Precz z komuną!
Usiadłem przed komputerem i już miałem zamiar pisać o nowych starych twarzach lewicy, o Leszku Millerze i Józefie Oleksym i już prawie zacząłem wyliczać ich słynne bon moty i osiągnięcia czerwonej hołoty, która zasłynęła głównie tym jak obsadzali wszystkie rady nadzorcze z udziałem skarbu państwa, jak tworzyli nowe budując koterie, jak kazali się tytułować „czerwonymi baronami” SLD, jak okradali naród wyzbywając się majątek za majątkiem, jak wespół z Waldemarem Pawlakiem ukradli na własność ponad połowę Polski, jak wplątali nas w wojnę z Irakiem, jak uznali się za partię inteligencką pacyfikując niemalże cały ZNP.
Miałem pisać o aferach i ofiarach, o tym jak trup słał się gęsto (podobnie jak jest za rządów miłościwie nam kradnących afera łów z PO), o tym jak usankcjonowali mafię na poziomie polityki. Ale wtedy musiałbym skreślić słów kilka o firankach w mercedesie Pęczaka, o pojemnej torebce skrzywdzonej pani Jakubowskiej i świętej złodziejce Blidzie, która zastrzeliła się w niejasnych okolicznościach, o tym jak do ministerstwa finansów lobbyści nosili walizki wypchane pieniędzmi w darze za nieobniżanie akcyz na paliwa. Musiałbym skreślić słów kilka o polskim prezydencie pijaku, Aleksandrze Kwaśniewskim, który z Sejmu spieprzał po drabinie, o jego żoneczce i wielkiej rzece brudnych pieniędzy pranych w fundacjach owej i o tym jak sojusz zawarł sojusz z sowietami i być może o tym , że na ich zlecenie został dokonany zamach pod Smoleńskiem… I jeszcze wielu innych sprawach i sprawkach jak choćby upolitycznieniu wszystkich służb i poddaniu ich ruskiemu wzorcowi.
Spojrzałem za okno. O! chmurzy się, stwierdziłem, że mi się nie chce, a za jakiś czas będzie burza i ozon nasyci powietrze potem pójdę sobie na spacer pośród błyskawic i odgłosu grzmotów z nadzieją, że ktoś kiedyś właściwie rozgrzeszy tych łotrów.
„>