Podwładny ma mieć wygląd lichy i durnowaty, aby swoim wyglądem i zrozumieniem spraw nie peszył przełożonego.
Piotr I, Imperator
1.
A potem przyszła Rewolucja Francuska.
Wolność, RÓWNOŚĆ i Braterstwo…
2.
Złośliwi mówią, że zasada równości, jaka opanowała przynajmniej Europę oraz północną część kontynentu amerykańskiego najpełniej realizowana jest w… Arabii Saudyjskiej.
Oto książe Al – Walid Ben Talal ben Abdelaziz al – Saud porusza się wszędzie w otoczeniu 20 –osobowej świty.
Zasada równości w saudyjskim wydaniu wygląda tak, że gdy książe splunie pluje 20 osób, kiedy się śmieje – ryczy ze śmiechu ta sama ciżba. Ponoć najweselsze jest, gdy w trakcie jazdy na rolkach książe potknie się i upadnie – na ziemi ląduje prócz niego 20 jeżdżących z nim wrotkarzy.
Europa woli jednak inne rozwiązania…
3.
Pamiętam z wczesnej młodości współczucie, jakie żywiliśmy dla dzieci zza Buga. Zamiast św. Mikołaja i w ogóle Świąt moskiewskie komuchy wymyśliły sobie Dziadka Mroza, i to jeszcze w okolicy Sylwestra.
Died’ Maroz dawno już sczezł, a tu w ramach równości i poprawności politycznej w Anglii zniknęły oficjalnie święta Bożego Narodzenia i nastał FESTIWAL ZIMOWY.
Wiadomo wszak, że choinka jest solą w oku innych wyznań, w szczególności Świadków Bogini Izydy oraz Niewolników Asztarte…
4.
Ba, w imię równości listy gończe w USA nie zawierają informacji o rasie poszukiwanego przestępcy, a we Francji nie wolno o rasę zapytać studenta.
To wszystko jednak pikuś w porównaniu ze Szkocją.
W tym, być może już niedługo odrębnym, kraju kelnerzy nie przyjmują zamówień na… czarną kawę! Otóż „czarna kawa” jest określeniem dyskryminującym rasę czarną, a więc żeby wypić „szatana” trzeba zamówić kawę bez mleka.
Jednak RÓWNOŚĆ w Anglii ma swoje dobre strony.
Pewna brytyjska agencja reklamowa odrzuciła inserat pewnej angielskiej firmy, która szukała pracowników nawykłych do wysiłku i obrotnych. Takie sformułowanie z kolei stanowiłoby dyskryminację ludzi mało przedsiębiorczych i leniwych!
5.
Wydaje się, że jedyną ostoją starego porządku jest jeszcze nauka.
Dlatego nie powinny dziwić głosy sprzeciwu.
Oto Luce Irigaray, filozofka uznana za czołową przedstawicielkę nurtu postmodernistycznego i psychoanalitycznego filozofii feministycznej (jak Boga kocham, zżynam z wikipedii – to nie jest żart primaaprylusowy) ogłosiła, że dzisiejsza nauka jest maskulinistyczna i seksistowska.
Ba, królowa nauk – matematyka, oraz fizyka są szczególnie antykobiece.
Słynne równanie Einsteina E=mc2 posiada seksistowski charakter!
Cóż, może to i racja?
Może Kazimiera Szczuka miast zajmować się krytyką, którą i tak nikt się nie przejmuje, objęłaby katedrę matematyki albo fizyki jakiejś uczelni?
Na początek jakiejś niewielkiej, i na miejscu w Warszawie.
A jak fajnie by wyglądała profesor Szczuka na wizji z profesorami Bartoszewskim i Rostowskim…..
6.
Generalnie zastanawiam się, kiedy w ramach RÓWNOŚCI zniknie pomnik Chopina, albo zostanie przeniesiony w jakieś ustronne miejsce – np. teren parafii św. Jacka w Szamotułach.
Obecność Chopina vis-a-vis kancelarii Prezesa Rady Ministrów wyjątkowo źle świadczy o naszym kraju.
Przecież francuski filozof Alain Finkielkraut słusznie zauważył kilka lat temu (2006), że dramat Szekspira ma dzisiaj taką samą wartość kulturową jak zaprojektowana przez designera para butów. Kto nie jest gotów postawić na równi Boba Marleya i Beethovena, tego wysyła się do obozu ponurych reakcjonistów. A kto nie pielęgnuje tej demokratycznej tolerancji równości, naraża się na zarzut, że jest rasistą.
Co na to HGW?
Czy fakt obecności pomnika Chopina w centrum Wawy nie jest dowodem dyskryminacji kobziarzy?
Mistrzów gry na tam-tamach?
Wirtuozów gry na wuwuzelach?
Kiedy, pani HGW, pytam kiedy Warszawa będzie godna, aby nazywać ją stolicą prawdziwie europejskiego kraju?
A nie zacofaną quasirasistowską mieściną?
7.
Quo vadis, mundi?
Upadek wartości w imię równości.
Upadek kultury w imię równości.
Upadek rodziny w imię równości.
Zamach na naukę w imię równości.
Była minister spraw zagranicznych Norwegii (1997 – 2000) profesor nauk społecznych Uniwersytetu w Oslo, pani Janne Haaland Matlary stwierdza bez ogródek:
„Żeby nastała pełna sprawiedliwość dziejowa stosunki społeczne – a zwłaszcza struktura rodziny i koncepcja małżeństwa – muszą ulec radykalnym zmianom. Chodzi o to, żeby władza znalazła się w rękach kobiet. Na zawsze. Pieniądze i władza muszą być nasze. Lecz żebyśmy się mogły nimi cieszyć – trzeba odebrać je mężczyznom.”
(„Nowy feminizm. Kobieta i świat wartości” – 2000)
A więc równość to tylko etap walki, która prowadzi do ustanowienia matriarchatu.
8.
Problem tylko w tym, że za piętnaście – dwadzieścia lat możemy graniczyć od zachodu z Emiratem Saksońskim i Kalifatem Pruskim.
A tam feministki raczej nie będą miały zbyt dużo do powiedzenia…
PS. Informacje za Waldemarem Łysiakiem: Salon. Alfabet szulerów, częśc II.
1.04 2012 r.