Niedawno ukazał się artykuł Adriana Leszczyńskiego pod tytułem „Sekret Cherusków”
http://bialczynski.pl/2016/10/02/adrian-leszczynski/#more-62762
Autor artykułu o Cheruskach, czy też ogólnie o osadnictwie słowiańskim nad Renem, krytykuje moją interpretację etymologi nazwy „Cheruskowie”, którą przedstawiłem w artykule o pochodzeniu nazwy Germanie. W artykule tym postawiłem tezę, że tak zwani antyczni Germanie to nic innego jak plemiona słowiańskie, które w tamtych czasach zasiedlały tereny aż do Renu.
Niedawno ukazał się artykuł Adriana Leszczyńskiego pod tytułem „Sekret Cherusków”
http://bialczynski.pl/2016/10/02/adrian-leszczynski/#more-62762
Autor artykułu o Cheruskach, czy też ogólnie o osadnictwie słowiańskim nad Renem, krytykuje moją interpretację etymologi nazwy „Cheruskowie”, którą przedstawiłem w artykule o pochodzeniu nazwy Germanie. W artykule tym postawiłem tezę, że tak zwani antyczni Germanie to nic innego jak plemiona słowiańskie, które w tamtych czasach zasiedlały tereny aż do Renu.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/04/jak-ze-sowian-zrobiono-germanow.html
Od razu na wstępie przyznam, że jego krytyka nie jest bezpodstawna a moja teza o pochodzeniu nazwy Cheruskowie od słowa Chrobry nie jest bynajmniej taka oczywista i wymaga dalszego wyjaśnienia.
W trakcie pisania, wyżej wymienionego artykułu, sprawa nazewnictwa tego plemienia czy pochodzenie imion jego wodzów była dla mnie drugoplanowa. Dlatego ograniczyłem się do zwrócenia uwagi na słowiańskie zakończenia ich imion. Oczywiście wyciąganie wniosku że nazwa Cheruskowie możne pochodzić od określenia Chrobry jest trudna do obrony. Tak więc krytyka jest w tym przypadku całkiem uzasadniona.
Żeby jednak nie pozostać dłużnym muszę stwierdzić, że i on wyciąga czasami za daleko idące wnioski, tak jak w przypadku interpretacji imienia ostatniego wodza Cherusków – Chariomera.
Oczywiscie co do końcówki, to nie ma się o co spierać. Jest nią niewątpliwie typowa dla Słowian końcówka „mir”.
Początek tego imienia jest jednak bardzo interesujący. Oczywiście interpretacja jako Jaro nie jest całkiem wykluczona, ale istnieje moim zdaniem znacznie lepsza alternatywa.
Ale zacznijmy od początku.
Imię Arminiusa udało mi się wytłumaczyć i dalej jestem o tym przekonany, że prawidłowo. Z całą pewnością jest ono typowo łacińskie, tak jak to już przedstawiłem w moim artykule.
Ciekawe natomiast jest to, w jaki sposób Niemcy nadali mu imię Hermann. Wyprowadzenie tego imienia od Arminiusa jest niemożliwe, ale równie niemożliwe jest to, że było to dziełem przypadku.
Wprawdzie Niemcy od czasów późnego średniowiecza całkiem skutecznie fałszowali historie Europy, łącznie z jakoby antyczną literaturą, ale nie wymyślili jej z niczego.
Swoje wymysły opierali na podaniach miejscowej, słowiańskiej ludności i tylko nadawali tym podaniom saską otoczkę.
Tak więc imię Hermann musiało się w jakiś sposób ostać w podaniach tubylców i w związku z tym, musiało być dla tego imienia jakieś logiczne wytłumaczenie. Saksońscy najeźdźcy i ich kościelni pomagierzy niszczyli kulturę słowiańską i słowiańską przeszłość nie tylko przez jej fizyczne unicestwienie, ale o wiele skuteczniej poprzez jej „zgermanizowanie”.
Podania słowiańskie zostawały przez nich tak zmienione, aby zacierać w nich słowiańską warstwę narracyjną, ale tylko w takim stopniu, aby Słowianie nie dostrzegli tego fałszerstwa i przyjęli tę nową wersję jako własną. To samo działo się też z językiem w którym cały zasób słowiańskiego słownictwa stopniowo ulegał takim przemianom, aby dopasować go do do saskiego brzmienia języka.
