Bez kategorii
Like

Oblicze bezrobocia wczoraj i dziś

17/02/2012
476 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Z dzisiejszej perspektywy rozwiązanie trudności z jakimi się borykała socjalistyczna gospodarka planowa wydaje się proste i oczywiste. Problemy przed, którymi dzisiaj stoimy mają zupełnie inną naturę i nie widać, żeby władze miały jakieś pomysły.

0


Czasy PRL pozostawiły w naszej pamięci obraz pustych półek sklepowych. Ciężko było kupić podstawowe produkty spożywcze. Kolejki oczekujących za lodówką, pralką i meblami ciągnęły się często przez wiele dni. Otrzymanie talonu na samochód w epoce Gierka było szczytem marzeń a oczekiwanie na własne auto trwało latami. Polacy zarabiali coraz więcej, chcieli też więcej kupować niestety towarów brakowało. Kraj przeżywał kryzys. Pieniądz tracił wartość i choć ceny były niskie to zrobienie zakupów nie było proste. Ustawowy nakaz pracy zlikwidował oficjalnie bezrobocie. Wszyscy poza nielicznymi wyjątkami pracowali a mimo to kłopoty z zaopatrzeniem w handlu były coraz większe. Pozornie kraj się rozwijał, realizowano  olbrzymie inwestycje w przemyśle ciężkim, budowano drogi i wielkie osiedla mieszkaniowe. Nie było klęsk żywiołowych, rozruchów społecznych czy problemów z sąsiadami ale odczuwało się powolne pogarszanie sytuacji gospodarczej.

Polska będąca krajem rolniczym, o dogodnych warunkach klimatycznych i urodzajnych ziemiach, teoretycznie zdolna do wyżywienia całego narodu nie była wstanie wyprodukować dostatecznej ilości mięsa, zboża, warzyw i owoców. W drugiej połowie lat 70. większość pożyczanych za granicą pieniędzy przeznaczano na zaspokojenie konsumpcji głównie na zakup żywności a przede wszystkim mięsa. W myśl niepisanej umowy społecznej, ceny jedzenia nie mogły rosnąć. Każda próba złamania przez władzę tej głównej zasady kończyła się gwałtownym protestem. Wydarzenia z roku 1956, 1970, 1976, 1980 były bezpośrednio poprzedzone podniesieniem cen na żywność. Pomimo dynamicznie rosnącego popytu ceny pozostały na niezmienionym poziomie. Rządzący państwem komuniści, trzymali się do upadłego ekonomii socjalistycznej. Doktryna kłóciła się z wolnym rynkiem. Partia planowała, ustalała kierunki rozwoju kraju i sterowała gospodarką. Sekretarze komitetów PZPR decydowali o wszystkim począwszy od nominacji na kierownicze stanowiska w zakładach pracy i administracji a skończywszy na najdrobniejszych sprawach. Ich decyzje nie podlegały dyskusji. 

Eksperyment socjalistyczny pokazał, że na dłuższą metę nie da się oszukać praw ekonomi i zastąpić wolnego rynku odgórnymi nakazami. Socjalistyczni decydenci utrzymując niezmienne i zaniżone ceny skupu doprowadzili do sytuacji w której produkcja  rolnicza stała się zupełnie nieopłacalna. Nie ma sensu analizować sytuacji rolników w czasach gierkowskich, ich biedy, ciężkiego życia i niezliczonych problemów. Pomińmy też lekceważący i pogardliwy stosunek nomenklatury komunistycznej do chłopów Polskich.

Indywidualni rolnicy rezygnowali ze sprzedaży swoich produktów po cenach oficjalnych ograniczając się do hodowli i upraw na własne potrzeby. Nastąpił masowy przepływ ludności wiejskiej do miast, które w ciągu 10 lat podwoiły liczbę mieszkańców. Państwowe molochy zapewniały stanowisko pracy i pozwalały spokojnie żyć z państwowej pensji. Nawet ci pozostali na gospodarstwach, żeby się utrzymać musieli podejmować dodatkową pracę. Pojawił się nowy typ pracownika chłopo-robotnik. Upaństwowione rolnictwo czyli Państwowe Gospodarstwa Rolne organizowane na wzór fabryk przemysłowych nie były wstanie zaspokoić rosnących potrzeb. Wobec zamrożonych cen skupu brakowało motywacji do rozwijania hodowli i upraw. W ekonomii liczy się zysk a tego zysku nie było. Ta prosta prawda nie trafiała do świadomości komunistycznych elit. Rósł popyt, który zaspokajano importem na kredyt. Państwo zadłużało się coraz bardziej aż w końcu przyszedł kres. Ekipa Edwarda Gierka stanęła przed ścianą, której nie była w stanie pokonać. Tak to niedoceniani przez przywódców partii robotniczej rolnicy pogrzebali wielkie plany i marzenia budowy wielkiego socjalistycznego przemysłu w Polsce. Ideologiczny mur nie pozwalał na zmiany systemowe. Musiało dojść do przełomu.Nie powiodły się próby reform rynkowych w drugiej połowie lat 80. Dopiero zmiany polityczne zapoczątkowane w 1989 roku pozwoliły na przywrócenie wolnego rynku i swobodny handel towarami. Najlepszym lekarstwem na kryzys gospodarki socjalistycznej okazało się przywrócenie w handlu równowagi cen popytu i podaży.

