Ostatnio z coraz szerszej przestrzeni społecznej dochodzą coraz to nowe doniesienia o molestowaniu seksualnym przez księży i generalnie przez dostojników Kościoła i coraz więcej „zatroskanych” pisze jakby tu pomóc tym, którzy sa poszkodowani i co też nie należałoby zrobić, aby zadośćuczynić tym złym czynom. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że czyny pedofilskie są złem wcielonym. Wcielonym w życie, żeby dopowiedzieć. Nie mam również najmniejszej wątpliwości, że bardzo mocno szkodzą one tym, którzy byli molestowani. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że za czyny te wszyscy powinni odpowiadać i ponieść karę taką, na jaką zasługują. To wszystko nie podlega żadnej dyskusji. tak być powinno. Zastanawiam się jednak o co chodzi tym „zatroskanym” którzy żądają od Kościoła rozliczenia się z przeprowadzonych badań na temat skali […]
Ostatnio z coraz szerszej przestrzeni społecznej dochodzą coraz to nowe doniesienia o molestowaniu seksualnym przez księży i generalnie przez dostojników Kościoła i coraz więcej „zatroskanych” pisze jakby tu pomóc tym, którzy sa poszkodowani i co też nie należałoby zrobić, aby zadośćuczynić tym złym czynom.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że czyny pedofilskie są złem wcielonym. Wcielonym w życie, żeby dopowiedzieć. Nie mam również najmniejszej wątpliwości, że bardzo mocno szkodzą one tym, którzy byli molestowani. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że za czyny te wszyscy powinni odpowiadać i ponieść karę taką, na jaką zasługują. To wszystko nie podlega żadnej dyskusji. tak być powinno.
Zastanawiam się jednak o co chodzi tym „zatroskanym” którzy żądają od Kościoła rozliczenia się z przeprowadzonych badań na temat skali pedofilii wśród duchownych? Czy rzeczywiście chodzi im o pomoc tym, którzy byli w jakikolwiek sposób dotknięci tym złem? Czy aby na pewno chcą, aby te dzieci otrzymały swoje zadośćuczynienie? Mam niestety pełne obawy w stosunku co do tego. Dlaczego? Dlatego, że jakoś mało mówi się o pedofilii w rodzinach (zdecydowanie mniej niż o pedofilii wśród Duchownych). Zdecydowanie mniej mówi się o pedofilii wśród nauczycieli, w domach dziecka, w domach opieki itp itd. Jak wiemy żadna grupa zawodowa nie jest zabezpieczona przed tą przypadłością. Kilka lat temu jeden z najznamienitszych psychologów, który specjalizował się właśnie w pomocy dzieciom, które doświadczyły przemocy czy to w rodzinie czy to wśród społeczeństwa – został oskarżony i skazany prawomocnym wyrokiem sądu.
W takim razie pytanie: czy ktokolwiek jest w stanie zapewnić na 100 % że na przykład wśród policjantów nie ma pedofili? A może tak się da w stosunku do innej grupy zawodowej? Malarze? Kasjerzy? Informatycy? Sędziowie?
Ale od duchowieństwa żąda się, aby byli wolni od tej przykrej i złej przypadłości – wolni. Żąda się, aby oprócz skazania prawomocnym wyrokiem poszkodowani otrzymywali od grup wiernych (czyli tych, którzy mają tyle wspólnego ze złoczyńcą co pracownik z kradnącym dyrektorem zakładu). A w ogóle to tym „zatroskanym” najlepiej byłoby w smak, gdyby każdy taki przypadek mógł prowadzić do zburzenia lub przejęcia mienia Kościelnego. Najlepiej przemienić kościół na dyskotekę. Bo na dyskotekach nie ma pedofilstwa. I to jest prawda. Na dyskotekach jest „zwykły” seks nastolatków.
„Zatroskani” jakoś nie zauważają tych tysięcy dzieci, które są karmione codziennie dzięki osobistej działalności ludzi duchownych. Nie widzą dzieci z rodzin biednych, które rok-rocznie wyjeżdżają na kolonie i są to jedyne wesołe chwile tych dzieci w trakcie wakacji. Nie widzą tego, że po klęskach żywiołowych (jak na Madagaskarze) to właśnie duchowni są pierwszymi, którzy idą z pomocą materialną. Odbudowują domy, dają pożywienie. Tego nie widać.