O ministrze, który nic nie wiedział
06/10/2011
455 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Na miejscu ministra Jacka Vincenta Rostowskiego (…) raczej nie wypowiadałbym się na temat Grecji i tego, że brzydka opozycja zamiast Irlandię, chciała uczynić z Rzeczypospolitej drugą Grecję.
Na miejscu ministra Jacka Vincenta Rostowskiego (ciekawe, że owego „Vincenta” podkreśla za granicą, a w Polsce go jednak chowa) raczej nie wypowiadałbym się na temat Grecji i tego, że brzydka opozycja zamiast Irlandię, chciała uczynić z Rzeczypospolitej drugą Grecję. Pan minister powinien wiedzieć, a jak nie wie, to go informuję, że przyrost zadłużenia jest w Polsce… większy niż w ogarniętej megakryzysem, chaosem i stojącej na krawędzi Grecji! Napisałem, że „powinien wiedzieć” ponieważ uparcie krążą o nim informacje, że sam nawet nie wie, czy startuje do Sejmu z Warszawy, czy też z okolic stolicy, czyli z tzw. „obważanka”. Ponadto w dzielnicy jego własnego ministerstwa, śmieją się po kątach z szefa, że pan minister nawet nie wie…, ile ma departamentów w swoim resorcie.
Pewnie nie wie, za to jest do bólu szczery. W ostatnim wywiadzie dla jednego z tygodników powiedział, szokując swoją transparentnością, mniej więcej coś takiego, iż nie neguje, że Rosjanie robią numery ze śledztwem smoleńskim i niszczeniem dowodów (w tym wraku samolotu), ale przecież z tego powodu… nie można im wypowiedzieć wojny!
Jest to przyznanie, że obecny rząd nie ma żadnej siły przebicia w relacjach z Moskwą i Putinowi nie podskoczy, ale nawet nie chce podskakiwać, bo Rosja jest duża i silna, a Polska mała i słaba. Ta filozofia Rostowskiego wpisuje się w szerszą filozofię Platformy Obywatelskiej: „nic nie możemy, większemu nie podskoczymy, większym trzeba basować”.
A swoją drogą, Rostowski ma jakąś obsesję odnośnie wojny… Mówił o niej w Strasburgu, mówi o niej w Warszawie.
P. S. Okazało się również, że minister Rostowski w Radiu „Zet” nie był w stanie odpowiedzieć Monice Olejnik na pytanie od której do której w niedzielę będzie głosowanie.