 Mądry Polak po szkodzie a przed szkodą głupi. Z dzisiejszej perspektywy rozwiązanie trudności z jakimi się borykała socjalistyczna gospodarka planowa wydaje się proste i oczywiste. Problemy przed, którymi dzisiaj stoimy mają zupełnie inną naturę i nie widać, żeby władze miały jakieś pomysły. Brak generalnych rozwiązań nie mówiąc już o szczegółowej strategii działania.  Rosnące bezrobocie, młodzież pozbawiona perspektyw zawodowych, masowe wyjazdy Polaków za granice nie napawają optymizmem i może się wydawać, że nie mają nic wspólnego z problemami z poprzedniej epoki.

Ekonomiczny punkt widzenia pozwala na znalezienie pewnych analogii.Poprzednio nie opłacało się być rolnikiem a dziś nie opłaca się być przedsiębiorcą.Prowadzenie indywidualnej działalności gospodarczej jest dla przeważającej grupy osób koniecznością. Polacy w większości zakładają niezależne firmy bo nie mają innego sposobu na uzyskanie środków do utrzymania rodziny. Uzyskanie pracy na państwowej posadzie udaje się nielicznym. Znalezieni zatrudnienia u innego pracodawcy za godziwą zapłatę wymaga wyjątkowych kwalifikacji. Wykształcenie wyższe nie gwarantuje już dobrych zarobków, bardziej liczy się wąska specjalizacja, zdolności i dyspozycyjność wtedy można starać się o pracę w zagranicznych koncernach. Pomimo nie sprzyjających warunków ludzie decydują się na ryzyko prowadzenia firmy na własny rachunek. Nie raz zastawiają cały swój osobisty majątek i liczą na szczęście w interesach. Trudności jakie napotykają skutecznie odstraszają kolejnych. Wyjątkowo nieprzyjazny klimat dla rodzimej przedsiębiorczości sprawił, że ponad dwa miliony Polaków wyjechało z kraju. Przy bezrobociu na poziomie 13,5 % drugie tyle osób opuściło Polskę z braku pracy. Generalnie nie opłaca się prowadzić firmy. Im bardziej się to nie opłaca tym mniej osób się na to decyduje. Wraz z malejącą chęcią zarabiania na własny rachunek i bogacenia się spada ochota do zatrudniania nowych pracowników. W europie 80% miejsc pracy tworzy drobny biznes kłopoty tego sektora mają decydujący wpływ na wskaźnik bezrobocia. Oprócz wysokich podatków mamy szereg innych danin i kosztów, którymi obarczane są małe firmy. To jest zwyczajne obdzieraniem ze skóry. Przykładowo podatek od nieruchomości dla firm jest kilkadziesiąt razy wyższy niż dla pozostałych obywateli, samorządy lokalne nakładają go zwykle w maksymalnej wysokości. Na właścicieli przedsiębiorstw przerzuca się szereg kosztów będących obowiązkiem państwa jak choćby konieczność płacenia za zwolnienia lekarskie pracowników i badania. Nawet jeśli pracownik nie pracuje i nie wytwarza to często trzeba za niego sporo płacić. Dlaczego ma to robić firma? W przypadku pracodawcy zatrudniającego kilku pracowników jest to naprawdę poważny problem. Zakłamywanie rzeczywistości przez sztuczne kreowanie miejsc pracy dotacjami jedynie osłabia rynek poprzez dalsze obniżanie marży a w konsekwencji rentowności przedsiębiorstw. Zakupy do nowopowstających firm nakręcają popyt zagranicznym producentom urządzeń. Trzeba to wyraźnie powiedzieć. Polityka psucia rynku to ślepa uliczka. Obecna ekipa rządowa razem z parlamentem, włącznie z opozycją, nie widzi potrzeby zwiększenia opłacalności prowadzenia własnego biznesu. Zamiast wzmocnić pozycje środowiska gospodarczego przez powołanie samorządu gospodarczego wprowadza się regulacje wyciskające z gospodarki i rynku pracy ostatnie krople krwi.

Donald Tusk tak jak Gierek najpierw zadłuży państwo a później stanie bezradny nie wiedząc co dalej robić. Utrata społecznego zaufania i protesty społeczne zachęcają rząd do zachowań populistycznych. Na obywateli pracujących na własny rachunek będą nakładane kolejne haracze a legalna praca stanie się dobrem jeszcze trudniejszym do uzyskania. Spadnie liczba polskich firm a w ślad za tym proporcjonalnie wzrośnie bezrobocie. Więcej za to będzie towarów i usług oferowanych przez firmy zagraniczne korzystające ze zwolnień w opłatach i potrafiące obronić się przed drapieżnością fiskusa.

Tak jak kiedyś mięso tak dziś praca jest importowana na kredyt. Zadłużenie Polski narasta lawinowo, rząd zabrał już pieniądze odkładane na nasze emerytury, z rezerwy demograficznej, z funduszu drogowego i skąd się tylko da. Rosną podatki, akcyza na paliwa i energię elektryczną. Zmniejszane są wydatki na leczenie i leki, opiekę społeczną, szkolnictwo i obronność kraju. Ograniczane są dotacje na zadania zlecone dla samorządów lokalnych. Systematyczny rozrost administracji obniża wskaźnik bezrobocia ale odbywa się niewspółmiernie dużym kosztem dodatkowych obciążeń przedsiębiorców.

Dobrze zorganizowane grupy społeczne skutecznie bronią swoich interesów. Mali przedsiębiorcy stanowiący 97% polskich firm nie mają żadnej reprezentacji i na ich barki nakłada się kolejne ciężary dla wielu nie do udźwignięcia.

 

 

 

 

 

 

0

szafran

Kilka slów o tym co wazniejsze niz wlasna korzysc

65 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758