Wielu moich bliższych i dalszych znajomych znajduje się w podobnym stanie zdrowia, co mój przyjaciel z Gierałtowic. Są wśród nich tacy, którym osiłki z ZOMO odbiły nerki, wielu porusza się o kulach. Naszym obowiązkiem jest pamiętać i wspierać działania, zmierzające do zachowania w pamięci tego, co wydarzyło się 13. grudnia a także wszystkich faktów, mających miejsce po tej strasznej dacie. Bardzo ważne jest organizowanie spotkań z młodzieżą, oczekujemy przychylności ze strony władz szkół – szczególnie ponadpodstawowych i średnich – podkreśla pan Krupa. Wiedza o czasie stanu wojennego ma służyć pamięci, w żadnym razie nie może jednak służyć szerzeniu nienawiści.
Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie.
Solidarność to jedność serc, umysłów i rąk
zakorzenionych w ideałach, które są zdolne przemieniać świat na lepsze.
(ks. Jerzy Popiełuszko)
Zdanie, wypowiedziane przez ks. Jerzego, tkwiło głęboko w umysłach ludzi w minionym czasie. Niestety, kiedy wspominamy wydarzenia grudniowe, a dalej ciąg dalszy tego, co miało miejsce nieco później – na usta cisną się słowa Sławomira Sierakowskiego, który powiedział tak:
[…] Etos „Solidarności” właściwie od zwycięstwa w 1989 roku pozostaje w wielkiej polityce bezpański, uświęcony rocznicowo jedynie przez rytualne kłótnie spadkobierców. Sama rewolucja „Solidarności” okazała się – jeśli nie zdradzona – to niedokończona […].
(rp.pl, 26. kwietnia 2011 https://pl.wikiquote.org/wiki/solidarność)
W tytule nie bez przyczyny został zamieszczony – jakże znaczący – cytat naszego wielkiego poety Adama Mickiewicza, wyrwany z pożółkłych kart III części „Dziadów”. Z pewnością pamiętać będziemy znaczące daty dziejów naszej historii, także te, które zostały zapisane w kronikach stosunkowo niedawno. 13. grudnia 1981, pacyfikacja kopalni „Wujek” 16. grudnia 1981.
Wszyscy pamiętamy o wielkich nazwiskach, osobach, jakim zawdzięczamy obalenie żelaznej komunistycznej kurtyny, są wśród nich bohaterowie – ale są i tacy, którzy zawiedli.
…JA ROBIĘ TYLKO TO, CO POWINIENEM. KIEDY GO ODWIEDZAM, WIDZĘ UŚMIECH NA JEGO TWARZY. WIĘCEJ MI NIE TRZEBA. BYŁ CZAS, KIEDY STĄPAŁ PO CIERNISTEJ ŚCIEŻCE, DOSŁOWNIE. DOŚĆ CIERPIENIA, MA PRAWO BYĆ SZCZĘŚLIWY CHOĆ TROCHĘ – DOCZEKAŁ PRZECIEŻ WOLNEJ POLSKI. NIE SKORZYSTAŁ Z PROPONOWANEGO MU WYJAZDU NA ZACHÓD. BYLIŚMY WTEDY RAZEM I POZOSTANIEMY SOBIE BLISCY DO KOŃCA…
Trzeba nam jednakże pamiętać, że nie byłoby wygranych bitew bez szarych żołnierzy, o jakich – niestety – szybko zapominamy lub najczęściej nie mówi się o nich w ogóle. O wielu prostych ludziach, z biało-czerwoną opaską na ramieniu, stojących w pierwszych szeregach, nie wspomnimy nigdy, a powinniśmy, bo to właśnie oni są tymi, którzy trwali do końca i nie zawiedli. A dziś…
Umierają w samotności, zapomniani, często pozbawieni podstawowych warunków do życia.
Kiedy nadszedł czas – zdali egzamin, tylko my o czymś zapominamy, bo wszak Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie.
