Dawno, dawno temu, błąkające się po lasach plemię wybierało na swego przywódcę najsilniejszego osobnika. W miarę rozwoju cywilizacji istotnym kryterium wyboru na przewodnika zorganizowanej społeczności stał się intelekt, niezbędny do przewidywania zagrożeń i stanowczość w przeciwdziałaniu w/w. Z upływem czasu pojawiła się etyka funkcjonowania przywództwa i ukształtowało pojęcie Męża Stanu, osoby służącej swym wyborcom i troszczącej się o nich bardziej, niż o swój interes osobisty. Obserwując wynaturzenia, jakie stały się udziałem współczesnych gier marketingowych zwanych potocznie wyborami zauważam z rozbawieniem (i przerażeniem), że przypominają one bardziej taniec godowy bażantów niż racjonalne typowanie najlepszych przedstawicieli narodu. Skala obietnic bez pokrycia i konsekwencji przekracza wszelkie granice, a perspektywa planowania nie sięga już wielu pokoleń. Dominuje opcja: dotrwać do najbliższych wyborów… Obronność, służba zdrowia, edukacja, […]
Dawno, dawno temu, błąkające się po lasach plemię wybierało na swego przywódcę najsilniejszego osobnika. W miarę rozwoju cywilizacji istotnym kryterium wyboru na przewodnika zorganizowanej społeczności stał się intelekt, niezbędny do przewidywania zagrożeń i stanowczość w przeciwdziałaniu w/w. Z upływem czasu pojawiła się etyka funkcjonowania przywództwa i ukształtowało pojęcie Męża Stanu, osoby służącej swym wyborcom i troszczącej się o nich bardziej, niż o swój interes osobisty.
Obserwując wynaturzenia, jakie stały się udziałem współczesnych gier marketingowych zwanych potocznie wyborami zauważam z rozbawieniem (i przerażeniem), że przypominają one bardziej taniec godowy bażantów niż racjonalne typowanie najlepszych przedstawicieli narodu. Skala obietnic bez pokrycia i konsekwencji przekracza wszelkie granice, a perspektywa planowania nie sięga już wielu pokoleń. Dominuje opcja: dotrwać do najbliższych wyborów… Obronność, służba zdrowia, edukacja, wychowanie młodzieży – to wszystko sypie się na naszych oczach.
Ponieważ doradców i podpowiadaczy (znacznie bardziej fachowych ode mnie) nie brakuje w Nowym Ekranie, a ich stopień edukacji ekonomiczno-militarno-społeczno-wszelakiej onieśmiela i zniechęca do czytania MWZDM, chciałbym zainicjować dyskusję organiczną na temat poszukiwania argumentacji na tyle prostej, abyśmy dotrzeć z nią mogli nawet do typowego „wykształciucha”. Pozwolę sobie zainicjować kilka przykładów (być może nie najważniejszych), które otworzą listę podstawowych oczekiwań Narodu od swoich wybrańców. Oczekuję na komentarze i własne propozycje blogerów. I pamiętajmy – życie składa się z drobiazgów!
Na początek – taki budżet państwa chociażby… Moja teściowa, dysponując mikroskopijną emeryturką zdaje sobie sprawę, że bez zbilansowania kosztów i dochodów znajdzie się na równi pochyłej, a przekroczenie przykładowej kwoty 11zł20gr dziennie wydatków np. na żywność wpędzi ją w tarapaty finansowe. Czy Minister Finansów – działając rzecz jasna w innej skali – nie ma tej świadomości? Czy zadłużając kraj ponad zdrowy rozsądek nie obawia się nadejścia Wielkiego Komornika?
Teściowa na Ministra?… Nie, ona się nie zgodzi. Zna swe ograniczenia. W odróżnieniu od urzędującego pana…
Przykład beztroski – drugi z brzegu; tajemnicą poliszynela jest, że pewien koncern żywieniowy, wchodząc do kraju sympatycznych i szczupłych mieszkańców zamienia ich w drugim pokoleniu w małe hipopotamy… Czy znając (z obserwacji świata) te efekty tuczu odpowiedzialny Mąż Stanu mógłby powiedzieć: „Basta, Panowie! W nosie mam taką wolność gospodarczą! Nie wpuszczam was na swój teren… Zdrowie mojego społeczeństwa – dobrem nadrzędnym!…”
Znajdzie się taki odważny? Wątpię…
Kolejny przykład – masowe szczepienia całych państw – to ogromny biznes koncernów farmaceutycznych; czy ktoś łączy je ze wzrostem zachorowalności na ADHD czy autyzm wśród dzieci?
Nie? A może by wreszcie zarządzić kompleksowe, wiarygodne badania? Tak dla uspokojenia… Chodzi przecież o naszych najbliższych…
Żyjemy po to, by przekazać Ojczyznę dzieciom i wnukom. Przynajmniej o to chodziło przez tysiące lat naszego trwania na tych ziemiach. Żeby było je komu przekazać, trzeba otoczyć opieką rodzinę. Nie będę się znęcał nad becikowym. Wiem, dziś nie ma na nic pieniędzy… Nie wierzę jednak, żeby w tak dużym kraju nie było naukowców, zdolnych opracować po jednym, uniwersalnym podręczniku z każdego przedmiotu dla każdej klasy, ważnego co najmniej kilka lat. Rozszerzenia wiedzy można by zamieścić w internecie. W ten arcybanalny sposób uniknęlibyśmy kosztownych zakupów, rujnujących corocznie, przed 1 września budżet wielodzietnej rodzinny… A wydawcy? Niech sobie dorobią na Harrym Potterze…
No, tak… Wiem… Zbyt radykalne. Nie przejdzie.
Kolejny przykład…
Wystarczy? Pójdę sobie na puszczę… Powołam, pokrzyczę …
Lech Makowiecki
P.S. Otwieram dyskusję o tym, co dla nas najważniejsze: PRZYSZŁOŚCI POLSKI… I zapraszam do zabierania głosu.
Przy okazji – polecam XVI-wieczny traktat „O naprawie Rzeczypospolitej” Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Obyczaje, prawo, religia, obronność, edukacja… Gdyby tylko zmienić język na bardziej współczesny…
I na deser – znalezione w sieci; edukacja nie musi byc nudna:
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...