Bez kategorii
Like

Obrona Ewangeli

11/11/2011
445 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Ostatnio często słyszy się oskarżenia o zakłamaniu chrześcijaństwa już w pierwszych wiekach jego istnienia, np. te związane z tekstami wybranymi przy redagowaniu Biblii.

0


Znalazłem dziś w internecie bardzo ciekawą i przekonywującą wypowiedź na ten temat. Zamieszczam ją na blogu by więcej osób miało szansę zapoznać się z tekstem.

Pseudoewangelie oraz rzekomo natchnione listy i apokalipsy odkryte w połowie XX wieku w Nadż Hammadi i innych miejscowościach w Egipcie rzeczywiście inspirują wielu ludzi. Teksty tego rodzaju na ogół nazywa się tekstami gnostycznymi lub apokryficznymi. Związku z tymi tekstami powstało wiele teorii, dlatego zastanówmy się nad niektórymi z nich. Rozważmy również dowody potwierdzające autentyczność czterech Ewangelii zamieszczonych w Biblii, oraz fakt, że zanim powstawały apokryfy, Ewangelie te były już w powszechnym użyciu.

Czy uknuto spisek?

W naszych czasach, kiedy to ogół społeczeństwa ma sceptyczny stosunek do Biblii i tradycyjnych religii, teksty gnostyczne i apokryficzne trafiają na podatny grunt. Pod ich wpływem ludzie zmieniają podejście do nauk Jezusa Chrystusa oraz do samego chrześcijaństwa. W przytoczonym na wstępie miesięczniku podano: „Ewangelia Tomasza oraz inne apokryfy poruszają serca wciąż rosnącej grupy osób, które mają potrzeby duchowe, ale nie ufają religii”. Szacuje się, że w samej Brazylii „istnieje co najmniej 30 ugrupowań opierających swe wierzenia na apokryfach”.
Odkrycie wspomnianych tekstów spopularyzowało teorię, według której w IV wieku Kościół katolicki uknuł spisek, by ukryć prawdę o Jezusie. Twierdzi się, że niektóre fakty z jego życia zawarte w apokryfach utajniono, a cztery Ewangelie występujące w dzisiejszej Biblii zmodyfikowano. Profesor religioznawstwa Elaine Pagels tak się wyraziła: „W końcu zaczynamy dostrzegać, że to, co nazywamy chrześcijaństwem — i co uznajemy za chrześcijańską tradycję — w gruncie rzeczy opiera się na niewielkim zbiorze źródeł starannie wyselekcjonowanych spośród dziesiątków innych”.
W opinii uczonych takich jak Pagels Biblia nie może być dla chrześcijan jedyną podstawą wiary; istnieją też inne autorytety — chociażby apokryfy. Na przykład w wyemitowanym przez BBC cyklu Tajemnice Biblii autorzy podają, że pisma apokryficzne przedstawiają Marię Magdalenę jako „nauczycielkę i przewodniczkę duchową pozostałych uczniów. Ona sama nie była uczniem, lecz apostołem dla apostołów”. O jej domniemanej roli Juan Arias pisze na łamach brazylijskiej gazety O Estado de S. Paulo: „Nieodparcie nasuwa się wniosek, że wczesny ruch chrześcijański, założony przez Jezusa, był na wskroś ‚feministyczny’, gdyż wyznawcy początkowo spotykali się w domach kobiet, które pełniły obowiązki księży i biskupów”.
Niejeden człowiek przykłada większą wagę do apokryfów niż do Biblii. Takie podejście rodzi jednak istotne pytania: Czy chrześcijanie mogą uznać dzieła apokryficzne za naprawdę miarodajne? Czemu dać pierwszeństwo, gdy zaprzeczają one naukom Biblii? I czy rzeczywiście w IV wieku uknuto spisek, by zataić treść pewnych ksiąg i usunąć z czterech Ewangelii ważne informacje o Jezusie, Marii Magdalenie i innych postaciach? Aby rozstrzygnąć te kwestie, przeanalizujmy fakty dotyczące jednej z czterech biblijnych relacji ewangelicznych.