PANI ZOFIA NA PRÓŻNO PYTAŁA WŁADZE O LOSY SWOJEGO MĘŻA. PRAWDY O JEGO PONIEWIERCE DOWIEDZIAŁA SIĘ Z PRASY PODZIEMNEJ
Henryka Strykowskiego, mieszkańca Gierałtowic zabrano z domu 13. grudnia o godz. 1:00. Powodem zatrzymania miało być udokumentowanie jego tożsamości jako pracownika zakładu PRUK Koksorem w Knurowie. Nie zwracano uwagi na jego stan zdrowia – był silnie przeziębiony, gorączkował. Kazano mu natychmiast się zbierać, nie dano możliwości pożegnania się z rodziną. Na ulicy stała już milicyjna suka. Wrzucono Henryka Strykowskiego niczym worek kartofli do środka, założono kajdanki. Tam dopiero, kiedy to pan Henryk zobaczył, że obok siedzą skuci koledzy-związkowcy, zrozumiał, co stało się celem zatrzymania – a więc koniec marzeń o wolnej Polsce – pomyślał wtedy, lecz już po chwili poprawił swoje myśli. Dam radę, dodał, jeszcze Polska nie zginęła.
Zofia Strykowska, żona pana Henryka, na próżno codziennie stała na progu komisariatu MO, chcąc czegoś dowiedzieć się o losie męża. Zbywano ją tylko obelżywymi słowami i traktując niczym bezpańskiego psa wyrzucano z gmachu komisariatu milicji bez udzielenia jakichkolwiek informacji.
Na krótko przed świętami Bożego Narodzenia do pani Zofii dotarła ze źródeł konspiracyjnych wiadomość, że mąż przebywa w więzieniu w Zabrzu–Zaborzu. Niedługo potem pozwolono żonie na widzenie, od męża dowiedziała się, że w czasie jednego z przesłuchań zaproponowano mu załatwienie zwolnienia z internowania w zamian za opuszczenie kraju wraz z rodziną. Pan Henryk zgody nie wyraził. Z tego powodu represje wobec jego osoby, jak należało się spodziewać, nasiliły się. Widzenia z rodziną należały już do rzadkości, zaś nasiliły się i zaostrzyły przesłuchania. Często stosowano na Strykowskim tak zwane „ścieżki zdrowia” i to one w głównej mierze były powodem pogarszającego się stanu zdrowia pana Henryka.
Po kilku tygodniach, w stanie zagrażającym życiu, został przewieziony do szpitala w Zabrzu–Biskupicach. Tam spotkał się z bardzo dobrą i życzliwą opieką lekarzy i personelu szpitala. Przez cały czas miał blisko siebie „anioła stróża”, którym byli na zmianę funkcjonariusz MO lub bezpieki. Wyrwanie pana Henryka ze szponów śmierci w zabrskim szpitalu stało się dla lekarzy nie lada wyzwaniem, ale udało się. Dziś pan Henryk, dzięki „opiece” komunistycznych stróżów prawa leży przykuty do łóżka, częściowo sparaliżowany, z trudem wypowiada pojedyncze słowa. Obok niego niestrudzona opiekunka, żona pana Henryka, sama poważnie chora po przebytym niedawno wylewie krwi do mózgu. Pani Zofia dziękuje Bogu za to, że mąż przeżył piekło internowania, dziękuje rodzinie za opiekę i staranie.