W ten sposób Słowianie zachodni, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, stali się Niemcami i zatracili nieodwołalnie swoje poczucie przynależności do wielkiej rodziny narodów słowiańskich.
Również obecnie jesteśmy wszyscy pod tak wielkim wpływem wielkogermańskiej propagandy, że nawet nie próbujemy jej się przeciwstawić i przyjmujemy wiele rzeczy za pewniki, mimo ze takimi wcale nie są.
Do takich pewników należy również „germańskość” imienia Hermann. Również i tu daliśmy się wywieźć w pole, bo tak naprawdę i to „czysto niemieckie” imię zawdzięczają, nasi zachodni sąsiedzi, właśnie nam.
W językach słowiańskich występuje imię wprost bliźniaczo podobne o brzmieniu Choroman. Składa się ono członów chor i -man. Przy czym znaczenie pierwszego wyrazu należy wyprowadzić od słowiańskiego określenia „góry” która u Słowian zachodnich wymawiana jest jako „Hora”, przy czym pisownia „Chora” jest w tym przypadku identyczna w brzmieniu i była zamiennie wykorzystywana.
Druga cześć wyrazu pochodzi od starosłowiańskiego „manje” czyli mniejszy a więc imię to można by zinterpretować jako „Małagóra”
Z wyrazu „Hora” wywodzą się takie określenia jak, Chorko, Chorotka, Chorusz, Chorzek itd. ale też i szereg imion.
Imię Chariomer, ostatniego władcy Cherusków, nawiązuje więc bezpośrednio zarówno do nazwy jego plemienia jak i do określenia góra.
W tym momencie aż się prosi aby wyciągnąć powiązania z naszymi Góralami, no ale jak na razie to trochę za wcześnie.
Wykluczone to nie jest i z zaciekawieniem czekam na analizy szczątków ludzkich, poległych w trakcie bitwy w Lesie Teutoburskim.
Jeśli Niemcy nie stchórzą przed zbadaniem genotypu tych szczątków, to uzyskamy nie tylko dowody słowiańskości „Germanów”, ale co więcej, będzie można znaleźć ich potomków wśród współczesnej ludności słowiańskiej i kto wie, czy najbliżsi ich krewni nie mieszkają właśnie pod Wawelem.
Oczywiście nie jest to koniec tych niesamowitych powiązań, bo aby zrozumieć to, co doprowadziło do wybuchu powstania Słowian nad Renem i dlaczego wysoki oficer armii rzymskiej zrezygnował z wyśmienitej kariery i stanął na czele powstania, to trzeba się cofnąć do czasów znacznie i to znacznie wcześniejszych.
Arminius jako podrostek stał się zakładnikiem Rzymian i został zmuszony do opuszczenia rodzinnych stron.
Branie zakładników przez Rzym spośród dzieci elit podbijanych narodów było prawie że rutyną. Obecnie odbywa się to w formie wysyłania dzieci na studia do USA.
Była to sprawdzona metoda na to, aby utrzymywać kontrolę nad podbijanymi terytoriami oraz na to, aby oślepieni wspaniałościami stolicy świata barbarzyńcy (lub też zdeprawowani do cna), porzucali własną kulturę na rzecz rzymskiej.
Oczywiście współczesna analogia nie da się tu przeoczyć. Tylko że tym razem „zakładnicy” opuszczają z własnej woli rodzinne strony.
Zastanawiające jest jednak to, że Arminius już w młodości uzyskał rzymskie obywatelstwo i jako Rzymianin w błyskawicznym tempie zrobił w armii rzymskiej karierę. Już w wieku 24 lat dowodził on oddziałami pomocniczymi legionów, złożonymi z zaciężnych wojowników słowiańskich.
Nawet jeśli przyjąć, że Rzymianie byli otwarci na integrację nowo wcielanych do cesarstwa ludów, to trzeba zauważyć, że kariera Arminiusa należała do rzeczywiście zawrotnych.
