Leszek Moczulski „Lustracja”, Wydawnictwo Rytm 2001
To się stało nagle. Głowa zaczęła boleć, potem ręce i nogi, a już po 30 metrach oddech stał się krótki i pot spływał strużką po skroniach i brzuchu. „Nie przeszkadza ci zapach, kroję cebule?” – usłyszałem pytanie z kuchni i poczułem intensywny zapach mandarynek i cynamonu. Nie zdążyłem odpowiedzieć kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi i przebijając się przez ciężkie, ale miło pachnące świętami powietrze otworzyłem drzwi. W drzwiach w oparach asfaltu i siarki stał Andrzej Łapiduch z jakąś cegłą w ręku. „Grippex max zawiera dodatkową substancję udrażniającą układ oddechowy – 2 tabletki co 6 godzin a do tego na śniadanie masz tutaj omegę 3 na odporność. Dodatkowo przyniosłem ci książkę, która leżała pomiędzy „Satanizmem dla niewtajemniczonych” Nergala a „Etyką biznesu” Krauzego. Księgarnia chciała jej się pozbyć, bo nikt jej jeszcze nie kupił. Podobno człowiek który zaczął ją czytać umarł na miejscu, a w znanej krakowskiej księgarni grupa klientów oglądających tę pozycje zamieniła się w głośno ryczące osły, które zanieczyściły księgarnie i pogryzły klientów.. Mierzyłeś gorączkę?”. 39 i 9… rano. „Tylko mnie nie zaraź.. Zmykam”. Pozdrów swoją żonę i moje dzieci, dziękuje za pomoc powiedziałem i ciekawie zerknąłem na okładkę książki. Kiedy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem podstarzałego dżina pochodzenia śródziemnomorskiego trzasnęły drzwi.
Zapach smoły i siarki stał się intensywniejszy. Dżin miał spore zakola, wyjątkowo długi nos, grube niemodne okulary i ewidentnie fałszywy uśmiech, a książka ważyła dobre 2 kilogramy. Starając się nie stracić równowagi dotoczyłem się do łóżka i padłem na materac. Książka otworzyła się sama na kolekcji zdjęć – tylnia część ciała jakiejś kołchoźnicy, co najmniej 200 cm w obwodzie i tzw. „gruźliczanka” czyli aparat do ulicznego wyrobu wody sodowej popularny w Rosji i Polsce w latach 60’ i 70’, aparat PZPR pije wódkę, grupa ludzi z opaskami AK chyba na „Marszu żywych”, obok Kuronia i Michnika… „Opinia Krakowska” Krzysztofa Gąsiorowskiego i „Rejestr wniosków” Andrzeja Mazura, dalej Andrzej Szomański, kilka wydawnictw drugiego obiegu raczej marnej jakości i demonstracja którą w Krakowie zorganizował Krzysztof Gąsiorowski a do której dojechał Papież Jan Paweł II, ucieszony najwyraźniej, że Gąsiorowski go dostrzegł i wysłał mu jakieś balony, wyciąga ręce aby je złapać…
Pot gorąca strugą płynie mi po plecach i głowa nie przestaje boleć. Biorę pierwsze dwa gripexy i zaczynam czytać. Pierwsze słowo książki to „aresztowany”, a tytuł „Lustracja”, chyba fałszywy, bo już po kilku słowach wiem, że trafiłem na prawdziwy skarb – czysty brylant polskiej Niepodległości. Mowa tu o Obywatelu Niepodległość. Właściwie od początku Autor staje w pozycji osoby wszystkowiedzącej, jak na prawdziwego Obywatela Niepodległość przystało. „Gorszy od terroru fizycznego jest terror moralny.” – pisze Autor, a wcześniej oznajmia: „Zwyciężyliśmy”. Książka jest napisana językiem prostym. Jeśli ktoś miałby wątpliwości kto kogo zwyciężył, to już na stronie 14 pojawiają się liczne i bogate, czasem wielostronicowe cytaty z Gaziety, które podbudowują koncepcje Obywatela Niepodległość. Michnik, Milewicz, Michnik, Olejnik, Geremek i tak w kółko cała ta radykalna prawica niepodległościowa. Wyobraźcie sobie, jaką fortunę musiał Obywatel Niepodległość wydać na złotoplatynową licencje firmy gazieta na cytowanie jej pracowników. I to wszystko z miłości do nas, Polaków.
Obywatel Niepodległość udziela wielu rad:
Czerwonym kolorem oznaczone są osoby pracujące na szkodę organizacji. Bez całościowej dekomunizacji (ujawnienie agentury WSI) nie jest możliwa ocena wszystkich znanych nam zdarzeń. Teczki konfidenta SB TW „Lecha” Leszka Moczulskiego to oczywiście nie SOR „O” tylko SOR „Oszust”/”Oszuści”.
Leszek Moczulski„Lustracja”, Wydawnictwo Rytm 2001
"Dzialacz niepodleglosciowy. Wspóltwórca "Ucznia Polskiego", Federacji Mlodziezy Szkolnej i Polskiej Armii Krajowej. Pedagog, manager i germanista. Ulubione motto: "Milsza mi niebezpieczna wolnosc niz bezpieczna niewola” Rafal Leszczynski XV"