Często myli się własność pracowniczą z pracowniczymi planami emerytalnymi. Nic bardziej mylnego. To są dwa oddzielne zagadnienia.
Od pewnego czasu Jerzy Wawro trudzi się, aby ukazać blogerom mizerię naszego myślenia o przyczynach naszej mizerii gospodarczej na tle dynamicznych gospodarek, które zdecydowały się na partycypację pracownicza, którą ja jednoznacznie utożsamiam ze społeczną gospodarką rynkową, dlatego, że partycypacja pracownicza (demokracja przemysłowa) stanowi jej istotę. Obstaję także prze stanowisku, że realizacja partycypacji pracowniczej nie jest możliwa w ramach ciasnego gorsetu Kodeksu Spółek. Proponuję rozszerzenie go o zasady działania spółki właścicielsko pracowniczej.
Teoretyczny prolog do spółki właścicielsko-pracowniczej starałem się podać przy okazji omawiania niemieckiego Mitbestimmung. Niestety, na polskim gruncie jest to rzecz zupełnie nowa. Pewne działania zostały poczynione podczas prac nad tzw. drugim etapem reformy gospodarczej a księgowe z ponad dwudziestoletnim stażem, może jeszcze pamiętają, że w latach 80-tych musiały wyróżnić w księgach handlowych osobne konto na kapitał statutowy i osobno kapitał przedsiębiorstwa. Co do kapitału przedsiębiorstwa istniał – trochę zakamuflowany zamiar – przekształcenia go w fundusz pracowniczy kapitalizowany na imiennych kontach pracowniczych. Niewiele z tego wyszło, i nie ma pewności, że by coś wyszło w sytuacji, gdy nawet po dwudziestu latach opinia publiczna nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.
Dość dobrze natomiast jest w Polsce znana koncepcja ESOP (Employee Stock Ownership Plan) w oparciu o którą powstają spółki pracownicze. Koncepcja ta stosuje upowszechnienie własności poprzez przedzielania pracownikom akcji, czyli formę kapitału zdefiniowana w kodeksie handlowym Maurycego Allerhanda. Oczywiście z prawnego puntu widzenia wszystko jest najzupełniej zgodne z prawem, jednak, bardzo często takie spółki pozbawione są „silnego zarządu” i ulegają dezolacji. Jedyne o czym pracownicy myślą to jak najszybsze sprzedanie swych udziałów..Więź z przedsiębiorstwem jest dalej żadna.
Światowe doświadczenie poucza nas, że lepszym rozwiązaniem jest spółka w której wydzielono dwa plany własnościowe adresowanie dla dwóch różnych zagadnień managerskich. I tak:
kapitał statutowy (kapitał właściciela w firmie prywatnej, kapitał udziałowy w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, kapitał akcyjny w spółce akcyjnej) daje pełne prawo do „wysokiego zarządu”, i może być zbywalny.
kapitał pracowniczy zwykle podlega wycenie księgowej, nie daje prawa do „wyższego” zarządu i jest blokowany w firmie tak długo jak pracownik w niej pracuje. Umarzanie go na bieżącą konsumpcję jest oczywiście możliwe, ale na zasadach określonych w wewnętrznych regulaminach. Zwykle kapitał pracowniczy ma także wyższy poziom prawnego zabezpieczenia w przypadku upadłości i układu.
Uważa się, że pierwszym, który zastosował takie rozwiązanie był czeski producent obuwia Tomasz Bata ze znakomitymi rezultatami zresztą. Podobną strukturę miała, działająca przed pierwsza wojną światową, lwowska spóła Gazolina S.A.Później było już tylko gorzej.
Kodeks handlowy Allerhanda nie przewidział, a raczej zablokował, możliwość sądowej rejestrację firm z podwójnymi planami własnościowymi.
Do form kapitału należy dopasować formy zarządzania. Przy jednorodnej strukturze kapitału sprawa jest prosta i jest uregulowana w kodeksie spółek. Przy mnogiej strukturze form kapitału, organ zarządzający (rada nadzorcza) musi mieć strukturę ławową z ławą właścicieli kapitału statutowego oraz ławą reprezentująca kapitał pracowniczy. Kompetencje tych ław też będą się musiały trochę od siebie różnić.
Zatem:
spółka właścicielsko – pracownicza czeka na statutowa instytucjonalizacje w kodeksie spółek.
