Artykuły redakcyjne
1

O powiązaniu śmierci Popiełuszki z „Bolkiem”

03/11/2013
3847 Wyświetlenia
14 Komentarze
19 minut czytania
O powiązaniu śmierci Popiełuszki z „Bolkiem”

Ten mój tekst ma wiele lat. Wycinany był też z wielu miejsc. W związku jednak z powyższym, iż umoczeńcy postanowili zorganizować pogrzeb stalinisty Mazowieckiego w rocznicę pogrzebu Księdza Jerzego i zrobić to z wielką pompą oraz w nimbie żałoby narodowej po to, by od dzisiaj 3 listopada kojarzył się z roczncą pogrzebu sztucznego „bohatera” a nie prawdziwego – postanowiłem ten tekst przypomnieć. Tytuł tekstu jest pewnym uproszczeniem, bo formalnie „Bolek” się skończył w roku 77 gdy Wałęsa został wykreślony z akt SB. Wszystko wskazuje jednak na to, że powody wykreślenia były wewnetrzną legendą dla służb wewnetrznych, by dotychczasowy współpracownik mógł zostać przejęty przez GRU lub KGB czyli poważniejszych graczy. A nowego pseudonimu „Bolka” w tej rozgrywce nie znamy. Trudno jednak przypuścić by Lechu, choć może jeden z najważniejszych był jedynym, którym bezpośrednio interesuje się Kreml. Już poznając po owocach powinniśmy się zastanowić nad kolejnymi wpływowymi nazwiskami, których pozycja budowana była przy pełnym zaangażowaniu aparatu państwowego i struktur miedzynarodowych. Czytając poniższy artykuł, który prezentuje pewną hipotezę, zastanówcie się proszę jaką rolę naprawdę mogli pełnić i pełnią tacy ludzie jak Mazowiecki, Michnik, Geremek, Komorowski, Kuroń, J.K.Bielecki, Tusk, Giedroyc czy Bartoszewski w PRL i III RP oraz ile tragicznych tajemnic się z nimi wiąże. A takich rozważeń nie powinna przykryć żadna nadęta pompa żałobna wykreowana według najlepszych komunistycznych wzorców i miliony fałszywych laudacji. Ci co pamietają wielki pogrzeb Tow. Wiesława podczas Stanu Wojennego (6 września 1982) kropka w kropkę podobny do dzisiejszego co do przebiegu, transmicji i medialnej oprawy będą wiedzieli o czym piszę. Ale wróćmy do poniższego tekstu, powstał on w 2007 r. dlatego prócz informacji – które się nie zmieniły – jest też świadectwem moich ówczesnych poglądów oraz pióra – co musicie mi wybaczyć.

0


Czy Ks. Popiełuszko musiał zginąć dlatego, że chciał przekazać Papieżowi dowody na współpracę Wałęsy z SB?

 

To tylko pytanie nie teza, ale już wyjaśniam skąd ono się wzięło.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko został porwany 19 października 1984 r. Był przez tydzień więziony i torturowany w Kazuniu koło Nowego Dworu Mazowieckiego. Następnie związany w kołyskę, uduszony i wrzucony do Wisły we Włocławku.

 

W wyniku „śledztwa’ prowadzonego pod dyktando Kiszczaka czterech tzw. „sprawców” – oficerów SB trafia na ławę oskarżonych. Grozi im od kilkunastu do 25 lat pozbawienia wolności, a nawet kara śmierci. Mimo to „zleceniodawca” Pietruszka i „wykonawca” Piotrowski nie mówią słowa prawdy. Kłamią na temat przebiegu zdarzenia oraz osłaniają przełożonych. Dlaczego?Może ze strachu przed karą śmierci i wykonaniem „wyroków” na ich bliskich? Może za obietnicę wcześniejszego zwolnienia „za dobre sprawowanie”? Możliwe też, że dostali gwarancję dobrego uposażenia dla swoich rodzin oraz, że wyjadą niedługo, po cichu, za granicę jak sprawa przyschnie. Wiarygodne, prawda?

 

Ale cóż takiego mieli do ukrycia? Co byłoby bardziej niewygodne niż sama zbrodnia na znanym księdzu? Dlaczego kłamali na temat daty i okoliczności śmierci Księdza Jerzego? Czy najbardziej niewygodne były ewentualne pytania o motyw?

Oficjalna wersja głosiła, że motywem zakatowania księdza była chęć zamknięcia ust choremu z nienawiści, aktywnemu duszpasterzowi oraz zemsta na nim za dotychczasową działalnośćantykomunistyczną. Dlatego pasowało, by zabójstwo było okrutne i dokonane niemal natychmiast po porwaniu. Bo tak właśnie działa zemsta.

