Bez kategorii
Like

O śmiesznych niemieckich żartach i o policji myśli

17/02/2011
291 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

 Może jest to związane ze zbliżającą się rocznicą smoleńskiej masakry, a może jest jakoś tak, że w szumie wydarzeń, przychodzą przeróżne rzeczy do głowy, ale stało się, że zacząłem sobie wspominać czasy, kiedy to prezydent Lech Kaczyński jeszcze żył, a jego straszna śmierć wyłącznie kołatała się w najbardziej czarnych umysłach. Przypominam więc sobie dni, kiedy to jacyś Niemcy opublikowali w jakiejś swojej gazecie jakiś tekst, w którym napisali, że Lech Kaczyński jest kartoflem, a jego brat, ponieważ nie ma żony, śpi z mamą.        Śmiechu oczywiście było co niemiara, a ów kartofel stal się nawet częścią popkulturowego wystroju polskiej przestrzeni publicznej. Doszło nawet do tego, że w drobniejszych sklepikach z pamiątkami, pojawiły się przypinki i koszulki z zabawnie stylizowanymi kartoflami. Ponieważ […]

0


 Może jest to związane ze zbliżającą się rocznicą smoleńskiej masakry, a może jest jakoś tak, że w szumie wydarzeń, przychodzą przeróżne rzeczy do głowy, ale stało się, że zacząłem sobie wspominać czasy, kiedy to prezydent Lech Kaczyński jeszcze żył, a jego straszna śmierć wyłącznie kołatała się w najbardziej czarnych umysłach. Przypominam więc sobie dni, kiedy to jacyś Niemcy opublikowali w jakiejś swojej gazecie jakiś tekst, w którym napisali, że Lech Kaczyński jest kartoflem, a jego brat, ponieważ nie ma żony, śpi z mamą.

 

     Śmiechu oczywiście było co niemiara, a ów kartofel stal się nawet częścią popkulturowego wystroju polskiej przestrzeni publicznej. Doszło nawet do tego, że w drobniejszych sklepikach z pamiątkami, pojawiły się przypinki i koszulki z zabawnie stylizowanymi kartoflami. Ponieważ jednak Niemcy to jak by nie było Niemcy, dowcip z mamą okazał się szczęśliwie zbyt wulgarny nawet jak na – jak wiemy pokaźne – możliwości naszej klasy inteligenckiej, więc pozostał tylko ów kartofel. No a skoro kartofel, to i cała reszta. W tym wypadku, między innymi informacja – najpierw wrzucona ot tak sobie, nawet nie wiadomo, przez kogo, a następnie już tylko powtarzana od ucha do ucha – że nasz prezydent cierpi na chroniczną sraczkę.

 

     Ktoś mi powie, że przywiązuję zbyt dużą wagę do plotek i drobnych medialnych złośliwości. Że jeśli przyjrzeć się Polakom od strony statystyki, taki TVN24 ogląda zaledwie kilka procent społeczeństwa, a połowa z tej gromadki nawet nie interesuje się polityką. A więc to co powie Grzegorz Miecugow, czy tym bardziej jakiś Knapik czy Pochanke, nie ma najmniejszego znaczenia dla kształtowania publicznej opinii. I pewnie będzie miał rację, tyle że tak to się jakoś dzieje, że z tych kilku procent, po pewnym czasie – drogą typu ‘podaj dalej’ –  robi się procent dwadzieścia, albo trzydzieści, i tego już zwalczyć nie sposób. Choćby dlatego, że tego, jak to się stało, że ta bania aż tak mogła urosnąć, możemy się wyłącznie domyślać.

 

     A to że urosła to fakt potwierdzony jak najbardziej empirycznie. Bo oto wystarczyło spojrzeć na satyryczny rysunek reżimowego żartownisia Andrzeja Mleczki, który swego czasu uzyskał zasłużoną popularność, a dziś jest do kupienia wraz z całą kolekcją innych dowcipów w jak najbardziej publicznych miejscach. Wspominałem zresztą już o nim na tym blogu. Oto jedzie sobie czarna limuzyna, na limuzynie powiewa biało-czerwona chorągiewka, a żeby już nikt nie miał wątpliwości, kto tą limuzyną jedzie, zza szyby wystaje czubek głowy jakiegoś grubaska. Żart polega na tym, że limuzyna ciągnie za sobą ubikację na kółkach.

 

     Kiedy Lech Kaczyński jeszcze z nami był, wspólnym wysiłkiem nie tylko Andrzeja Mleczki, ale i wielu jego politycznych przyjaciół zarówno z kręgów artystycznych, jak i dziennikarskich, udało się opinii publicznej zasadzić w głowach informację, że polski prezydent cierpi na cały szereg przeróżnych dolegliwości, poczynając od wspomnianego żołądka, a kończąc na mózgu. A żeby dopełnić tego śmiesznego obrazu, dołożono do tego jeszcze alkoholizm. Dziś Lech Kaczyński oczywiście już nie żyje, ale społeczeństwo – a przynajmniej jego szczególna część – jak najbardziej.

 

     Niedawno media pokazały scenę, jak prezydent Komorowski wchodzi z kanclerz Merkel i prezydentem Sarkozym do pięknej pałacowej sali i, nie czekając na swoich gości, siada na najbliższym fotelu.

 

     Całość powyższego wpisu można znaleźć na moim blogu pod adresem www.toyah.pl

0

toyah

"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"

55 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758