Bez kategorii
Like

O środowiskach raz jeszcze. I o Mrówce

31/10/2012
645 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Środowiska nie istnieją. A jeśli już to rozpadają się po krótkim czasie, a te które trwają dłużej to po prostu zorganizowane bandy.

0


 Ponieważ mam absolutnie odwrotne niż Toyah i całkowicie ponure przeczucia jeśli idzie o wszystkie docierające do nas rewelacje na temat Smoleńska, postanowiłem się nimi nie zajmować w ogóle. Napiszę dziś o czymś innym, o próbach porozumienia ponad podziałami raz jeszcze i o pułapkach, które czekają na człowieka wykształconego na sposób humanistyczny.

Pojawił się w blogosferze, a konkretnie w salonie24 niejaki Kazimierz Mrówka. Od razu było wiadomo, że pan ów jest niedoświadczony i po prostu bezgraniczne naiwny. Przedstawił się z imienia i nazwiska z miejsca właściwie powiedział kim jest, a jest wykładowcą na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, cokolwiek by to nie znaczyło, no i najważniejsze – Mrówka rozpoczął od pouczania innych blogerów. W tym mnie. Ja go za to zwyczajnie wyrzuciłem z bloga, bo prowadzę tu poważny interes i nie mam czasu na zabawy z małolatami, w dodatku aspirującymi. Mrówka zaliczył wtedy pierwszy sukces, bo napisał tekst ze słowem „coryllus” w tytule i zebrał 300 komentarzy. Potem było już tylko gorzej. Zajmował się bowiem nasz bohater tłumaczeniem jakiejś przemądrej francuskiej księgi pod tytułem „Podróż dookoła mojego pokoju”. Robił to w sposób charakterystyczny dla ludzi pysznych i niedoświadczonych życiowo – bez szacunku dla czytelnika, co zostało przez tegoż czytelnika z miejsca wykryte i pies z kulawą nogą na blog Mrówki Kazimierza nie zaglądał. Ja tam zajrzałem raz czy dwa, bo mi się go zrobiło żal. Tym bardziej, że występował Kazimierz w kostiumie szczerego, a do tego wykształconego i znającego języki patrioty. Co zapewne ludzie doradzający mu blogowanie przedstawiali jako atuty i rzecz potrzebną ku zbudowaniu ideowemu tej zdziczałej i nie szanującej autorytetów prawicy. W mojej ocenie jest to oczywiście prosta droga do klęski i zapomnienia. Nie byłoby jeszcze tak źle, bo Mrówka mógłby kręcić sobie te kółka dookoła pokoju, aż w końcu jakaś dziewczyna by się nim zainteresowała, ale on podjął się jeszcze akcji misyjnej. Do swojego zaś i tak nieciekawego emploi dodał „świetne kontakty ze studentkami i studentami, z którymi chodzi na piwo”. Równie dobrze mógłby sobie strzelić w łeb. Albo włożyć głowę do kominka, w którym pali książkami Tokarczukowej. O tym też zresztą napisał tekst. Tak wyposażony poszedł Mrówka nawracać pantryjotę i jego kolegów satanistów. Z tego co wiem robił to na blogu istoty podpisującej się nickiem Tessa, która swój nick ilustruje profilem jakiejś damy w balowej sukni. Wniosek stąd prosty, że ma krótkie nogi i jest przysadzista. Inaczej przecież nie zamieściłaby tego profilu. O tym co pantryjota i jego przyjaciele zrobili Mrówce możecie sobie przeczytać tutaj.

http://allahuakbar.salon24.pl/459104,spisek-prochowy-i-dezintegracja-kazimierza-mrowki

Nie ma się tutaj co rozpisywać o tych ludziach, których należałoby po prostu zdemaskować i pokazać w sieci ich zdjęcia, a także opisać ich dotychczasowe dokonania, bo co do tego, że jakieś i to poważne mają, nie może być wątpliwości. Bez tego nie zdobyliby się na tak czarne chamstwo. Niektóre z tych osób są zasłużone dla kultury, a może nawet dla sztuki. Tak sądzę.