 

 

Jednak, co by było, gdyby wyszło na jaw, iż Popiełuszko przed śmiercią był przez tydzień torturowany i męczony w bunkrze w Kazuniu? Czyż nie pojawiłyby się następujące pytania: – Kto był właściwym zleceniodawcą? Niewiarygodne przecież, że trzech esbeków – tylko na ustny rozkaz jakiegoś pułkownika – katowało człowieka aż do śmierci, przez wiele dni łamiąc regulaminy służby i narażając się na absencję tygodniową. Pietruszka był za cienki w uszach by ich kryć i sprawę tuszować. Gdzie byli właściciele bunkra, służby wartownicze, urzędnicy od samochodów służbowych, zaopatrzenie, kasjerzy wydający zaliczki i księgowi?

I najważniejsze pytanie: dlaczego torturowano księdza aż przez 6 dni? Tylko dla zemsty? Wątpliwe. A może, by zmusić go do współpracy? Niewiarygodne. Takimi sposobami? Czemu miałaby to służyć tak wymuszona współpraca? Już wtedy rozpoznawano zasadę, że z niewolnika nie ma pracownika. Skuteczniejsza byłaby pewnie intryga, prowokacja lub wstawienie zaufanego w otoczenie księdza. Co zresztą z pewnością uczyniono.

 

 

A może próbowano zmusić Popiełuszkę by wyjawił jakąś informację? By ujawnił sekret lub oddał dokumenty? Co to mogło być takiego, że Kiszczak kazał na całego torturować Popiełuszkę a potem go zabić? Co to było takiego, że oprawcy od razu wiedzieli, że ten człowiek musi zginąć? – wszak dlatego nie bawili się w ukrywanie obrażeń. Udział osobisty Kiszczaka w planowaniu śmierci Księdza Jerzego nie podlega dyskusji. Rozkaz torturowania i zamordowania popularnego kapelana Solidarności, człowieka bliskiemu polskiemu społeczeństwu, a nawet Papieżowi-Polakowi, mógł wydać tylko szef aparatu przemocy PRL lub jego przełożeni. Wszystko zależy od ciężaru motywu.

 

 

A jaki był motyw?

Tę kwestię spróbuję naświetlić inaczej. Wiosna 1992 r. osobą w MON (kierowanym przez Jana Parysa) odpowiedzialną za dostęp do archiwów byłego MSW był Pan Mariusz Marasek.

Pewien dziennikarz, którego później poznałem i który mi tą historię opowiedział, dostał wtedy zezwolenie na dostęp do SB-ckich archiwaliów. Trafił tam na „bombę” i postanowił opisać to, co odkrył. Archiwum było wtedy dość łatwo dostępne dla dziennikarzy i badaczy a swoboda poruszania się wśród materiałów źródłowych była duża. Rządem kierował Jan Olszewski i był „klimat” na demaskowanie agentury. Dziennikarz wiec się nie spieszył, spokojnie przygotowywał artykuł prasowy gromadząc, weryfikując i porządkując dokumenty.

 

 

A o czym? Na jaki temat?

Otóż z dokumentów wynikało, że kilka porwanie przez esbekow nastąpiło na kilka dni przed planowanym wyjazdem Księdza Popiełuszko do Rzymu. A konkretnie, miał się ksiądz udać z tajną misją do Watykanu. Miał tam przekazać osobiście na ręce Jana Pawła II dokumenty operacyjne zdobyte przez wysokiego funkcjonariusza MSW pracującego dla Kościoła, bądź zdelegalizowanej Solidarności. Z tych dokumentów miało wynikać, iż Lech Wałęsa był agentem SB, którego się udało umieścić na czele Solidarności. Jego zadaniem miało być ponoć spacyfikowanie Zarządu Solidarności poprzez jego skłócenie, wycięcie ludzi niezależnych oraz wprowadzenie do władz związku agentów wpływu przygotowanych przez SB, z dobrze sprokurowaną legendą opozycyjną. Jednak jednym z najważniejszych zadań Wałęsy miało być animowanie i manipulowanie związkiem w taki sposób by sparaliżować jego skuteczne działanie, stworzyć wrażenie narastającego chaosu i nie dopuścić do przekształcenia się 10-milionowej Solidarności w partię polityczną. A w 81 roku było wszystko możliwe, gdyż Iwan nie wchodził, z PZPR odpływali ludzie masowo i nawet dyspozycyjni dotychczas sędziowie zaczęli się łamać.

 

 

Operacja się udała. Solidarność straciła cel z oczu i pogrążała się w kłótniach personalnych oraz jałowych dyskusjach. Jej niemoc i skuteczność działania Agenta Bolka miał Kiszczak sprawdzić doprowadzając do kontrolowanego Kryzysiku Bydgoskiego. Nic się nie stało. Było groźnie, ale rozeszło się po kościach. Za parę miesięcy Solidarność miała być jeszcze słabsza.

