Bez kategorii
Like

…o służbie zdrowia…

10/04/2011
436 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Razem „biała gwardio”
choć droga jest stroma i śliska…
Z daleka to może…jest człowiek –
– a ciało…z bliska…

0


 

Dzień Służby Zdrowia jest w kwietniu (w czasach PRL-u w 1 niedzielę po 7 kwietnia – dniu powstania WHO) wprawdzie, lecz biorąc pod uwagę „kopaczową”intensywność jej przepoczwarzania, polska medycyna może nie dotrwać do wiosny. I martwi mnie ten potencjalny trup jeszcze daleko przed przednówkiem. Do medycyny klasycznej – nabożny mam stosunek – od ponad ćwierci wieku. Koledzy ( dzisiaj lekarze – podówczas kabaretowcy z gdańskiego studenckiego ansamblu „Jelita”) dla sprokurowania scenicznych twórczych uniesień, przemycili mnie na porodówkę, gdzie praktykowali – bym sięgnął gdzie wzrok nie sięga. Prócz skreślonej scenki do kabaretu, do dzisiaj mam dramatyczną wizję konsyliarza – położnika, cokolwiek czymś tam znieczulonego, jak z determinacją sunie – trzymając się dla równowagi papierosa – z rozwartymi kleszczami do mocno wystraszonej pierworódki.

Razem biała gwardio – choć droga stroma i śliska – z daleka to może… jest człowiek! A … ciało – z bliska. Tak mógłby napisać poeta szczęśliwie wybudzony z narkozy. W końcu – życie – to jak mawiają egzystencjaliści – gra ze śmiercią – na zwłokę. Zwłaszcza, że czasy mamy takie, że pozytywistyczna idea doktora Wilczura schodzi na psy. Psy szczekają – a karawan jedzie dalej. I to na kredyt – wszak o szmal cały czas tu idzie. Jak to mówi sejmiczny poe Ludwik Dorn: pokaż lekarzu – co masz w garażu. Pomnę sławetną wypowiedź podówczas wejherowskiego doktora Michalika dla m.in. Radia Gdańsk. W prasie też wtedy był rejwach – jak to można się przyznać, że lekarze biorą? Ano biorą! Niech biorą i niechaj tylko nie zapominają, że trzeba płacić od tego podatki. Zachęcałem kilkoma artykułami w lokalnej prasie izby skarbowe, ale te nie podjęły ani tematu, ani potencjalnego szmalu od cyrulików.

Ministrowie od medycyny też jakoś nieudani, jak nie psychiatra to anestezjolog, co to cuda na kiju obiecuje miast zadbać o szybkie sklonowanie doktora Judyma, wypreparowanego ze wszelkich potrzeb – w tym pieniężnych. A jak się trafi krwisty chirurg, to sam zachoruje i wygrywa to skutecznie w mediach.

Gdyńskie targi medycyny niekonwencjonalnej ( skośnoocy zaklinacze, egzorcyści, kręgarze i różdżkarze) dowodzą, że bioenergoszaman – to też konował – jeno leczący i biorący inaczej. Czyli godziwie. W końcu bywają też dobrzy fachowcy śród łapiduchów i medyków z dyplomami AMG. Sam znam takiego – urodzonego w czepku Hipokratesa – co to przez telefon rozpoznaje u mnie nieżyt oskrzeli, naocznie potwierdza zapalenie płuc, a po analizie zdjęcia RTG – zna dalszą drogę duszy pacjenta. Ale tu i teraz, kiedy już zwykła grypa z kosą poczyna chodzić, ludzkość pożera takie ilości medykamentów, że apteki nie nadążają z zaopatrzeniem. Popatrzcie sami, kiedy na polskiej przeciętnej ulicy o długości pół kilometra mamy średnio 5 aptek i 3 banki. No bo skądś trzeba brać na cudowne i niezastąpione specyfiki, których reklama przybrała we wszech telewizjach formę już nie epidemii a pandemii. Ludzkość zatem żywi się w aptekach, a optymizm, że to cokolwiek pomoże – jest ponoć całkowicie nieuleczalny. Bo pesymista to taki pacjent hipochondrycznej dookolności, co nawet w sygnale karetki pogotowia usłyszy: u – marł – u – marł! Trzeba było zatem coś zmienić. No to karetki wymieniono na „ambulance” pisane w lusterku. Europejsko a nawet światowo brzmi, a dźwięk sygnału jakże milszy dla ucha. Noo i jak w filmie mknie to „Ambulance” – skrybane symetrycznie do lustrzanej vistości. Bo jak tak się stanie przed lustrem – to prawa ręka jest lewa i na odwrót. Czyli jak naszej, ani prywatnej jeszcze, ale już jakby nieśmiało-mniej-państwowej służbie zdrowia! No to abyśmy – zdrowi byli…

        

  

 

 

 

0

Tadeusz Buraczewski

Satyra &

329 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758