Oto czy nam się to podoba czy nie ludzkie życie się wycenia. W dodatku wyceny te zwykle są dosyć precyzyjne
Mój kolega Toyah napisał wczoraj tekst o Niemcach i ich zbrodniach w Polsce. Tekst ten został z przyczyn niezrozumiałych ukryty. Pomyślałem więc, że warto tę rozmowę o Niemcach pociągnąć dalej, choć w nieco innej konwencji niż zrobił to Toyah. On ma bowiem do kwestii niemieckiej stosunek bardzo emocjonalny. Ja zaś chciałbym byśmy porozmawiali o Niemcach posługując się starą, sprawdzoną miarką handlową.
Oto czy nam się to podoba czy nie ludzkie życie się wycenia. W dodatku wyceny te zwykle są dosyć precyzyjne, znacznie bardziej precyzyjne niż wyliczenia dotyczące cen produktów rolnych czy drutu ciągnionego sprzedawanego na metry. Mam wrażenie, że ów jakże ważny szczegół zdają się brać pod uwagę wszyscy wokół, tylko nie Polacy. Dla nas życie ludzkie jest bezcenne i potrafimy bez końca wspominać dziadka Władka zamordowanego przez Wermacht w 1939. Czy inni czynią podobnie? Pewnie tak, ale z większa dozą pokory. To znaczy opowiadają o swoich dziadkach, ale milczą na temat Wermachtu. Nie mam pojęcia jak to jest na przykład w Czechach. Co Czesi myślą dziś o mieszkańcach wsi Lidice i Leżaky, nie wiem też czy wielu Niemców odwiedza Pragę, bo kiedy byłem tam ostatnio dwa lata temu zauważałem głównie Rosjan. Poza tym relacje czesko- niemieckie to jest rzecz tak złożona i pogmatwana, że przeciętny, a nawet nieprzeciętny Polak nie ma szans by to zrozumieć. W Polsce nikt się nie zawaha przed oskarżaniem Niemców o zbrodnie, choć nastąpiły już wszelkie możliwe pojednania i wszyscy, który mogli przybyli sobie piątki i wypili bruderszafty. Jest OK. O co więc chodzi. Otóż chodzi o to, że dla tych wszystkich ludzi, którzy z taką pokorą płaczą nad swoimi pomordowanymi, nie wymieniając przy tym imion morderców hierarchia, którą w Europie wschodniej ustanowił dawno temu Wermacht nadal obowiązuje. I oni wiedzą, że życie ludzkie jest cenne, ale są śmierci tańsze i droższe, a cena zależy od wielu czynników. Myślę, że dla wielu narodów Europy środkowej nasza śmierć, ta dawniejsza i potencjalna, która nadejdzie, jest najtańsza. Dlatego właśnie, że myśmy nigdy nie przyjęli tej gestapowskiej hierarchii, która tu obowiązywała przez 6 lat i wcale nie zniknęła, ale została przez komunistów zakonserwowana i ukryta. I czasem wychodzi na wierzch. I to powoduje, że życie nasze wyceniane jest nisko. A przełożenie tego mechanizmu jest bardzo proste; myśmy tej niemieckiej hierarchii nie przyjęli, ale wyszliśmy jej naprzeciw. I przegraliśmy. Trzeba to powiedzieć wprost. Ci, którzy zgodzili się na rolę podludzi i grzecznie chodzili do pracy w czasie kiedy trzeba było strzelać zwyciężyli. Zwyciężyli, bo przekalkulowali sobie co się bardziej opłaca. My zaś tego nie zrobiliśmy i marne są szanse, że zrobimy to następnym razem. A powinniśmy, bo mamy rzadką po temu okazję. Nikt nie próbuje póki co robić z nas podludzi metodami znanymi z czasów okupacji, a sposobów na to, by podnieść stawkę i wygrać licytację jest sporo. Trzeba jedynie spełnić kilka warunków? A właściwie jeden. Jest jeden ważny warunek. Nie przyjmować zasad gry narzucanych przez obcych. Obcy zaś dzielą się na bliższych i dalszych. Ci bliżsi czasami strzelają, a ci dalsi narzucają strategię, którą jest dla nich,bo przecież nie dla nas, korzystna. Żeby podnieść stawkę, trzeba tę sytuację rozpoznać a następnie ją przelicytować. To nie jest trudne, kiedy się ma takiego polityka jak Piłsudski czy Dmowski, dziś jednak nie mamy takich polityków, a życie tych, którzy są jest po 10 kwietnia równie tanie jak nasze. Nie wiem czy wszyscy to pamiętają, ale rządy Francji i Anglii odradzały Polsce mobilizację w lecie 1939, żeby nie drażnić Hitlera. Kiedy zaś czescy spadochroniarze zastrzelili Heydricha i jeden z nich uciekał do tramwaju, ranny, stojący na przystanku ludzie rzucili się na niego, żeby go pojmać i odstawić do gestapo. To także jest postawa. Ktoś może powiedzieć, że tchórzliwa i podła. Przeanalizujcie sobie najpierw relacje Czechów z Anglikami, a potem ich oceniajcie. Wszystkich razem i każdego z osobna.