Na to wszystko miał mieć dowody Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Sam był przyjacielem Wałęsy, ale podobno dokumenty były porażające i jednoznaczne. Kościół Polski nie mógł ich jednak ujawnić w prosty sposób, gdyż w roku 1984 Lech Wałęsa nie był już tylko przywódcą związku zawodowego – był Legendą, Noblistą i Symbolem. Wokół jego nazwiska skupiła się cała nadzieja zdeptanego społeczeństwa polskiego. Ujawnienia takiej prawdy mógł dokonać tylko człowiek bardziej wpływowy i charyzmatyczny niż Wałęsa, będący większą Legendą i światowym autorytetem – Ojciec Święty Jan Paweł II. W dobre intencje nikogo innego Polacy by nie uwierzyli. Tylko Papieżowi-Polakowi uwierzyliby wielcy przywódcy oraz światowa opinia publiczna. Żeby jednak Jan Paweł II podjął decyzję na temat konieczności takiego działania, trzeba mu było najpierw te dokumenty dostarczyć.

 

 

Dzięki agentom z otoczenia Księdza Jerzego SB musiało się dowiedzieć, że wszedł on w posiadanie materiałów na Wałęsę (możemy sobie tylko wyobrazić, jaki szok i dyskusję w wąskim gronie osób, musiały ówcześnie wywołać podobne informacje).Wygląda na to, że SB nie wiedziało jak dokumenty zostaną wywiezione i przekazane Ojcu Świętemu, gdzie są ukryte lub komu powierzone na przechowanie. Z pewnością, esbecy wiedzieli, kiedy Ksiądz wylatuje lub wyjeżdża do Rzymu. Nie mogli do tego dopuścić. Porwali Jerzego Popiełuszkę i przez wiele dni katowali by wydobyć potrzebne im informacje. Podobno niczego się nie dowiedzieli. Ale człowieka zamęczyli – ZA DUŻO WIEDZIAŁ.

Za dużo też się dowiedział ten dziennikarz. Nie zdążył jednak zakończyć swojej pracy. Nastąpiła czerwcowa „Nocna Zmiana” i Marasek wyleciał wraz z Parysem i całym Rządem Jana Olszewskiego. Na archiwach MSW położył swoją łapę nowy szef Urzędu Rady Ministrów – Jan Maria Rokita. Dostęp do archiwaliów został natychmiast szczelnie zamknięty dla historyków i dziennikarzy.

Pomimo, odcięcia od źródeł Dziennikarz postanowił opublikować to, czego zdążył się dowiedzieć. Zmienił się jednak klimat dyskusji. Umoczeńcy kontratakowali. Grzmiało od oskarżeń pod adresem Macierewicza i krzyczano o „polowaniu na czarownice”. Media nie były zainteresowane historią o Bolku, Kiszczaku i Księdzu Popiełuszce. Dziennikarz zrezygnował z czasem z próby sprzedania tematu. Pomogli mu w tym „nieznani sprawcy”. Podobno porwali jego kilkuletnią córkę i rozebraną zostawili na tarasie jakiegoś wieżowca. Tym razem nic się nie stało. Aby odsunąć zagrożenie od swojego dziecka Dziennikarz odłożył temat ad acta. Ja usłyszałem tą opowieść zupełnie niedawno.

 

 

Czy jest wiarygodna? Nie wiem. Być może to była opowieść fantasty.

Każdy powinien sam to ocenić we własnym umyśle bądź sercu.

Ja uważam, że warto podzielić się wiedzą o istnieniu takiej hipotezy. Warto zadawać pytania dotyczące dziejów naszego kraju i osób publicznych. Warto dotrzeć do akt sądowych i zobaczyć co dokładnie zarzucali Wałęsie Walenynowicz i Gwiazdowie.

Ja nie mam dostępu do źródeł, nie byłem w stanie tej opowieści zweryfikować.

 

Znamienne jest jednak, że publikowane parę miesięcy temu wyrywkowe ustalenia z nowego śledztwa na temat śmierci Jerzego Popiełuszki wydają się potwierdzać wiele faktów.

Ujawnione przez red. Krzysztofa Wyszkowskiego fakty z niejasnej działalności Wałęsy oraz jego wiernopoddańcze rozmowy z SB-kami na wywczasach podczas internowania (materiały operacyjne SB publikowane w ARCANA) też dają wiele do myślenia.