Przyczyn tego trzeba szukać w tym, że w czasach końca republiki i w początkach cesarstwa, wśród rzymskich elit dominowali Etruskowie. Najznakomitsze rody rzymskie wywodziły się od Etrusków i zarówno ich język jak i kultura w tamtych czasach wcale nie wykazywały jeszcze oznak zaniku. Wprost przeciwnie, to właśnie Rzymianie tracili własne oblicze i przyjmowali we wszystkich dziedzinach życia etruskie obyczaje.
Poza językiem.
Łacina Rzymian była produktem sztucznym, którego celem była integracja ludności Italii albo lepiej powiedziawszy elit tej ludności na bazie wspólnego języka.
Język ten wykorzystywał wiele elementów etruskich, jak chociażby alfabet. Z czasem jednak usamodzielnił się na tyle, że w czasach końca republiki język etruski był już dla Rzymian niezrozumiały. Mimo to Etruskie elity dalej trwały przy tym języku i dopiero tak naprawdę chrześcijaństwo doprowadziło do jego zaniku. Ale o tym innym razem.
Tak czy owak, kiedy młody Arminius przybył do Rzymu, to nie trzymano go w żadnym obozie dla uchodźców, tylko postarano się o jego pełną integrację w jednej z rodzin senatorskich. O którą tu się rozchodzi pozostanie tajemnicą, ale wiele wskazuje na to, że jego przybrana rodzina była rodziną etruską i to taką w której język etruski był jeszcze jej codzienną mową. Taki właśnie wybór był jak najbardziej zrozumiały, aby nowo przybyły zakładnik mógł się tam, od samego początku, swobodnie porozumieć w jego własnym słowiańskim języku.
Język etruski był bardzo blisko spokrewniony z językami Słowian zachodnich i południowych, co udało mi się bezsprzecznie udowodnić, odczytując cały szereg etruskich napisów.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2016/09/serek-po-etrusku.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2016/09/etrusko-sowianskie-napisy-sprzed-2500.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2016/09/wiadomosc-dla-boga.html
Co więcej Etruskowie rozpoznali w nim potomka rodu który miał niesamowity wprost wpływ na historię Europy. Dopiero od nich dowiedział się o swoim pochodzeniu i zdał sobie sprawę z ciężaru odpowiedzialności wobec własnych przodków i własnego ludu.
To pochodzenie ułatwiło mu znalezienie się natychmiast na szczytach drabiny społecznej starożytnego Rzymu, gdzie był traktowany na równi z potomkami najznakomitszych rodów senatorskich.
Otóż w tych czasach legendy i podania etruskie były jeszcze bardzo żywe i w tych podaniach szczególnie ważną rolę odgrywali ich herosi, czyli bohaterowie którzy w zamierzchłych czasach dokonali szczególnych wyczynów.
Pierwowzorem tych bohaterów były postacie bliźniaków o imionach LELUM i POLELUM występujących również jako Lele i Polele.
Wprawdzie obecne pokolenie Polaków nic już o tym nie wie, ale nasi przodkowie darzyli tych bohaterów równie wielką estymą i szczególnie przy biesiadach ich imiona były obowiązkowo wymienianie przy spełnianiu toastów. Oczywiscie szlachta polska nie zdawała sobie z tego sprawy, że źródła tej tradycji sięgają czasów etruskich, gdzie również ten właśnie lud otaczał postacie tych bohaterów wielką czcią.
Zdawała sobie jednak sprawę z bliskich powiązań ze starożytnym Rzymem i to jak się okazuje nie bez przyczyny.
Poczynione w ostatnich dziesięcioleciach odkrycia w trakcie wykopalisk etruskich pozostałości pozwoliły znaleźć coraz więcej dowodów na takie właśnie powiązania.
Poniżej możemy zobaczyć rysunek przedstawiający wygląd lustra etruskiego wraz z widocznym na nim napisem.
Na lustrze tym zwraca nasza uwagę to, że postać młodego herosa występuje tam pod łatwo odczytywanym imieniem Lele. Co ciekawe istniejące jeszcze w języku polskim imię Lelek oznaczało pierwotnie młodego i szczególnie sprawnego fizycznie mężczyznę.
