Niewypowiedziana przysięga poszarzałych szeregów w kałużach niezebranej zrudziałej krwi o poranku.
O kraju tym,
gdzie kłosy zboża zastąpiły winne grona kłamstw…
gdzie dożynki przestały cieszyć corocznym plonów owoców zebraniem…
gdzie podstawione kurwioły malowały na serwetkach skradzione nazwiska rodowe…
gdzie łąki i pola chochole podpalono pod durnym pretekstem usunięcia staroci…
gdzie dym i mgła poranna otumaniły resztkę rozsądku w ludziach i ich uczynkach…
o kraju tym pisać chciałem…
gdzie każdy kamień polny to nagrobna płyta kilku pokoleń ubitych w nierównej walce powstańców…
gdzie każdy liść opadły to niewysłany zza krat krzyk pożegnania…
gdzie każdy okruch piasku to potomek szlachetnie wzrośniętego w zamierzchłej przeszłości kryształu…
gdzie nikt z mieszkańców tej ziemi, tego o tej ziemi już nie wie…
lub wiedzieć nie chce… by nie ginąć raz kolejny na darmo…
o kraju tym zapomnieć nam kazano…
kazano za nie swoje winy i kłamstwa przepraszać nie tych, co poszkodowani nie przez nas byli…
o kraju tym pisać chciałem, lecz oni zaczeli krzyczeć w jakimś dziwnym języku, że to już ich kraj prawem zasiedzenia, i że siedzą tutaj okrakiem na tysiącach odznaczonych świeżo po czterdziestym i czwartym okrągłymi jak srebrne monety zapłaty medalami po strzale w potylicę… odznaczyli ćwierć narodu i siedzą na ich trupach pochowanych pod płotem zapomnianego cmentarza i jeszcze w dodatku mówią mi, że ich chować nie wolno… że już wszystkie miejsca na Powązkach dla kurewiąt zarezerwowane po jakimś marionetkowym państewku nadmuchanym przez czołgowe rury zza Boga rzeki Bugu przyjechane… a kim żeż oni są, że pozajmowali miejsca tych, co za tą ziemię życie wiek po wieku od lat tysiąca oddawali? kimże są te one czerwone kurwięta komuszyzmu ze słomą z walonek w kufajkach napchaną… no kim?
nam pisać nie kazano…
nietykalni mordercy o uśmiechniętych w wyrazie drwiny i szyderstwa twarzuchnach?
o kraju tym więc zaczeliśmy przestać pisać…
nam pisać nie kazano…
i to wam spać nie daje… czekacie, kiedy przestaniemy pisać i zaczniemy…
to dobrze, że czekacie.
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.