 

 

Sama historia Solidarności uprawdopodabnia w pewnym stopniu opisywaną hipotezę. Dzięki agenturze Lech Wałęsa uzyskał niepodzielną władzę. Pozbył się antagonistów takich jak Walentynowicz i Gwiazdowie. Oddał Solidarność pod kontrolę tzw. doradców, którzy pojawili się z teczkami prosto z Warszawy. Geremek, Mazowiecki, Kuroń i Michnik utopili Solidarność w dyskusjach i zaczęli ją paraliżować organizacyjnie oraz prowadzić na manowce polityki. Solidarność traciła impet. Odczuwalne stało się napięcie i zmęczenie. Stan Wojenny policyjnym butem dokonał atomizacji organizacji. Już nigdy się nie odrodziła. Ukradziono jej tylko nazwę.

 

 

Czy bez tych Wtyczek ruch społeczny Solidarność, będący czymś więcej niż związkiem zawodowym, mógł się w tamtych realiach przekształcić w partię polityczną zdolną do sięgnięcia po władzę?

Czy mógł rozmontować blok komunistyczny zanim Jaruzelski zdolny był spacyfikować Polaków? Może mógł. Kto wie.

 

 

ZSRS miało zbyt dużo swoich kłopotów i nie było zainteresowane kolejną interwencją. A być może chłopcy z KGB i GRU doskonale wiedzieli, że nie trzeba będzie sięgać po środki militarne. Czy liczyli tylko na Jaruzelskiego, czy także na swoich potężnych agentów wpływu? Przecież w wasalnym PRL-u normalne było, że najważniejsze osoby przechodziły pod bezpośrednią kuratelę służb Wielkiego Brata. Czy to oni wydali Kiszczakowi polecenie (lub tylko zasugerowali) zabicie Księdza Jerzego Popiełuszki? Czy planowali kolejne role dla Bolka i jego kolegów z Firmy?

Wszak przemalowywanie się komunizmu było planowane. Europę czekały wielkie zmiany. Okrągły stół powstawał w zamysłach. Kontrakt polityczny był redagowany, konstruktywna opozycja przygotowywana a TAKI AGENT byłby z pewnością na wagę złota.

Czy Lech Wałęsa naprawdę mógł być przejętym od SB agentem KGB? Czy możliwe jest, że za taką wiedzę oddał życie Ksiądz Jerzy Popiełuszko?

Ja nie znam odpowiedzi. Kojarzę tylko fakty i stawiam pytania…

I jeszcze jedno:

Czy gdybyśmy odpowiedzieli twierdząco, to stać nas będzie na analizę historii III RP i ocenę dzisiejszych wydarzeń politycznych?

 

 

………………………………………………………….

Na koniec przyszło do głowy jeszcze co innego, to być może nie o „Bolka” chodziło. Sprawa „Bolka” została zamknięta na prawie 4 lata przed sierpniem 80. A może, znów głośno myślę, człowiek który był bolkiem trafił o potem wiele wyżej, pod bezpośrednie skrzydełka GRU w Moskwie, a wtedy nie tylko  śladu na ten temat by nie było w  archiwach SB (niewiedza, program tworzenia LEGENDY, przekazanie agenta tak wysoko + strach i + obowiązkowa omerta zawodowa). A jeśli to tę wiedzę miał Popiełuszko? Dziś panuje powszechna opinia, że Ksiądz odmówił wyjazdu do Rzymu, że nie miał jechać, że to była ściema dla SB. A jeśli to był gabinet luster? Jeśli Ksiądz Jerzy wiedział, że koło niego jest agent, może właśnie miało tak być, że oficjalnie oszukuje SB, że zamierza jechać do Rzymu, a „nieoficjalnie”, dla uszu agenta, odmawia i ma zostać w Polsce (bo wie, że dobrze poinformowany agent doniesie o tym SB-ekom), a w rzeczywistości zamierza faktycznie wyjechać? Wielopoziomowa gra w wielkiej sprawie. To miało sens, bo gdyby SB-ecy uważali, że z tym wyjazdem to pic, po nie zamierza jechać – tylko tak udaje – to może podjęliby tą grę i w takiej sytuacji  wydali by Mu paszport. Wtedy, w szkatułce zawartej w szkatułce otworzyłaby się kolejna szkatułka i Ks. Jerzy by wyjechał i dotarł do JP II z dokumentami. Może GRU uznało, że ryzyko jest zbyt wielkie a agent zbyt cenny, żeby ryzykować i wydali rozkaz porwania księdza, by potem go przejąć od ludzi Piotrowskiego i wyciągać informacje w bunkrze w Kazuniu?

To niesłychana tajemnica, trudna do odczytania. Bo jeśli między wierszami też jest tak niewiele… – swoją drogą czy tak wysokie umocowanie LW nie tłumaczyłoby lat 90-tych i współczesnych?

Wszystko jest tak niewiarygodne, że trudne do uwierzenia – i to jest właśnie przesłanka, że może być prawdziwe.

Łażący Łazarz

0

Tomasz Parol

Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl

502 publikacje
2249 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758