Młody Arminius po przybyciu do Rzymu zastał tu, ku swojemu zdziwieniu, ludzi z którymi mógł się porozumieć w swoim ojczystym języku. Ci mieszkańcy Rzymu nie należeli do plebsu, wprost przeciwnie, stanowili jego przywódcze warstwy. Mimo to zachowali oni odrębność i coś na wzór indyjski tworzyli osobną kastę, w ramach rzymskiego systemu społecznego.
Jego opiekunowie przekazali mu nie tylko tę wiedzę którą potrzebował aby zintegrować się wśród elit Rzymu, ale również wiedzę o ich narodzie, ujarzmionym przed wiekami przez Rzymian i mimo to pielęgnującym wiernie tradycje swoich przodków.
Ku jego zdziwieniu okazało się, że te tradycje są takie jakie wyniósł z rodzinnego domu, tylko że o wiele obszerniejsze i bardziej wyszukane.
Etruskowie zachowali w swoim dziedzictwie elementy które u Słowian zachodnich już dawno poszły w zapomnienie.
Ale część z tych opowieści i podań była mu doskonale znana, jak chociażby podania o bliźniakach Lelum i Polelum i ich historii zdobycia władzy i chwały.
W etruskich domach pełno było przedmiotów na których te opowieści zostały utrwalone przy pomocy malowideł i opisów.
Tak jak naprzykrzy na tym etruskim lustrze
Na tym rysunku widzimy legendarnych braci w trakcie ich zmagań w zapasach o czym jednoznacznie świadczy istniejący tam napis.
Na innych jednak widzimy w opisie imię LELE, a zamiast Polele pojawia się postać Heraklesa.
Już wtedy bowiem mity o Lelum i Polelum przeplotły się nieodwołalnie z mitami innej pary słowiańskich bohaterów, a mianowicie z mitem o Waligórze i Wyrwidębie.
Opowieści o tej drugiej parze herosów rozprzestrzenione były raczej wśród bałkańskich i greckich Słowian. Również na terenie Polski egzystowały one w symbiozie z mitami o Lelum Polelum.
Moim zdaniem były jednak zdecydowanie młodsze.
Postać Waligóry była niezwykle popularna i jego przygody opowiadane były w całej Europie. Wszędzie tam gdzie dotarli Słowianie, wszędzie tam docierały też opowieści o Waligórze i Wyrwidębie.
Oczywiście nie wszędzie bohaterowie ci byli znani pod takimi właśnie imionami, ale każdy z ludów Słowiańskich zachował znaczenie tych imion tłumacząc je na lokalną gwarę.
Słowianie z terenów Kultury Łużyckiej, czyli przodkowie Polaków, preferowali imiona Waligóra i Wyrwidąb. Równolegle jednak istniały takie formy imion, które upowszechniły się na terenie Bałkanów i nad Renem.
Tam nazywano Waligórę „HORAKLEZ”. Było to dokładne przetłumaczenie imienia Waligóra z języka polskiego.
U zachodnich i południowych Słowian słowo „Góra” wymawiane jest jako „HORA” natomiast słowo „Wyrwać” z polskiej nazwy zostało zastąpione przez słowo „KLEZAT”, które do dzisiaj ostało się np. w czeskim, gdzie oznacza ono „przewrócić”, „obalić”.
Z czasem Grecy przerobili nasz mit o tym herosie na własny i z Horakleza zrobił się Herakles.
Ten mit dotarł następnie do Etrusków i wymieszał się u nich z podaniami o Lelum Polelum.
Również Etruskowie nadali Waligórze własne imię ale to wywodzili już od innej cechy tego bohatera. A mianowicie od tego że został jako dziecko wykarmiony przez wilczycę.
W ten sposób ich imię Waligóry brzmiało już inaczej i jeśli przyjąć że prawidłowo rozumiemy zasady wymowy etruskich głosek to musi ono brzmieć tak jak to widzimy na przyklad na tym rysunku
czyli Hedsle, gdzie „Hed” oznaczało wilczycę albo sukę a „sle” pochodziło od słowa wykarmiony albo „ssący”. W tym słowie widzimy również bliskie powiązania z językiem niemieckim w którym „pies” nazywany jest określeniem „Hund”
Z czasem zaczęła jednak dominować Grecka wersja imienia i na następnym rysunku widzimy Waligórę podpisanego imieniem Hersele.