Dowody związane z Ewangelią według Jana

Na początku XX wieku w Egipcie odkryto bezcenny manuskrypt, znany obecnie jako papirus Rylands 457 (P52). Zawiera on fragment Ewangelii według Jana, który we współczesnych Bibliach znajduje się w rozdziale 18, wersetach 31-33, 37 i 38. Manuskrypt ten należy do zbiorów Biblioteki Johna Rylandsa w Manchesterze. Stanowi najstarszy zachowany urywek Chrześcijańskich Pism Greckich. Zdaniem wielu uczonych powstał około roku 125, czyli zaledwie ćwierć wieku po śmierci Jana. Warto podkreślić, że tekst ten w zasadzie nie różni się od późniejszych rękopisów. Skoro tak wczesny odpis tej Ewangelii był już wtedy w obiegu w Egipcie (gdzie go odnaleziono), dobra nowina według Jana rzeczywiście musiała zostać spisana w I stuleciu, i to przez samego Jana — tak jak mówi Biblia. A zatem relację tę sporządził naoczny świadek.
Najstarsze dzieła apokryficzne powstały później, co najmniej sto lat po wydarzeniach, których dotyczą. Co prawda niektórzy specjaliści utrzymują, że są oparte na wcześniejszych pismach lub ustnych przekazach, ale nie ma na to żadnych dowodów. Dlatego warto się zastanowić: Czemu dać wiarę — relacji naocznych świadków czy doniesieniom ludzi żyjących sto lat po opisywanych wydarzeniach? Odpowiedź jest oczywista.
A co z twierdzeniem, że treść biblijnych Ewangelii zmieniono, by zataić pewne zdarzenia z życia Jezusa? Czy istnieją jakieś dowody, że w IV wieku postąpiono tak z Ewangelią według Jana? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy wziąć pod uwagę, że właśnie z tego stulecia pochodzi Kodeks watykański, jedno z najważniejszych źródeł, na których opiera się dostępny obecnie tekst Pisma Świętego. Gdyby w dzisiejszej Biblii występowały zmiany wprowadzone w IV wieku, musiałyby się one znajdować już w tym manuskrypcie. Na szczęście dysponujemy innym rękopisem zawierającym większą część Ewangelii według Łukasza i Jana. Chodzi o papirus Bodmer XIV-XV (P75), datowany na lata 175-225. Uczeni ustalili, że jego tekst niemal całkowicie pokrywa się z tekstem Kodeksu watykańskiego. Dowodzi to, że do biblijnych Ewangelii nie wprowadzono żadnych istotnych zmian.
Nie ma zatem podstaw, by twierdzić, że relacja Jana — oraz pozostałych trzech ewangelistów — podlegała w IV wieku jakimś modyfikacjom. Po zbadaniu zbioru manuskryptów odkrytych w Oksyrynchos w Egipcie dr Peter Head z Uniwersytetu w Cambridge napisał: „Ogólnie rzecz biorąc, rękopisy te potwierdzają wiarygodność najważniejszych manuskryptów uncjalnych [powstających od IV wieku i spisywanych wielkimi literami], które stanowią podstawę dzisiejszych wydań krytycznych. Nie znajduję w nich żadnych przesłanek, które radykalnie zmieniałyby nasze zrozumienie wczesnego przekazu tekstu NT [Nowego Testamentu]”.

Jakie nasuwają się wnioski?

