Dobro i zło – relatywizacja …
To kolejny wpis sprzed 3 lat. Ciekawe jak zareagują nań blogerzy NE!
Bardzo ciekawy artykuł ukazał się na stronie wiara.pl. Dotyczy spojrzenia na Fausta przez Benedykta i Jana Pawła. http://www.kultura.wiara.pl/?grupa=6&art=1257535718&dzi=1150892969
Rzecz niezwykle ciekawa. I oba mieszczące się oczywiście w poglądzie katolickim. Jednak jedna wyklucza nadużycia, druga otwiera drogę do … No, właśnie.
Rzecz dotyczy słynnego cytatu:
Ja jestem częścią owej siły, której władza pragnie zło zawsze czynić, a dobro sprowadza.
Jan Paweł II pisze w „Pamięci i tożsamości”:
Można było myśleć, że i to zło było w jakimś sensie potrzebne światu i człowiekowi. Zdarza się bowiem, że w konkretnym realistycznym układzie ludzkiego bytowania zło w jakimś sensie jawi się jako potrzebne – jest potrzebne o tyle, o ile daje okazję do dobra. Czy Johann Wolfgang von Goethe nie powiedział o diable: ein Teil von jener Kraft, die stets das Boese will und stets das Gute schaft – »jestem częścią tej siły, która pragnie zła, a czyni dobro«. Św. Paweł na swój sposób wzywa: »Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj« (Rz 12,21). Ostatecznie, zastanawiając się nad złem, dochodzimy do uznania większego dobra
Do tego cytatu odnosi się również kard. Ratzinger (Wiara – prawda – tolerancja”:
Zło nie jest – jak uważał Hegel oraz jak chciał to ukazać Goethe w Fauście – jedną stroną całości, której potrzebujemy, lecz zniszczeniem bytu. Zła nie można przedstawiać słowami, jakimi Mefistofeles przemawiał do Fausta: Jestem częścią owej mocy, która ciągle pragnie złego, a ciągle czyni dobro. W takim razie dobro potrzebuje zła, a zło nie byłoby naprawdę złem, lecz właśnie niezbędną częścią dialektyki świata. Tego rodzaju filozofia usprawiedliwiła hekatomby ofiar komunizmu, oparte na dialektyce Hegla, którą z kolei Marks przekształcił w praktykę polityczną. Nie, zło nie jest częścią »dialektyki« bytu, lecz atakuje go u samych jego korzeni. Bóg, który jest jednością w trzech osobach i właśnie w swej różności stanowi najwyższą jedność, jest samym Światłem i samą Dobrocią (por. Jk 1,17)
Dorzuciłbym tu jeszcze fragment z Iota unum Romano Amerio, gdzie pisze o fałszywej Teodycei:
Nieuprawniony „optymizm” grzeszy, gdyż przypisuje złu zdolność rodzenia dobrych owoców, która to zdolność jest wyłącznym przymiotem dobra. Św. Augustyn bardzo trafnie ujął tę doktrynę w De Contentia …: „[Bóg] w swej wszechmocy jest tak dobry, że potrafi uczynić dobro nawet ze zła, już to odpuszczając [je], już to uzdrawiając, już to wywierając za nie sprawiedliwą pomstę. Wszystkie te rzeczy są dobre.” To nie zło rodzi w końcu dobro. Taką możliwość ma wyłącznie odmienny od niego, pozytywny byt (… Bóg). O tym, że zło, nawet jeśli jest ono przez Bożą Opatrzność podporządkowane dobru, nie może przemienić się dobro, świadczy najdobitniej ostatni z przykładów podanych przez św. Augustyna, a mianowicie wywarcie sprawiedliwej pomsty. Jest czymś dobrym, by grzechy spotykały się z potępieniem; jednak potępione w ten sposób grzechy nie stają się tym samym dobre. Błogosławieni radują się, zgodnie z teologią katolicką, ze sprawiedliwości, jaką Opatrzność zgotowała grzesznikom, jednak nie radują się z powodu ich grzechów.
Powiedział Paweł VI: WDARŁ SIĘ SWĄD SZATANA DO KOŚCIOŁA BOŻEGO!
Faust jest diabłem? Jest ZŁEM?
A może jest takim DOBREM INACZEJ?
Warto się przyjrzeć traktowaniu zła przez Kościół, bo ten problem przewija się w kazaniach zwykłych proboszczów i wikarych i nie jest interpretowany zgodnie z tradycyjną teologią katolicką, która podejścia Jana Pawła do kwestii zła nie akceptuje.
Nie chodzi tu też o krytykę Papieża ale o sprawę! Jaki jest na sprawę zła pogląd nowoekranowców, dlaczego to Kościół w ramach wychodzenia z „katolickiego getta”, „trydenckiego gorsetu” zrezygnował z prawd od początków Kościoła głoszonych w imię faustycznego pojmowania dobra?
Swoją drogą jestem ciekaw w jaki sposób nasi zwolennicy hermeneutyki ciągłości wybrną z tego tematu …