Waligóra nie był zapewne postacią mityczną ale za tym imieniem ukrywał się człowiek z krwi i kości. Musiała to być jednostka rzeczywiście wybitna i jego osiągnięcia wydawały się ludziom tamtych czasów tak wspaniałe, że uznali go za postać boską. Kogoś kto stal się przykładem dla dziesiątków następnych generacji w walce o run i sławę.
Ten podziw i szacunek otrzymali w spadku po nim również jego potomkowie którzy uznani zostali przez większość Słowian jako jedyni godni miana królewskiego. Ci potomkowie Waligóry i Wyrwidęba otrzymali miano HEROSÓW (noszących góry) a ich poddani przyjęli od tego miana nazwę Cherosków, czyli poddanych Herosów z rodu Waligóry.
Herosami nazywano również tych którzy w rytualnych zmaganiach w trakcie corocznych świąt rywalizowali w rzucani olbrzymimi głazami albo w próbach ruszenia z miejsca głazów czy skał, udowadniali swoją nieludzką wprost silę. Tego typu zawody zachowały się jeszcze u niektórych ludów o słowiańskich korzeniach np. u Szkotów.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/07/sowianskie-stonehenge.html
Na terenie Polski tylko Górale są tymi, u których te tradycje są jeszcze żywe. Do dzisiaj opowieści o Janosiku i Harnasiach pobudzają wyobraźnie ludzi. Teraz dopiero rozumiemy to, dlaczego w Europie istnieje nieprzerwana ciągłość kulturalna, podtrzymywana przez Słowian, objawiająca się np. w tej ciągłości egzystencji i użycia określeń od Waligóry przez Heraklesa do Harnasia.
To ostatnie imię składa się przecież jednoznacznie ze słów Har (Hor) i słowa „nosi”, co razem oznacza „Noszący Górę”.
Podawana w „polskiej” Wikipedii etymologia słowa Harnaś jest kolejnym przykładem tego w jak chamski i bezczelny sposób fałszuje się historie Polaków i języka polskiego.
Na ale gdzie tu miejsce na imię Chrobry?
Jak się okazuje nie tak daleko, bo jego bliźniak Wyrwidąb stał się też wzorcem dla potomnych. Jego osiągnięcia nie były mniejsze niż jego brata i jego imię stało się synonimem odwagi i męstwa.
W językach południowosłowiańskich dąb nazywany jest słowem „CHRAST” a ze słowem obrócić czy też przewrócić spotkaliśmy się już w poprzednim artykule – „ZARVTI”.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2016/09/wiadomosc-dla-boga.html
We współczesnym macedońskim słowo przewrócić wymawiamy jako „преврти”. Z połączenia tych dwóch słów mamy dokładne tłumaczenie imienia Wyrwidęba na południowosłowiański i otrzymujemy słowo Chrawrti, które dalej uległo skróceniu i dostosowaniu do mowy Słowian północnych. Uległo ono też typowej przy tym podmianie litery „W” na „B”, aby przyjąć w efekcie brzmienie „CHROBRY”, czyli osoby z odwagą i męstwem Wyrwidęba.
Charakterystyczne jest to, że plemię Cherusków występuje dokładnie do moment do którego jeszcze żyli bezpośredni potomkowie Waligóry. W momencie kiedy zmarł ich ostatni król Chariomer lud ten znikną z kart historii nieodwołalnie. Nie znaczy to, że zniknęli również wszyscy członkowie tego plemienia. Po prostu związek plemienny który nazywany był Cheruskami rozpadł się nieodwołalnie a jego przedstawiciele odzyskali swoją polityczną niezależność i egzystowali dalej, ale już pod własną, lokalna nazwą.
Kim jednak byli tak naprawdę Waligóra i Wyrwidąb? Gdzie należy szukać pierwowzorów dla tych postaci?
