskarżenie?”
„Po rozłożonych na sędziowskim stole teczkach przesuwa się blask słońca” (454)
Mam nadzieję je również zobaczyć. Zgłosiłem chęć wzięcia udziału w sprawie agenta SB TW „Lecha” Leszka Moczulskiegojako świadek.
Czerwonym kolorem oznaczone są osoby pracujące na szkodę organizacji. Bez całościowej dekomunizacji (ujawnienie agentury WSI) nie jest możliwa ocena wszystkich znanych nam zdarzeń. Teczki konfidenta SB TW „Lecha” Leszka Moczulskiego to oczywiście nie SOR „O” tylko SOR „Oszust”/”Oszuści”.
Tekst jest kontynuacją wczesniejszego postu, który znajduje się tutaj: http://blogs.nowyekran.pl/post/46040,obywatel-niepodleglosc
Leszek Moczulski„Lustracja”, Wydawnictwo Rytm 2001
"Dzialacz niepodleglosciowy. Wspóltwórca "Ucznia Polskiego", Federacji Mlodziezy Szkolnej i Polskiej Armii Krajowej. Pedagog, manager i germanista. Ulubione motto: "Milsza mi niebezpieczna wolnosc niz bezpieczna niewola” Rafal Leszczynski XV"