PAN HENRYK KRUPA WSKAZUJE MIEJSCE, W KTÓRYM POZOSTAWIŁ SWÓJ PODPIS JEGO PRZYJACIEL Z CELI
Oboje wierni Polsce, o nic nie proszą, niczego już nie żądają. Czy zatem to my nie powinniśmy zadbać o to, by ci, którzy otwierali dla nas żelazną kurtynę komunistycznych rządów, mieli dziś prawo do godnej egzystencji, by stać ich było na leki, opał na zimę, na godne, zwyczajne ludzkie życie? Dzięki staraniom imiennika, przyjaciela z celi w zabrskim więzieniu, panu Henrykowi Krupie, nasz gierałtowicki działacz solidarnościowy otrzymał wysokie odznaczenie, to bardzo ważne, a bezinteresowne działanie pana Krupy godne jest najwyższego szacunku! W tym wszystkim jednak czegoś brak. Wydaje się bowiem, że zarówno władze lokalne jak i nasze państwo zapominają o tych wszystkich, co wtedy ryzykując zdrowie a często życie, swoją postawą i uporem doprowadzili do tego, by Polska stała się wolnym krajem. Dziś częstokroć przychodzi im żyć w skrajnie trudnych warunkach. Trwają w smutku, przygnębieniu, odczuwając czający się w duszy głęboki niedosyt. Odchodzą w zapomnieniu, a wraz z nimi odchodzą historie ich życia.
To nie koniec wizyt w domu mojego przyjaciela, z którym dzieliłem więzienną celę w Zaborzu – odpowiada pan Krupa. O tym, co przeszliśmy, nie podobna zapomnieć – dodaje.
Nieludzkie traktowanie stało się powodem tak złego zdrowia mojego przyjaciela. Widać dużą poprawę, jego kondycja od mojej ostatniej wizyty bardzo się poprawiła – wspomina pan Krupa – rodzina czyni wielkie starania, aby stan zdrowia Heńka się polepszał, lecz to nie koniec, nie wolno nam zapominać… Ze swej strony zrobię wszystko, aby mój kamrat z celi otrzymał legitymację „Osoby Represjonowanej z Powodów Politycznych”.
Wielu moich bliższych i dalszych znajomych znajduje się w podobnym stanie zdrowia, co mój przyjaciel z Gierałtowic. Są wśród nich tacy, którym osiłki z ZOMO odbiły nerki, wielu porusza się o kulach. Naszym obowiązkiem jest pamiętać i wspierać działania, zmierzające do zachowania w pamięci tego, co wydarzyło się 13. grudnia a także wszystkich faktów, mających miejsce po tej strasznej dacie. Bardzo ważne jest organizowanie spotkań z młodzieżą, oczekujemy przychylności ze strony władz szkół – szczególnie ponadpodstawowych i średnich – podkreśla pan Krupa. Wiedza o czasie stanu wojennego ma służyć pamięci, w żadnym razie nie może jednak służyć szerzeniu nienawiści.
Warto pamiętać słowa, wypowiedziane przez Jana Pawła II podczas homilii, wygłoszonej w Gdańsku 12. czerwca 1987 roku: […] Pamiętajmy, że „Solidarność” to brzemię niesione razem we wspólnocie” […].
Nie było miejsca wtedy dla prywaty, tylko wspólny cel, wspólna walka zarówno inteligencji polskiej, jak ludzi pracy, mógł doprowadzić do obalenia reżimu. Dziś wspominając tamten miniony czas wydaje się, że wiele spraw wtedy wymknęło nam się spod kontroli, jakby zdanie Jana Pawła II wypowiedziane, zostało przez nas pominięte, po części wręcz zapomniane.
[…] Umowy gdańskie – głosił w homilii podczas mszy świętej w Gdańsku Jan Paweł II – pozostaną w dziejach Polski wyrazem tej właśnie narastającej świadomości ludzi pracy odnośnie do całego ładu społeczno – moralnego na polskiej ziemi. Sięgają one swą genezą do tragicznego grudnia 1970 r. i pozostaną wciąż zadaniem do spełnienia […]. (Wybrane fragmenty homilii Jana Pawła II, wygłoszone w Gdańsku 12. VI. 1987, nr 2, ss. 5-7).
www.duszpasterstwotalent.pl /jan – paweł – II – o – solidarności – i – pracy
Źródło: opracowano na podstawie wspomnień rodziny, spotkania i rozmowy, przeprowadzonej z panem Henrykiem Krupą – Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Toszeckiej (Gierałtowice, 5. grudnia 2016) www.toszek.pl
Tekst i zdjęcia:
Tadeusz Puchałka
Za: http://www.siemysli.info.ke/