Istnieją dowody, że w połowie II wieku chrześcijanie powszechnie akceptowali cztery Ewangelie — według Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Popularne w owych czasach dzieło Tacjana Diatessaron (po grecku „przez czterech”), powstałe w latach 160-175, opierało się wyłącznie na czterech kanonicznych Ewangeliach i nie uwzględniało żadnej ewangelii gnostycznej (zobacz przypis „W obronie Ewangelii”). Pod koniec II stulecia Ireneusz wyrażał pogląd, że muszą być cztery Ewangelie, tak jak są cztery strony świata, z których wieją wiatry. Chociaż jego porównanie może nie trafiać do przekonania, wypowiedź ta wskazuje, że w tym czasie za kanoniczne uchodziły tylko cztery Ewangelie.
Czego dowodzą wszystkie te fakty? Tego, że treść Chrześcijańskich Pism Greckich — a więc również czterech Ewangelii — przetrwała do naszych czasów właściwie w niezmienionej postaci. Nie ma uzasadnionych powodów, by wierzyć, że w IV wieku zawiązał się spisek mający na celu zmianę lub zatajenie jakiejś części Pisma Świętego, natchnionego przez Boga. Wręcz przeciwnie, biblista Bruce Metzger napisał: „Pod koniec II stulecia (…) wśród bardzo zróżnicowanych i rozproszonych zborów, działających nie tylko w świecie śródziemnomorskim, ale również na terenach od Brytanii po Mezopotamię, osiągnięto wysoki stopień jednomyślności w sprawie większej części Nowego Testamentu”.
W obronie prawdy ze Słowa Bożego stawali apostołowie Paweł i Piotr. Obaj stanowczo przestrzegali współchrześcijan przed przyjmowaniem nauk sprzecznych z tym, co im pierwotnie przekazano. Na przykład Tymoteuszowi Paweł polecił: „Strzeż tego, co ci powierzono, odwracając się od pustych mów, które bezczeszczą to, co święte, oraz od sprzeczności fałszywie tak nazywanej ‚wiedzy’. Popisując się taką wiedzą, niektórzy odstąpili od wiary”. Piotr zaś napisał: „Z mocą i obecnością naszego Pana, Jezusa Chrystusa, bynajmniej nie zapoznaliśmy was przez pójście za zręcznie wymyślonymi fałszywymi opowieściami, lecz przez to, że staliśmy się naocznymi świadkami jego wspaniałości” (1 Tymoteusza 6:20, 21; 2 Piotra 1:16).
Kilkaset lat wcześniej prorok Izajasz pod natchnieniem od Boga oznajmił: „Zielona trawa uschła, kwiecie zwiędło, lecz słowo naszego Boga będzie trwało po czas niezmierzony” (Izajasza 40:8). My także możemy być przekonani, że Ten, który natchnął pisarzy Biblii, zadbał też o przetrwanie tej Księgi do naszych czasów, tak „by ludzie wszelkiego pokroju zostali wybawieni i doszli do dokładnego poznania prawdy” (1 Tymoteusza 2:4).

Przypis „W obronie Ewangelii”:

Już w początkach chrystianizmu niektórzy krytycy twierdzili, że Ewangelie wzajemnie sobie zaprzeczają i dlatego nie zasługują na zaufanie. W obronie relacji ewangelicznych stanął syryjski pisarz Tacjan, żyjący między rokiem 110 a 180. Uważał, że wszelkie pozorne sprzeczności by zniknęły, gdyby te cztery sprawozdania umiejętnie zestawić w jednolitą narrację.
Tacjan podjął się tego zadania. Nie wiadomo, czy pisał w języku greckim, czy syryjskim. W każdym razie około roku 170 ukończył Diatessaron. Dlaczego ta nienatchniona kompilacja jest dla nas interesująca?
W XIX stuleciu krytycy Biblii zaczęli upowszechniać pogląd, jakoby żadna z Ewangelii nie powstała wcześniej niż w połowie II wieku. Gdyby tak było, nie miałyby one większej wartości historycznej. Ale odkryte z czasem starożytne manuskrypty z tekstem Diatessaronu dostarczyły rozstrzygającego dowodu, że w połowie II wieku cztery — i tylko cztery — Ewangelie były już dobrze znane i traktowane jako zamknięta całość.
Odnalezienie Diatessaronu oraz komentarzy do niego w językach arabskim, greckim, łacińskim i ormiańskim skłoniły biblistę Frederica Kenyona do napisania: „Odkrycia te ostatecznie rozwiały wszelkie wątpliwości, czym był Diatessaron, i dowiodły, że około 170 roku po Chr. cztery kanoniczne Ewangelie bezdyskusyjnie górowały nad wszystkimi innymi relacjami o życiu naszego Zbawiciela”. 

0

Garindor

4 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758