Myślę, że to co robią Niemcy, jest w gruncie rzeczy na rękę wszystkim, tak jak na rękę było im to co Niemcy robili w czasie wojny. Żeby zmienić sytuację, żeby odwrócić kartę, trzeba było szeregu wydarzeń. Hitler musiał napaść na Francję, która o mały włos nie została podzielona pomiędzy Anglików i Niemców, a Stalin musiał złożyć aliantom poważne propozycje dotyczące relacji powojennych pomiędzy mocarstwami. To jest dla nas za duża skala, my tam nie sięgamy, co nie znaczy, że mamy przyjmować niemieckie pomysły jak leci i cieszyć się, że tym razem nie strzelają. Przy tej wycenie naszego życia jaką mamy, musimy być bardzo stanowczy w licytacji i jednocześnie bardzo ostrożni. Musimy też dobierać, o ile to w ogóle możliwe, nasze elity tak, by nie zajmowały się one tylko podcieraniem tyłków niemieckim staruszkom w Europarlamencie czy gdzie tam akurat urzędują. Musimy mieć własny program po prostu i dobre propozycje. Ktoś powie, że przecież rządzą masoni i żadne propozycje i żadne działania na nic się nie zdadzą, bo jesteśmy już sformatowani, zgnieceni i możemy zajmować się jedynie konsumpcją. Można i tak, oczywiście, ale wtedy po co chrzanić o tych masonach, lepiej od razu iść na wódkę. Skoro i tak nie da się nic zrobić…Teraz zastanówmy się kogo te nasze nie sformułowane propozycje mogłyby zainteresować. Myślę, że Niemców przede wszystkim. Reszta bowiem zna ceny życia na giełdzie, wierzy w system wymyślony za Hitlera i odzywa się tylko wtedy kiedy ją zapytają. Z nami jest inaczej. Jest nas zbyt wielu, a nasze życie waży mało. Nie da się nas nie zauważyć, a jeśli jeszcze powiemy coś zaskakującego to Niemcy na to odpowiedzą – słowem lub czynem. Musimy tylko poczekać na polityka, który nasz program sformułuje i wygłosi. Być może będzie to Jarosław Kaczyński, a być może ktoś zupełnie jeszcze nieznany.
Pogadajmy teraz o tym naszym życiu i jego straszliwie niskiej cenie. Pamiętam programy o wojnie i okupacji emitowane w telewizji za komuny. Podawano tam liczbę zabitych i zaginionych w Polsce i w innych krajach, tworzył się ranking śmierci, którego znajomość obowiązywała nas na lekcjach historii. W czasie II wojny światowej najwięcej ludności stracił Związek Radziecki, jeśli chodzi o ilość ludzi liczoną w milionach, Polska jednak straciła największy procent swych obywateli. To było jak sport, jak zawody formuły 1. Kto pierwszy ten lepszy. Odwrócona hipoteka śmierci. I to nam zostało do dziś. Musimy tę skalę przekręcić do góry nogami. Po prostu. To nie jest łatwe, bo sposoby, które powinniśmy zastosować, a które podsuwane są nam od lat 20 wszystkie jak jeden zalatują fałszem. Nie ma bowiem czegoś takiego jak porozumienie i zgoda pomiędzy narodami. To są kwestie do szczegółowych ustaleń oraz czegoś co można by tu nazwać autoprezentacją. Musimy mieć jakąś propozycję. Coś co nas wyróżni i podniesie cenę naszego życia. To jest najważniejsze.
Nie mogę się więc zgodzić z tymi, którzy siedząc w ciepłych pokojach lub leżąc w ciepłych łóżkach opowiadają do daninie krwi i o tym, że teraz znów przyjdzie pora na to by poświęcać życie. Oni tylko na to czekają. Nie łudźcie się. Oni tylko na to czekają byśmy znowu zaczęli poświęcać swoje życie. A tedy podejdą do wielkiej czerwonej tablicy gdzie zapisane są wszystkie ceny, a tam wyraźnie widać, że nasza cena jest najniżej, podejdą więc do tej tablicy i przesuną ją wskaźnikiem na sam dół.
Tańsza „Baśń” tylko do końca października
Szanowni Państwo, tylko do końca października będzie można kupić taniej pierwszy tom „Baśni jak niedźwiedź” – cena 15 złotych plus koszta wysyłki. W listopadzie wracamy do starej ceny czyli 40 złotych plus koszta wysyłki. Drukarnia naprawiona, wkrótce przyjedzie transport nowiutkich książek. Sprzedajemy również ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”, póki co dodruk nie jest przewidziany. Kto pierwszy więc, ten lepszy.
nformuję także, że książki nasze są dostępne w hurtowniach, a przez to można je zamawiać w każdej księgarni na terenie kraju. No i oczywiście także kupować na stronie www.coryllus.pl oraz w sklepach wymienionych niżej:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
Umieszczam tu także relację z mojego poniedziałkowego wieczoru autorskiego w Klubie Ronina, który prowadził Grzegorz Braun. Relacja ta miała ukazać się w portalu niezalezna.pl, jak wszystkie inne relacje z Klubu Ronina, ale z przyczyn przeze mnie nierozpoznanych, a przez innych zapewne rozpoznanych doskonale ukazać się tam nie może.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy