Dziadek Łukaszka przechodził był sobie koło pawiloników handlowych, kiedy usłyszał dziwny odgłos.
– Hyjeyjehyjeyje ę!
Stanął zdziwiony, rozejrzał się.
– Hyjeyjehyjeyje ę! – doleciało znowu.
Nie ulegało wątpliwości, że ów dziwny dźwięk niósł się z punktu kserograficznego. Dziadek uchylił drzwi i zajrzał tam ostrożnie. Wewnątrz było pusto, jedynie właścicielka, czyli babcia Xero. Siedziała akurat w pozycji kucznej otoczona utensyliami do sprzątania i wydawała z siebie odgłos:
– Hyjeyjehyjeyje ę!
– Co pani? – spytał zaskoczony dziadek Łukaszka.
– No wreszcie ktoś jest! Od kwadransa usiłuję wstać! – ucieszyła się babcia Xero. – No, niechże pan tu podejdzie i mi pomoże.
– Co pani tu robiła? – dziadek spojrzał na mokre ściany i pomógł babci Xero podnieść się.
– Amnestię.
– Co???
– Sam pan słyszał: amnestię. Zazwyczaj identyfikuję klientów przed usługą, bo nie cierpię anonimów. A trafiają się wśród nich tacy, którym nie tylko nie warto czegoś kserować, ale nie można ich nawet za próg wpuszczać, bo go splugawią. Zapisywałam więc tu sobie na ścianie tych, którym już nigdy ni nie skseruję. Ale doszłam już do końca wolnego miejsca, więc zrobiłam amnestię. I tylko wstać mi było trudno.
– Stawy już nie te… – dziadek uderzył w tony medycznej jeremiady.
– Ależ skąd, stawy mam dobre. Trudno mi było wstać ze względu na osłonę.
– Jaką osłonę???
– To pan nie wie, że Karosław-Jaczyński chce popełnić zamach stanu!?
– Tego akurat nie wiem – przyznał dziadek Łukaszka. – A pani skąd wie?
Babcia Xero położyła na ladzie plik kartek.
– Kserowałam to jednemu klientowi i zrobiłam kopię dla siebie. – To odbitka z pisma "Lemon De", najbardziej prężna pismo w branży hydrauliki siłowej! Niechże pan zobaczy, co oni tu piszą!
– Nie oni, tylko on – sprostował dziadek Łukaszka patrząc na podpis pod artykułem. – Zaraz, ten facet nazywa się tak samo jak szef Fundacji Sasa…
– To nieistotne – babcia Xero położyła dłoń na gazecie. – Chodzi o to, że Karosław-Jaczyński zamierza przeprowadzić zamach stanu. Wie pan na czym to będzie polegać?
– N… Nie…
– Pokaże panu ten stan – szepnęła babcia Xero po czym rozpięła garsonkę. Akurat do punktu ksero zajrzał jakiś klient, chrząknął skonfundowany i wyniósł się prędko. Dziadek oblał się pąsem i rzekł:
= Co z tym stanem?
– No przecież cały czas o panu pokazuję – zirytowała się babcia Xero. – To górna część spódnicy, która sięga pod pachy! I Karosław-Jaczyński zamierza się na niego zamachnąć! U każdej kobiety, którą przypadkowo spotka na swej drodze! Nie zniosłabym dotyku jego rąk. Prędzej bym umarła! Więc napchałam sobie pod stan papieru kredowego. Świetnie izoluje i usztywnia. W ten sposób się obronię…
– Wie pani co – oburzył się dziadek Łukaszka. – O Karosławie-Jaczyńskim można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że ugania się za spódniczkami! I jak już to "zamach stanowi" a nie "zamach stanu"!
– To jest mój punkt ksero i to co ja mówię, jest tu prawdą, a nie to, co pan – oznajmiła dumnie babcia Xero. – Zresztą niech pan zajrzy do "Lemon De". On nie zamierza na tym poprzestać! Oprócz zamachu stanu chce jeszcze zrobić kęsim żakietu!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!