Byłem zaskoczony tym, jak łatwo jest je wyśledzić w odmętach historycznych podań. Trzeba tylko spróbować tam, gdzie nikt inny nie odważył się dotychczas szukać.
Postacie te nie mogły żyć w czasach bliskich Arminiusowi. Nie mogły też istnieć wtedy kiedy Etruskowie wykształcili już swoja kulturę i swoje pismo, ponieważ oni sami wiedzieliby również o nich znacznie więcej.
Ten czas gdzie takie postacie mogły dokonać tych niesamowitych wyczynów przypisywanych Lele, Polele, Waligórze i Wyrwidębowi czy też Hedsle (Heraklesowi) musiał przypadać na okres największych przemianach społecznych i rewolucyjnych zmian form życia społeczeństw ludzkich. I takim okresem była niewątpliwie epoka brązu oraz przejścia do epoki żelaza.
Był to czas wielkich rewolucji oraz powstania pierwszych naprawdę wielkich organizmów państwowych. Czas w którym, jak grzyby po deszczu, powstawały i ginęły wspaniałe cywilizacje.
Najważniejszą była oczywiście cywilizacja egipska. Również państwo faraonów przeżywało w tym okresie serię rewolucyjnych przemian. To był czas życia i panowania Faraona Ehnatona. Dynastia do której on należał wydała największych wodzów ale i największych reformatorów w historii Egiptu.
Dzisiaj już wiemy, dzięki badaniom genetycznych, że ci władcy nie mieli wiele wspólnego z ludnością tubylczą i należeli do najeźdźców przybyłych z terenów obecnej Hiszpanii. Ludy o haplogrupie R1b zamieszkujące tereny Hiszpanii znalazły się wraz z rozprzestrzenieniem technik metalurgicznych w szczęśliwym położeni. Z jednej strony Hiszpania słynęła z zasobów miedzi, z drugiej strony leżała dokładnie na szlaku handlowym, który łączył wschodnie wybrzeża Morza Śródziemnego z Kornwalią, głównym ośrodkiem wydobycia cyny w tym okresie. Pozwoliło to tym ludom na szczególnie szybki postęp w technikach militarnych i na ekspansję wzdłuż wybrzeża Afryki aż do Egiptu i Azji centralnej. Kierunek ekspansji haplogrupy R1b był więc dokładnie odwrotny do tego co próbuje nam wmówić nauka.
Reformy Ehnatona wywarły wielki wpływ na Egipt, niestety w negatywnym znaczeniu. Jego chorzy i nieudolni następcy nie potrafili zapobiec dalszemu osłabieniu Państwa. Nie dziw więc, że elity Egiptu szukały na gwałt osoby zdolnej zapobiec katastrofie. I w tym to momencie pojawiają się dwie wybitne jednostki o których wcześniejszym życiu niewiele wiadomo (dokładnie mówiąc, to nic nie wiadomo).
Tymi postaciami są Horemheb i Ramzes I.
O Horemhebie wiemy tylko to, że wyznaczony został przez ostatniego faraona XVIII dynastii na swojego następcę. Wiadomo też, że był on dowódcą armii egipskiej i walecznym żołnierzem.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie był on Egipcjaninem. Nic nie wiemy o jego rodzicach ani o miejscu skąd pochodził, poza wzmianka, że urodził się w Abaris.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/09/starozytna-historia-polakow-wzlot-i.html
W swoim życiu nie stosował się też ściśle do egipskich zwyczajów i nie używał tytułów przysługujących władcy ale do końca swego życia pozostał przy swoim imieniu. Wszystko wskazuje na to, że po śmierci został pochowany według obcego egipskiej tradycji rytu, a jego ciało nie zostało zmumifikowane. Mimo to jego zasługi w przywróceniu starych egipskich tradycji po okresie anarchii u schyłku XVIII dynastii są ogromne. To jemu Egipt zawdzięczał to, że władcy następnej dynastii poprowadzili to państwo do ostatniego wielkiego okresu jego świetności.
Kim jednak był Horemheb?
Jak łatwo się domyśleć był to pierwowzór słowiańskiego herosa Waligóry. To właśnie Horemheb i jego brat Ramzes I byli postaciami z legendy którzy ze zwykłych rozrabiaków i ryzykantów doszli do władzy nad królestwem i poślubili córki władcy a następnie odziedziczyli jego włości.