Istotne jest to po co Mrówka tam polazł. Otóż zrobił to ponieważ on czuł i pewnie czuje nadal wspólnotę duchową z tymi ludźmi. Tak to się chyba nazywa, ten ściek – wspólnota duchowa? Czy może się mylę? Mrówka poszedł tam bo serio potraktował to ich gadanie i wierzył, że sprawy tak powierzchowne jak sympatie polityczne są niczym wobec wspólnych, głębokich, humanistycznych zainteresowań. Wyczuł poza tym, że tamci mają jakieś legitymacje w kieszeni, być może podobne do tej którą on również posiada, że także chodzą na piwo ze studentkami i studentami. Miał powody, żeby czuć do nich zaufanie, bo oni podobnie jak on nienawidzą takich jak ja. I zawiódł się srodze Mrówka Kazimierz co było do okazania wyżej. Zawiódł się, bo nie ma żadnej duchowej wspólnoty, a środowiska powstają nie dlatego bynajmniej, że ludzie lgną do siebie przyciągani magnetyzmem umysłu i serca, ale dlatego, że ktoś wyznacza im zadania do wykonania. Im więcej buziaczków przesyła pantryjota dla innych satanistów tym głębiej jestem o tym przekonany. Skaza ta jest widoczna od początku, odkąd zaczęto tworzyć pierwsze wspólnoty ludzi wolnomyślnych i swobodnych obyczajowo. I ja tutaj jeszcze raz wrócić muszę do swojej książki „Baśń jak niedźwiedź. Tom II”, gdzie opisałem dwóch agentów, jednego sułtańskiego i weneckiego używającego pseudonimu Kallimach, a drugiego cesarskiego nazwiskiem Konrad Celtis. Ludzie ci zjawili się pewnego dnia w Krakowie i zaczęli deprawować studentów tamtejszej akademii. Czynili to za pomocą pieniędzy, seksu i czarów. Cała zaś akcja zyskała spory rozgłos i nazwano ją humanizmem. Oni także mieli świetny kontakt ze studentami i studentkami, także chodzili z nimi na piwo.

Ktoś może mi zarzucić, że ja teraz nobilituję takiego prostego i agresywnego durnia jak pantryjota i kogoś tak beznadziejnie pozbawionego talentu jak waldburg. Nie o to chodzi. Ważny jest ten, wcale nie tak głęboko ukryty mechanizm. Środowiska nie istnieją. A jeśli już to rozpadają się po krótkim czasie, a te które trwają dłużej to po prostu zorganizowane bandy. Być może Mrówka także należy do jakiejś bandy, tyle że słabej i niezorientowanej w co się gra. Do bandy, która kazała mu szukać kontaktu z innymi bandami, a on się na to biedny połaszczył. Jeśli tak było to niech Pan Bóg ma w opiece Kraków skąd pochodzi Mrówka i tamtejszych luminarzy, bo zabierając się za takie pomysły, mogą co najwyżej trafić do telewizji śniadaniowej. Wsadzą ich gdzieś pomiędzy panią z pieskiem a szkockiego dudziarza. Tak, po prostu, żeby ludzie wiedzieli, że świat jest piękny i zróżnicowany.

 

Przypominam, że dziś ostatni dzień promocji. Od jutra tom I Baśni jak niedźwiedź znów kosztował będzie 40 złotych plus koszta wysyłki. Dziś jeszcze sprzedajemy go po 15 złotych plus koszta wysyłki.

 

Szanowni czytelnicy, dzięki uprzejmości Pana Witolda Zielińskiego, który zajmuje się zawodowo łączniem dźwięku i obrazu otrzymałem link do całej relacji z Klubu Ronina. Widać tam dokładnie tych facetów, którzy zadają pytania i widać co oni wyplatają. Nagranie jest bardzo dobre i bardzo długie. Zamieszczam je więc tutaj, bo nie ma ono szans ukazać się w portalu niezalezna.pl z przyczyn, które tu właśnie dokładnie opisałem.

target=”_blank”>

 

 

Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:

 

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź

Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin

Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie

Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie

W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie

U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25

W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim

W księgarni Biały Kruk w Kartuzach

W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.

W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.

No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758