„Kibice zawsze się bili. Takie opowieści, że „kiedyś to publiczność była spokojna”, „kiedyś to słyszało się na meczach tylko sędzia kalosz”, może pan śmiało włożyć między bajki.”
Polecam wywiad z dr Robertem Gawkowskim, historykiem sportu.
"[…] – Ja odnoszę wrażenie, że planem produkcyjnym na EURO wśród części intelektualistów było utyskiwanie na nastroje, jakie wzbudza u kibiców np. mecz Polska – Rosja…
– Utyskiwanie niesłuszne. Widowiska sportowe i mecze są dziś substytutem wojny. Te emocje przekładały się kiedyś na wojnę, a dziś są rozładowywane w ten sposób. I zamiast się zżymać, powinni powiedzieć: chwała sportowi za to! Nie jest przypadkiem, że walka reprezentacji narodowych stała się ważniejsza wraz z tym, jak wojny stawały się w Europie czymś nienormalnym. Stawiam nawet tezę, że sport i wspólna reprezentacja był jedną z nielicznych płaszczyzn porozumienia np. wśród narodowości II Rzeczpospolitej.
– Dominuje przekonanie, że dziś piłka nożna przyciąga jak magnes bójki, agresję.
– Kibice zawsze się bili. Takie opowieści, że "kiedyś to publiczność była spokojna", "kiedyś to słyszało się na meczach tylko sędzia kalosz", może pan śmiało włożyć między bajki. Na stadionach tłukliśmy się "po mordach" i walczyliśmy ze sobą, ile wlezie. Dziś emocje są dokładnie takie same. Nic nowego.
– Rujnuje pan piękną legendę o "stadionowym zdziczeniu obyczajów".
– Już w 1911 roku Tadeusz Boy-Żeleński napisał "Kuplet futbolisty". I już w nim pisał o tym, że przy okazji przyjazdu drużyny z Debreczyna ludzie leją się po mordach, są przekleństwa… Reakcje kibiców w wyniku emocji sportowych bywały zresztą przeróżne. W latach 50. w Borku pod Krakowem miejscowa drużyna grała fatalnie. I nocą jej kibice wdarli się na stadion i na znak sprzeciwu zaorali murawę boiska. SB miała pełne ręce roboty."
http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/pierwszego-gola-dla-polski-strzeli-zyd_263644.html