NUPOLE (10)
17/07/2012
454 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Mroczny patchwork political fiction z 1987 r. – element 10
Nupolis, 04.09.19.. . Mieszkanie Klary i Tomasza Penar.
Tomasz odłożył słuchawkę.
– Będą za dziesięć minut.
– Słyszysz? Pośpiesz się niezguło! – Klara beształa blondwłosego synka – Nupola.
– Mamusiu? A po co tam jadę? – pytał malec z właściwą czterem latkom ciekawością.
– Tysiąc razy ci tłumaczyłam. Wszystkie Nupalie tam się zgromadzą. Będziesz miał kolegów. Tysiące kolegów – zaśmiała się złowieszczo, chłopczyk nie mógł jednak wyczuć tej ironii.
– I będziemy się razem bawić? – upewniał się.
– Będziecie. Wszystko będziecie robić razem – powiedziała, dodając w myślach: „nawet umierać”.
– A czemu mamusie nie mogą tam być z nami?
– Bo wyszła taka ustawa. Nie nudź. Gotów jesteś? To usiądź sobie i czekaj.
Tomasz chodził z kąta w kąt.
– Nie podoba mi się to – westchnął.
– Co?
– Cała ta… akcja.
– Jak to? Sam jesteś jednym z głównych animatorów.
– Dobrze wiesz, że z twojej inicjatywy. To ty rzuciłaś pomysł. A że nie chcesz się osobiście angażować w prace Komitetu, wymusiłaś na mnie… Nie pamiętasz? Tego, że od początku miałem obiekcje też nie?
– Pamiętam, pamiętam. Nie rozumiem po prostu, o co ci chodzi. I skąd te skrupuły. Ja jestem zadowolona, że w końcu zrobi się porządek z tymi…
– Cicho.
– Co cicho. I tak za chwilę skończy się ta parodia.
– Mamo, co to jest parodia?
– Nie przeszkadza się, kiedy dorośli rozmawiają.
Ilekroć mały mówił „mamo”, Klara czuła jakieś bolesne kłucie w okolicach serca.
– Może masz rację – odezwał się Tomasz. – Takie życie jak ostatnio jest nie do zniesienia.. Może nareszcie odnajdziesz się z powrotem – dotknął nieśmiało jej ramienia. Klara zesztywniała. Westchnął znów i zabrał rękę. Na powrót rozpoczął swój spacer po pokoju.
– Ale to przecież… ludzie – wrócił do tematu, pełen, widać, wątpliwości. Klara milczała, lecz jej pełen determinacji wzrok mówił mu wszystko.
Rozległ się dźwięk dzwonka. Tomasz poszedł otworzyć.
– Chodź mały. Przyjechali po ciebie – Klara unikała jak ognia słowa „synku”, choć kilka razy omal się jej to nie wymknęło. Beształa się wtedy w myślach.
Wstała i odprowadziła Nupola do przedpokoju, gdzie czekało już dwóch funkcjonariuszy Porządku Obywatelskiego i jakaś niewiasta – może siostra PCK.
– Pa, mamusiu – malec wyciągnął ręce ku górze, chcąc zapewne przytulić się do matki, lecz ta udała, że nie dostrzegła tego gestu. Z przymusem pogłaskała go po główce.
– Pa, dziecko.
– Mamusiu, będziesz przyjeżdżać? Obiecaj!
– Obiecuję.
Tomasz zamknął drzwi za wychodzącą czwórką i spojrzał na żonę. Klara uniknęła spojrzenia. Weszła do pokoju i zerknęła zza zasłony. Tamci zbliżali się właśnie do furgonetki. Malec ociągał się z wejściem, zerkając w stronę okna. W końcu bezradnie pomachał ręką i wsiadł, energicznie popychany przez jednego z funkcjonariuszy. Mikrobus odjechał. Klara stała jednak dalej przy oknie, czując, jak całe jej ciało ogarnia znienacka drżenie. Zacisnęła mocno powieki, spod których uciekły, kręcąc serpentyny po policzkach, dwie spłoszone łzy.