Po co mamy jeść tę żabę?. Odpowiedź znają jedynie ludzie dobrze życzący naszej gospodarcze, bo:
– czy chcemy mieć przedsiębiorstwa realizujące postulat „zbiorowego wysiłku w celu uniknięcia ryzyka”.
Największym ryzykiem dla załogi jest upadek firmy. Jest to sedno restrukturyzacji. Oto jak tłumaczył to prezes wielkiej japońskieh firmy elektroniczej i zarazem szef związku japońskich przemysłowców Konosuka Mtsuchito na spotkaniu z przemysłowcami zachodnioeuropejskimi w 1979-tym roku.
"My wygramy, a zachód przemysłowy przegra. Nic na to nie poradzicie, bo wy w samych sobie nosicie przyczynę waszej przegranej. Wasze organizacje są taylorowskie, ale co gorsze wasze głowy są także takie. Wy jesteście przekonani, że aby wasze przedsiębiorstwa funkcjonowały dobrze, trzeba rozróżniać z jednej strony szefów, a drugiej wykonawców, z jednej strony tych, którzy myślą, z drugiej tych, którzy przykręcają śruby. My jesteśmy potaylorowcami, my wiemy, że przedsiębiorstwa stały się tak skomplikowane, przeżycie firmy w środowisku coraz bardziej niebezpiecznym, zmiennym i konkurencyjnym, jest tak problematyczne, że musi ono każdego dnia mobilizować całą inteligencję wszystkich, aby mieć szansę dania sobie rady. Dla nas zarządzanie to sztuka mobilizowania i włączania całej inteligencji wszystkich,, dla dobrej pracy przedsiębiorstwa. Ponieważ my, lepiej niź wy, oceniliśmy wymiary nowego wyzwania techniki i ekonomii, my wiemy, że inteligencja kilkunastu techników, choćby byli najzdolniejsi, jest niewystarczająca aby wyzwaniom sprostać. Tylko inteligencja wszystkich pracowników przedsiębiorstwa może mu pozwolić na stawienie czoła komplikacjom i wymaganiom nowego środowiska. Dlatego właśnie nasze wielkie firmy wydają na szkolenia całego personelu trzy lub cztery razy więcej niż niż wasze., dlatego prowadza dialog i dwustronny przekaz informacji, dlatego domagają się sugestii usprawnień od wszystkich i dlatego żądają aby system szkolny przygotowywał ciągle więcej maturzystów "generalistów" oświeconych i kulturalnych, "humusu" niezbędnych dla przemysłu, który musi żywić się ustawicznie inteligencją.
Wasi działacze społeczni, często ludzie dobrej woli, są przekonani, że trzeba chronić człowieka w przedsiębiorstwie. My jako realiści myślimy odwrotnie, że ludzie muszą bronić przedsiębiorstw, a ono odda im stokrotnie to, co od nich otrzyma. Tak postępując my jesteśmy bardziej społeczni niż wy."
Czy chcemy zapewnić naszym przedsiębiorstwom spokój społeczny.
Czy chcemy stworzyć warunki do budowy tanich i skutecznych międzypokoleniowych systemów ubezpieczeniowych w oparciu o przedsiębiorstwa.
Pożytki z zastosowania takiego rozwiązania opisałem przy okazji zajmowania się tzw. „przywilejem Nikandra”
Kto ma napisać ten nowy rozdział w kodeksie spółek, i z czego korzystać. Na szczęście nie będziemy musieli wyważać zamkniętych drzwi. Niemcy ćwiczą to już od 1976-go roku. Sądzę, że Angela Merkel udostępni nam rezultaty działania komisji Kurta Biedenkopha, która dokonała oceny ustawy Mitbestimmunggezetsi propozycje zmian po 30-tu latach jej obowiązywania.
PS.
Często myli się własność pracowniczą z pracowniczymi planami emerytalnymi. Nic bardziej mylnego. To są dwa oddzielne zagadnienia. Własność pracownicza jest partycypacją w przyroście aktywów firmy. Plany emerytalne natomiast powstają z wpłat pracowników potrącanych z pensji. Jednak te dwa rozwiązania mogą się wzajemnie przenikać. Uważa się, iosobiściepodzielam to zdanie, że istnienie planów własności pracowniczej stanowi o „kwantowej zmianie” celów funkcjonowania firmy i jej obywatelskiej dojrzałości „zasługującej” na podjęcie się roli ubezpieczyciela.