esbek pisze o sobie, że był co najwyżej esbekiem-nieudacznikiem, biseksualnym dziwkarzem i pijaczyną, który którego „praca operacyjna” polegała co najwyżej na zbieraniu kompromatów na różnych ludzi
Wyobraźmy sobie, że w 1968 roku, 23 lata po zakończonej II Wojnie Światowej, emerytowany Obersturmbannführer Lars Reiner, pisze otwarty list do jednej ze swoich byłych ofiar.
W liście tym kpi z oporu jaki tenże stawiał wobec III Rzeszy i przedstawia stan w jakim znalazł się kraj, który bez sensu stawiał opór cywilizacji wprowadzanej m.in. za pośrednictwem urzędników z Alei Szucha 25.
Prawdopodobne ?
Mało prawdopodobne.
Przynajmniej nie w RFN 23 lata po upadku czarnej dyktatury.
W Polsce, 23 lata po rzekomym upadku czerwonej dyktatury, nie tylko możliwe ale i ziszczone.
Oto były esbek, pułkownik MO z Olsztyna, na taki eksces sobie pozwolił. Wysmażył list do prezesa Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Warmińsko-Mazurskiego PRO PATRIA Władysława Kałudzinskiego:
„Ani ja, ani znani mi funkcjonariusze tej służby nie prowadziliśmy działalności wrogiej Polsce. Co do zwalczania patriotów natomiast, sytuacja jest dwuznaczna, bo przypisujesz pan sobie ten tytuł, ja natomiast mam w tym przedmiocie zupełnie odmienne zdanie, co wyjaśniłem w powyższym tekście opisem skutków działań „Solidarności”, której był pan aktywistą. To dlatego z pełną świadomością i rozmysłem zwalczałem takich jak pan. Długo jeszcze będzie Polska wychodzić ze ślepej uliczkę, w którą żeście ją wpędzili realizując swe obłędne wyobrażenia o wolności, suwerenności i demokracji. I nieprędko z niej wyjdzie”
Kim był Poczmański ? Za opracowaniem IPN "Twarze olsztyńskiej bezpieki":
Poczmański
Wiesław
s. Witolda
ur. 12 stycznia 1938 r.
Przebieg służby:
1 VI 1962 – oficer operacyjny Wydziału II SB Komendy MO Miasta Stołecznego Warszawy,
7 IV 1964 – 21 VII 1965 – słuchacz Szkoły Oficerskiej Nr 1 CW MSW w Legionowie,
26 VII 1965 – do dyspozycji zastępcy Komendanta MO Miasta Stołecznego Warszawy,
3 IX 1965 – oficer operacyjny Wydziału II SB Komendy MO Miasta Stołecznego Warszawy,
1 IV 1967 – inspektor Wydziału II SB Komendy MO Miasta Stołecznego Warszawy,
15 XII 1967 – inspektor Wydziału IV Departament III MSW w Warszawie,
15 IX 1971 – 15 VI 1974 – odbył cykl doskonalenia zawodowego MSW Departamentu III w Warszawie,
3 X 1975 – słuchacz Akademii Spraw Wewnętrznych w Legionowie,
24 VI 1978 – do dyspozycji dyrektora Departamentu Kadr MSW w Warszawie,
25 VI 1978 – starszy inspektor Wydziału IV Departamentu III MSW w Warszawie,
15 VII 1980 – 26 VII 1980 – delegowany służbowo do ZSRR,
1 V 1981 – starszy inspektor Wydziału I Departamentu III MSW w Warszawie,
31 V 1981 – I sekretarz PZPR w MSW w Warszawie,
30 XI 1981 – 3 XII 1981 – delegowany służbowo do Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej,
30 III 1982 – do dyspozycji dyrektora Departamentu Kadr MSW w Warszawie,
1 V 1982 – zastępca Komendanta Wojewódzkiego ds. SB KW MO w Olsztynie,
1 VIII 1983 – zastępca szefa WUSW w Olsztynie.
Zwolniony ze służby 31 sierpnia 1990 r.
Awanse:
sierżant MO – 22 VII 1964,
podporucznik MO – 22 VII 1965,
porucznik MO – 30 V 1968,
kapitan MO – 22 VII 1972,
major MO – 24 VI 1978,
podpułkownik MO – 1 IV 1982,
pułkownik MO – 17 IX 1986.
Tradycje rodzinne – oczywiste. Za wpisem esbeka:
Ojciec w 1945 roku został I sekretarzem Komitetu Dzielnicowego PPR na Powiślu , a zraz później, gdy zdecydowano, że dzielnicy Warszawa-Powiśle nie będzie, objął tę funkcje na Woli.
