Bez kategorii
Like

O degeneracji polskiego parlamentu

26/06/2011
667 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

To przedruk mojej notki z portalu Niezalezna.pl mówiącej o tym, dlaczego polski parlament „zszedl na psy”.

0


  Mówi się często;  "Nie widać lasu spoza drzew.".  Tak właśnie jest w polskiej publicystyce.  Prawie wszyscy poświęcają niezmiernie dużo sił na omawianie różnych wypowiedzi oraz zachowań polityków, a w szczególności posłów na Sejm, nie dostrzegając wyraźnego procesu degeneracji, jakiej instytucja naszego parlamentu ulega.  Oczywiście są tu i wyjątki.  Na przykład w listopadzie 2009 Michał Krzymowski napisał we "Wprost" /nr 47/2009/ artykuł "Odrażający, brudni źli posłowie" /TUTAJ/.  Czytamy tam: "Sejm jest tak zdegenerowany, że nawet wstyd się w nim pokazać.  Jedyne, co można w nim zrobić, to tylko się zużyć. (…) przeświadczenie o sejmowym dziadostwie jest powszechne.".  Dalej opisano jak posłowie starają się uciec do samorządów, a najlepiej mają ci, którym udało się czmychnąć do Parlamentu Europejskiego.  Publikacja ta przeszła jednak bez echa.  Co jednak właściwie poszło źle?  Dlaczego polski parlament jest tak nisko oceniany?  Przyczyn jest kilka.  Po pierwsze kolejne zmiany konstytucji i ordynacji wyborczej doprowadziły do wyodrębnienia się klasy politycznej jako zamkniętej grupy, której członkowie tasują się tylko między sobą , zmieniając partie i nie dopuszczając nowych ludzi.  To zjawisko przeniosło się na niższe szczeble i aparaty partyjne stały się równie hermetyczne.  Widać to było świetnie w czasie prawyborów prezydenckich w PO oraz po tragedii smoleńskiej w PiS.

  Po drugie ordynacja wyborcza daje władzę absolutną szefom partii nad posłami.  To oni bowiem układają listy na następne wybory.  Jeśli dodamy do tego jeszcze dyscyplinę klubową, obwarowaną karami finansowymi, to widać, czemu ukształtowała się obecna sytuacja, w której poseł nie ma właściwie nic do gadania, powinien tylko grzecznie naciskać przyciski, tak, jak mu każą.  O reprezentowaniu jakichś wyborców praktycznie nie ma mowy.

  Po trzecie wreszcie podstawowa rola ustawodawcza Sejmu straciła na znaczeniu wraz z przystąpieniem do Unii Europejskiej.  Nie jest tajemnicą, ze ok. 80% prawa pochodzi teraz od niej.  W praktyce byle dyrektywa Komisji Europejskiej ma większą moc niż ustawa uch walona przez nasz parlament.  Ten ostatni staje się wiec rodzajem dekoracji, tak jak to było w PRL.

  Czy można jakoś odwrócić ten proces?  Wbrew pozorom, lansowane przez wielu JOW-y, czyli jednomandatowe okręgi wyborcze nie wiele mogą tu pomóc.  Skomplikują tylko nieco zadanie szefom partii, ale zasady będą te same.  Wskazują na to wyniki wyborów do Senatu.  Ja osobiście widzę dwa posunięcia mogące poprawić sytuację.  Pierwsze – to całkowity zakaz finansowania partii politycznych z jakichkolwiek innych źródeł poza składkami członkowskimi, obwarowany surową odpowiedzialnością karną, a w razie recydywy – delegalizacją.  To wymusiłoby na partiach politycznych otwarcie się na społeczeństwo i nabór członków.  Jest śmieszne, że PiS ma ok 22 tys członków, a PO ok. 40 tys, z tego połowa fikcyjnych.  W obecnym układzie wręcz opłaca się im nikogo nowego nie dopuszczać.  Drugie natomiast, to ograniczenie biernego prawa wyborczego do dwóch kadencji.  Posłem lub senatorem można by było być najwyżej przez dwie kadencje.  Przeciwdziałało by to wyodrębnianiu się zamkniętej kasty polityków, tak jak obecnie.  Powiązałoby to ich także mocniej ze społeczeństwem.

  Ważne byłoby też, by polski Trybunał Konstytucyjny postąpił tak samo, jak niemiecki i uchwalił prymat prawa krajowego /w tym przypadku polskiego/ nad unijnym.  Przy okazji podniosłoby to także rangę naszego parlamentu i uchwalanych przez niego ustaw.

  Notka ta ukazala sie pierwotnie w portalu Niezależna.pl .

0

elig

jestem na emeryturze i lubie to

118 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758