Już dawno imię Horemheb powinno zastanowić wszystkich historyków. Tymczasem ci przez generacje udawali chińskie trzy małpy. Ta banda oszustów i agitatorów zachodniej przewagi cywilizacyjnej nie miała nawet krzty odwagi aby zwrócić uwagę na to, że to imię jest słowiańskie.
Szczególne zarzuty postawić tu trzeba archeologom polskim.
Ci już od dziesiątków lat zajmują się intensywnie tym okresem historii Egiptu i Polska finansowała olbrzymim kosztem wykopaliska na terenie Egiptu i przyczyniła się do restauracji świątyni królowej Hatszepsut.
Już samo to, że królowa to mogła dojść do władzy świadczy o tym, że jej rozumienie roli kobiecej było całkiem inne niż to, do którego przyzwyczajeni byli Egipcjanie.
Tylko w cywilizacji słowiańskiej kobiety były na tyle samodzielne i wyemancypowane (o czym musiał się przekonać obecny rząd) żeby uważać za normalne to, że maja takie same prawa do władzy jak mężczyźni. Jest więcej niż pewne to, że miała ona słowiańskie pochodzenie, co pozwoliło jej na przejęcie władzy w państwie, bo uważała to za coś najzupełniej normalnego.
Już w tym momencie archeolodzy polscy w Egipcie powinni zwrócić uwagę na niezwykłość zjawiska istnienia królowej Hatszepsut. Ale dalej było jeszcze gorzej. Przejecie władzy przez Horemheba, i jego niejasne pochodzenie powinno natychmiast spowodować w nich właściwe skojarzenia. Ale o myśleniu wśród tych ludzi możemy zapomnieć. Są to marionetki ich zachodnich sponsorów i do samodzielnego myślenia ani nie zdolne, ani też chętne. Klepanie na pamięć podsyłanych im prawd jest oczywiście o wiele wygodniejsze i daje się do tego namacalnie odczuć jako niezła kupka srebrników.
Nawet największy ciamajda musi tak naprawdę widzieć to, że Horemheb to nic innego jak imię Waligóra.
O górze w językach południowosłowiańskich, ale również w czeskim, już mówiłem. Również określenie „HEB” pochodzi z czeskiego i oznacza „przewrócić”, „ruszyć” np w słowie „POHYB”.
Również jego brat Ramzes ma słowiańskie imię. Wprawdzie nie jest to na pierwszy rzut oka widoczne, ale od historyków można wymagać trochę więcej jak tylko klepania zdrowasiek.
Ramzes to było jego oficjalne imię, ale przedtem jako zwykły żołnierz, a następnie władca jego polowy królestwa, używał on imienia „PARAMESSU”.
Z określeniem Messu „Misza” spotkaliśmy się już wielokrotnie. Jest to nazwa dla niedźwiedzia w języku starodawnych Słowian.
Słowo „PR” (samogłosek w egipskim nie zapisywano) jest zapewne przekręconym i zniekształconym określenie dla słowa „wykarmiony” które w językach południowosłowiańskich brzmi „hrani”.
Przetłumaczone na polski imię Paramessu musiało więc znaczyć tyle co „Wykarmimy przez niedźwiedzicę”, i taka była według legendy historia życia Wyrwidęba. On został wykarmiony przez niedźwiedzicę a jego brat Horemheb przez wilczycę, kiedy ich rodziciele zginęli pozostawiając dzieci na pastwę los.
Tak więc kiedy Horemheb umarł bezpotomnie, to został pochowany po słowiańsku, tak jak jego przodkowie, a władzę po nim przejął jego brat Ramses I. Tak jak jego poprzednik zwalczał on zatęchłe zwyczaje na dworze królewskim i sprzeciwiał się zdecydowanie obowiązującej etykiecie. Jego rządy były krótkie ale założona przez niego dynastia wydala największych (w dosłownym znaczeniu tego słowa) faraonów w historii.