Kim jest Poczmański w "wolnej Polsce" ? Prawdopodobnie stypendystą ZUS i to jak podejrzewam z wcale nieskromną emeryturką. Ponadto jest radosnym emerytem, nie nękanym przez przeszłość, któremu nieobca jest aktywność publicystyczna, która przejawia się w sporadycznym pojawianiu się na łamach NIE (a jakże), a także w roli blogera jajakobyły.bloog.pl, i częstego komentatora w wielu miejscach w sieci.
Dodatkowo ma także swój profil na facebooku:
Takie oto mamy czasy – od esbe do efbe…
Ludziom o odpornych żołądkach i silnych nerwach polecam przeszukanie sieci – czyli analizę operacyjną, jak to mawiali SB-manni – hasła "wiesław poczmański", można dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy z życia establiszmętów III RP.
Sam esbek pisze o sobie, że był co najwyżej esbekiem-nieudacznikiem, biseksualnym dziwkarzem i pijaczyną, który którego "praca operacyjna" polegała co najwyżej na zbieraniu kompromatów na różnych ludzi:
w służbowej szafie przeznaczonej do przechowywania akt, które są definiowane w przepisach o archiwach państwowych, przechowywał zdjęcia różnych facetów na golasa.
Rzecz pochodzi z roku 2007, gdy podczas panowania pisowskiego terroru, raz jeden, jedyny w życiu, pułkownik SB otarł się o kłopoty z prawem:
NIE, 29/2007, Bożena Dunat
Burza we włosach łonowych Były wojewódzki szef SB płk Wiesław Poczmański odpowie za zniszczenie porno-fotosów. Stefan Śnieżko, były senator i zastępca prokuratora krajowego, zarzuca mu popełnienie zbrodni komunistycznej polegającej na zniszczeniu dokumentów określonych w art. 3 ustawy o ujawnianiu informacji organów bezpieczeństwa. Los zbrodniarza Poczmańskiego leży w rękach IPN, który przeprowadzi śledztwo. Poczmański nie przyznaje się do popełnienia zbrodni, lecz jedynie komunistycznego występku. Historia ma znaczenie ponadlokalne, bo wskazuje, że trzeba natychmiast zabrać się do cerowania przepisów dotyczących IPN. Na początku lata w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie IPN otworzył wystawę „Twarze olsztyńskiej bezpieki”. Wśród 78 zaprezentowanych jest Poczmański. Pułkownik na wystawę nie poszedł, za to udzielił wywiadu miejscowej gazecie. Rozmawiał z dziennikarzem przez telefon, nie zażądał autoryzacji. W publikacji znalazło się zdanie, że niszczył akta. Śnieżko zarzucił mu popełnienie zbrodni właśnie na podstawie tego samooskarżenia. Jedynym dowodem ma być fakt, że materiały dotyczące Śnieżki, które były oberprokurator dostał z IPN, są zdekompletowane. W Olsztynie rozpętała się burza. Za Poczmańskim stanęli pragmatycy nielubiący wydawania publicznych pieniążków na bezsensowne śledztwa i starzy kumple przekonani, że w szafie takiego picera mógł leżeć jedynie nieodkonserwowany pistolet i parę butelek wódki. Za Śnieżką stanęło Stowarzyszenie Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Warmińsko-Mazurskiego Pro Patria, którego szef osobiście zaniósł donos do prokuratora. Stowarzyszenie nie toleruje sytuacji, w której gdy przystoi pokuta i włosienica, ktoś pcha się w towarzystwo przyzwoitych Polaków. Żywy pułkownik SB to dla Pro Patrii nie lada gratka. Ostatnio zajmowało się sprawą mniejszej rangi. Wdeptało w ziemię faceta, którego inny facet ciepło przypomniał w wywiadzie dla polonijnej gazetki „Goniec” ukazującej się w Toronto. Stowarzyszenie zaprotestowało, bo pisemko z drugiej półkuli poświęciło całą frazę wywiadu komuś, kto ćwierć wieku temu dwukrotnie zachował się w sposób godzien „najwyższej pogardy”. Po pierwsze wsypał kolegę, który powiesił w oknie transparent NSZZ „S”, po wtóre świadczył przed sądem w sprawie nieprawidłowości finansowych w NSZZ „S”. Poczmański tłumaczy, że w wywiadzie, którego udzielił, słowo „akty” pomieszało się ze słowem „akta”. Do wszczęcia sprawy karnej, w wyniku której może trafić za kratki, doprowadziła więc literówka. Bo Poczmański przyznaje się do zniszczenia całej zawartości tajnej szafy z wyjątkiem pistoletu i maski przeciwgazowej, które to dobra przekazał UOP, ale zapewnia, że trzymał w niej wyłącznie zdjęcia obywateli uprawiających seks z jego współpracownicą oraz listę własnych kochanek. Panna była działaczką nielegalnej struktury i artystką. – Potrafiła chłopa doprowadzić do takiej sytuacji, że przez kilka dni po spotkaniu