Może to recepta na obchody Święta Niepodległości w przyszłym roku.
Byłam wtedy w liceum. Po Polsce wędrował obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.
Nie jestem w stanie odtworzyć sobie daty tego wydarzenia. Z historii wędrówek obrazu wyczytałam, że powinien być w Warszawie 29 sierpnia 57 roku. Jestem jednak prawie pewna, że było to na wiosnę i to dużo później. Może rok 60, albo 61 gdy zdawałam maturę.
W sierpniu 57 roku zapewne byłam na wakacjach i choć formalnie byłam już uczennicą liceum im. Narcyzy Żmichowskiej z całą pewnością nie uczestniczyłam w szkolnych zajęciach i żadna siła nie zagnałaby mnie na Plac Teatralny.
A znalazłam się tam z całą klasą na szkolnej uroczystości. Jak pamiętam miały produkować się jakieś zespoły rozrywkowe. Obecność była obowiązkowa i argumentem było jak zawsze nie dopuszczenie do matury. Ponieważ na pochody pierwszomajowe nie chodziłam dla zasady ( albo jak wszyscy uciekałam po sprawdzeniu listy) starałam się dla równowagi „zaliczyć” odsłonięcia tablic różnych literatów, wizyty w teatrze i ( bardzo chętnie) Filharmonię.
Doskonale pamiętam, że nie bardzo interesowałyśmy się ( była to szkoła żeńska) obrazem, nawet nie wiedziałyśmy, że ma być na Starym Mieście, natomiast do białej gorączki doprowadził nas fakt, że zebrana na Placu Teatralnym młodzież została otoczona przez szczelny kordon MO i ORMO. Panowie trzymali się za ręce i nie pozwalali opuścić placu. Pilnowali nas młodzi chłopcy, przywiezieni zapewne na tę okazję „ z terenu”, dość grzeczni i onieśmieleni.
Ponieważ próby napierania tłumu na trzymających się za ręce „stróżów prawa” nie dawały rezultatu, nasza klasowa koleżanka Małgosia T. ( straszny łobuz w najlepszym tego słowa znaczeniu) wymyśliła szatański plan i przekazała nam szeptem instrukcję. Najlepiej zbudowane i najatrakcyjniejsze koleżanki miały rzucić się w wybranym punkcie na szyję najbardziej nieśmiałym milicjantom, w dodatku głośno piszcząc. Podziałało. Chłopcy nie wytrzymali i przerwali na chwilę kordon. Przez wyrwę przedarła się większość młodzieży i wszyscy popędziliśmy pod Katedrę na przywitanie obrazu Matki Boskiej.
W ten oto sposób siły MO i ORMO zapewniły wyjątkową frekwencję na uroczystościach związanych z wędrówką obrazu. Po czym poddały się i nie przeszkadzały modlącym się, których szeregi wzmocniły osoby przypadkowe, często nawet nie wierzące.
Piszę o tym, bo słyszałam, że 11 listopada Sejm został otoczony przez Krucjatę Różańcową. Tam też nikt nie zdołał przeszkodzić modlącym się. Może to recepta na obchody Święta Niepodległości w przyszłym roku.