Jeśli spojrzeć na wizerunki mumii ciał jego następców to zauważymy, że geny Waligóry i Wyrwidęba nie dają się przeoczyć. Już syn Ramzesa I, Seti I wygląda jak kulturysta i przy swoim wzroście (około 175 cm) przewyższał swoich poddanych o głowę. Wnuk Ramzesa I , Ramzes II był już prawdziwym olbrzymem. Przy jego wzroście powyżej 182 cm przewyższał swoich żołnierzy o 30 cm zachowując przy tym proporcje ciała i sprawność fizyczną prawdziwego atlety.
Wiadomość o sukcesie tych bliźniaków w Egipcie rozeszła się aż do ich ojczyzny. Ich potomkowie, których zapewne tam spłodzili przed wyprawą do Egiptu, zostali uznani za potomków bogów. To właśnie ta legenda była fundamentem na której opierała się władza władców tej dynastii i dopóki ona istniała, dopóty istniało też plemię Cherusków, czyli poddanych tych wodzów.
Opisana tu historia tłumaczy też dlaczego Mojżesz i jego towarzysze napotkali na słowiańskie pozostałości wkraczając na półwysep Synaj.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2016/09/czy-polacy-sa-przodkami-zydow-pustynne.html
Od czasów Horemheba Egipt był celem emigracji całych mas najemników i emigrantów z terenów słowiańskich i ci osiedlali się tam gdzie było jeszcze wolne miejsce i gdzie mogli żyć według takich zasad, jakie znali w swojej ojczyźnie. Górzyste tereny Synaju czy też Libanu i obecnego Izraela nadawały się klimatyczne dla nich najbardziej i tam powstały nowe państwa słowiańskie Filistynów i Fenicjan. Ale o tym w którymś z następnych artykułów.
Nasz późniejszy pogromca Rzymian musiał te historie słuchać z wypiekami na twarzy, szczególnie że jego opiekunowie obstawali przy tym, że jest on bezpośrednim potomkiem Waligóry i w jego żyłach płynie krew herosów którzy 1300 lat wcześniej podbili świat.
Był to też powód nazwania go imieniem Arminius. Dla opinii publicznej Rzymu istniało oficjalnie wytłumaczenie tego imienia, w ten sposób jak już to podałem.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/04/jak-ze-sowian-zrobiono-germanow.html
Ale imię to niesie w sobie jeszcze ukrytą przed niewtajemniczonymi warstwę znaczeniową. Otóż jest ono prawie że identyczne z imieniem które używali Grecy w stosunku do faraona Horemheba. Przez Grekow był on bowiem nazywany imieniem „Armesis” a Rzymianie przerobili to imię na Armenius. Tak więc nazywając naszego bohatera imieniem „Armenius” Etruskowie postawili go przed moralnym wyborem: życia jako jeden z licznych rzymskich generałów, lub też podjęcia wyzwania dorównania w chwale i wielkości swojemu przodkowi Horemhebowi.
Można sobie wyobrazić jaki szok musiał ten młody człowiek przeżyć, kiedy okazało się, że Cezar August nie zamierza poprzestać na dotychczasowych zdobyczach i jego militarna maszyneria przystąpiła do zmiażdżenia Słowian na wschodnim brzegu Renu. Właśnie wtedy ten młody człowiek podjął swoją brzemienną w skutkach decyzję. Decyzję która zmieniła losy świata.
Postanowił rzucić Rzym na kolana i w tym pomogło mu jego szczęście, jego mądrość i odwaga.
I kto wie, może tak naprawdę swoje powodzenie „zawdzięczał” swoim wychowawcom Etruskom. Nie jest wykluczone że jego osoba była tylko pionkiem w wielkim planie przejęcia przez Etruskie senatorskie rody władzy w Rzymie. Zamach na Cesarza Tyberiusza mógł być jednym z elementów tego planu. Śmierć Arminiusa i przegrana spiskowców odwlokło na parę stuleci ostateczną klęskę Rzymu, ale miejsce Cherusków zajęli Wawelanie (Wandale)
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/08/starozytna-historia-polakow-przyczyny.html
i to oni dopełnili zemsty na Rzymie za cierpienia które zadał on ich braciom Słowianom.
Cdn.