z nią stawało mu najwyżej serce – wyjaśnia Poczmański. – Ta artystka miała hopla na punkcie fotografowania na nagusa swych partnerów. Czyniła to z ukrycia, w przedziwnych dla nich sytuacjach i jak dziecko cieszyła się oglądając później te zdjęcia. A zakres kontaktów miała spory: od wierchuszki partyjno-administracyjnej województwa do wierchuszki struktur nielegalnych. Pułkownik zapewnia, że na podstawie materiałów z szafy nie dokonał żadnego werbunku. Jednak gdy któryś z działaczy zaczynał bawić się w posłannictwo, prosił artystkę, aby odbyła z nim seans odprężenia. Od razu facet nabierał bardziej przyjaznego stosunku do bliźnich, nawet tych z drugiej strony barykady. Akty będące efektem estetycznej wrażliwości artystki mogły stać się aktami w sensie dokumentacji operacyjnej dopiero po przetworzeniu. Wówczas ich niszczenie istotnie byłoby przestępstwem. – Kiedy jednak popatrzyłem na fotografię pewnego znanego człowieka, na której jego wysokie czoło wyłaniało się spośród burzy łonowych włosów, bo akurat uprawiał seks po francusku, to jego widok wzbudzał we mnie tak pogodny nastrój, że do głowy nie przychodziły mi myśli o tzw. operacyjnym wykorzystaniu materiału – opowiada Poczmański. Zniszczył zdjęcia dla dobra ojczyzny. Gdyby budowniczowie IV RP zobaczyli, z kim spośród różnych szczebli władzy PRL zeszwagrowali się na jego znajomej, runąłby na pysk cały etos i spory fragment mitu założycielskiego Nowej Polski. No bo jak tu pokazać młodzieży walkę z bezbożnym reżimem, a zarazem dowody ulegania diabelskim pokusom, z którymi walka miała prowadzić do moralnej odnowy społeczeństwa. Poczmański nie uważa się za niewinnego. Nadużycie, którego dokonał, polegało na tym, że w służbowej szafie przeznaczonej do przechowywania akt, które są definiowane w przepisach o archiwach państwowych, przechowywał zdjęcia różnych facetów na golasa. Gdy czyta przepisy ustawy o IPN, która w art. 2 zawiera określenie zbrodni komunistycznej, to sobie myśli, że jego historia pozwoli znacząco uzupełnić ten zbiór przepisów. Istnieje niespójność pomiędzy przywołaną ustawą o IPN a kodeksem karnym. Ustawa mówi o zbrodniach komunistycznych, a kodeks karny w art. 7 stanowi, że przestępstwo może być zbrodnią albo występkiem. Brakuje konstrukcji występku komunistycznego, co by wprowadzało spójność pomiędzy kodeksem karnym a ustawą o IPN, która także zawiera przepisy karne. – Wykorzystując służbową szafę do przetrzymywania w niej wykazu swych kochanek dopuściłem się występku, który zgodnie z przesłankami ustawy o IPN ma podłoże ideologiczne, a zatem w moim przypadku komunistyczne. Taki występek powinien mieć znacznie dłuższy okres przedawnienia, a poza tym powinien być karany ze znacznie większą surowością niż np. seksualne nadużycia koalicjanta panującego nam dzisiaj PiS – mówi Poczmański. – Idąc dalej tym tokiem rozumowania proponowałbym wprowadzenie instytucji wykroczenia komunistycznego. Człowiek, który nie jest skażony komunistyczną przeszłością i zakłóca ciszę nocną, czyni to ze względu na nieprecyzyjne pojmowanie przysługujących mu swobód. Komunista, który zakłóca, kieruje się oczywiście zamysłem utrudnienia wypoczynku ludziom trwale budującym IV RP i powinien za to ponieść znacznie surowsze konsekwencje.
Co ciekawe, esbek zasłynął dwa lata później przy okazji olsztyńskiej afery z prezydentem Małkowskim – Ostatni esbek pisze bloga : NewsBar
Wracając do tytułowego Obersturmbannführera Larsa Reinera. Oczywiście nie chciałbym nobilitować esbeka porównaniem do brawurowo odegranej i całkowicie fikcyjnej postaci z filmu Czas honoru. Nie ten kaliber, nie ta osobowość i nie ten, niestety, urok, którego nie szczędził niezrównany Piotr Adamczyk.
Jednak jest coś frapującego kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że bywają na świecie systemy znacznie sprawiedliwsze – nie wszyscy SS-mani czy gestapowcy zostali po wojnie osądzeni i skazani. Wielu przeżyło wojnę, wtopiło się w nową rzeczywistość i starało nie wychylać. Przynajmniej mało komu przychodziło do głowy obnosić się ze swoją parszywą służbą, bo wielu kariery jednak robiło, i to wcale nie pośledniego gatunku.
Ale żeby gestapowiec posuwał się do kpin ze swoich ofiar…
W Polsce mamy jednak zupełnie inną jakość.