NSZ- Żołnierze wciąż wyklęci!
29/12/2012
548 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
„Hardy ich kark tchórzliwy świat zamknąć chce w zwojach niepamięci, choć tyle już minęło lat nadal żołnierze to wyklęci”. O wciąż wyklętych rozmawiamy z Leszkiem Żebrowskim.
Śmiało można powiedzieć, że jest Pan jednym z pionierów w badaniach nad Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Czy mógłby Pan powiedzieć, skąd zainteresowanie tą właśnie tematyką?
Zająłem się tym jeszcze w połowie lat 80-tych, wtedy jednak wyłącznie na własny, prywatny użytek. Chciałem wiedzieć więcej niż głosiła oficjalna propaganda komunistyczna, ale przyznaję, że byłem nią nieco skażony. Byłem na tyle naiwny, że nawet nie przypuszczałem, iż zakłamać można dosłownie wszystko, nawet elementarne rzeczy. Na szczęście miałem ułatwiony dostęp do środowisk narodowych, do ludzi, którzy już wówczas byli „żywą historią”. Cierpliwie, zaczynając od drobiazgów, wypełniałem mozaikę, która okazała się wspaniałą panoramą części naszych dziejów.
Czy Pana zdaniem można by wskazać jakieś szczególne cechy, które wyróżniałyby NSZ na tle innych konspiracyjnych formacji niepodległościowych?
Tak, to przede wszystkim całkowita samodzielność. NSZ były niezależne od jakichkolwiek ośrodków politycznych lub innych, które byłyby ponad nimi. Nie miały jawnych ani ukrytych mocodawców, zdolnych do manipulowania tą organizacją. Były też niezależne od wszelkich „izmów”, czyli anty- i ponad- narodowych prądów umysłowo-organizacyjnych. Ich myśl polityczna, programy, bardzo ostre niekiedy dyskusje ideowe i programowe, rozważania o przyszłości, o ustroju politycznym, gospodarczym i społecznym kraju po wojnie, ogląd spraw międzynarodowych – to wszystko tworzyło się na bieżąco, przez publikowanie we własnej prasie organizacyjnej i ideowej, w książkach i broszurach, w referatach itp. na użytek członków własnej organizacji, jak też szerzej, wszelkich czytelników.
W podziemiu podczas okupacji trwała zażarta, otwarta i niczym nie skrępowana dyskusja o wszystkim, o sprawach Polski i świata. Niekiedy naiwna, ale na ogół na wysokim poziomie merytorycznym. Była to jakby kompensata za lata cenzury prewencyjnej z okresu Polski sanacyjnej, gdzie wolna myśl nie miała swobodnego ujścia. W jednej z gazetek konspiracyjnych z 1943 r., powiązanej z obozem rządzącym Polską w latach 1926-1939 znalazłem nawet postulat, aby w podziemiu nadal obowiązywała… cenzura, bo nie do pomyślenia jest sytuacja, ze każdy może pisać i publikować to, co chce… A przecież bez swobodnej wymiany myśli nie ma wolności i normalnego rozwoju.
Ponadto NSZ były organizacją samodzielną i niezależną finansowo. Nikt jej nie finansował, w związku z tym było w niej biednie (osoby funkcyjne otrzymywały niewielkie stosunkowo środki materialne na działalność w porównaniu z innymi organizacjami), ale też nie musiały ulegać jakimkolwiek żądaniom. A wiadomo, że ten, kto daje, może też wymagać i na ogół tak robi.
Była to organizacja „młoda” – zarówno wiekiem konspiratorów (ton nadawało jej Pokolenie Polski Niepodległej, które bardzo dobrze rozumiało, co straciliśmy w 1939 r. i dlaczego), jak też świeżością myśli i rozumieniem głębokości radykalnych reform na przyszłość. Jej program, przede wszystkim graniczny (Odra i Nysa Łużycka oraz postulat likwidacji Prus Wschodnich) był w podziemiu niezwykle nośny. Do tego profesjonalne szkolenie wojskowe w konspiracyjnych szkołach podchorążych i podoficerskich, oparte o podręczniki, broszury i atlasy broni i uzbrojenia itp., prowadzone przez profesjonalną kadrę oficerską. To masowo przyciągało dynamiczną młodzież, która tego szukała w podziemiu.
NSZ to oprócz aktywności zbrojnej także bardzo szeroko rozbudowana działalność na polu ideowym i propagandowym (setki jeśli nie tysiące broszur i artykułów programowych). Czym można tłumaczyć tak zintensyfikowane działania na tym właśnie polu?
Tak, sto kilkadziesiąt organów prasowych, drukowanych i powielanych, na ogół na bardzo wysokim poziomie merytorycznym (i graficznym!). Nakłady niektórych z nich były zaiste imponujące – nawet do 30 tys. egzemplarzy. Do tego książki (podręczniki szkolenia wojskowego, ale także programowe, literatura piękna a nawet… naukowa). To wszystko robi wrażenie. Okazało się, że nawet tak ciężkich czasach organizacja dysponująca niewielkimi zasobami materialnymi mogła zdziałać tak dużo.
Rozumiano jednak, że bez stałej, swobodnej wymiany myśli, bez trwającej dyskusji, bez upowszechniania wiedzy, bez konfrontacji własnych programów z innymi, organizacja ugrzęźnie w marazmie i nic twórczego nie dokona.
Skoro jesteśmy już przy programie to jednym ze zrębów doktryny programowej NSZ było zagadnienie ziem zachodnich. Czy mógłby Pan nieco przybliżyć tą kwestię?
To cały wielki temat. Postulat powrotu Polski na zachód pojawił się na szerszą skalę już w 1939 r. w obozie narodowym. Wskazywano, że jeśli Niemcy rozpętają kolejną wielką wojnę, to jedynym wyjściem dla Polski będzie wypchnięcie ich za Odrę i Nysę Łużycką oraz całkowita likwidacja Prus Wschodnich. Cały czas ta myśl istnieje w konspiracyjnym Stronnictwie Narodowym i Obozie Narodowo-Radykalnym. Chwilą powołania NSZ we wrześniu 1942 r. program zachodni stał się podstawą ich całościowego programu na okres powojenny, włącznie z myślą o konieczności integracji Europy Środkowo-Wschodniej (tu mamy zalążki myśli o… Unii Europejskiej) w celu stworzenia potężnego szańca obronnego. Z jednej strony miał on chronić Europę przed imperializmem sowieckim, z drugiej zaś, przed odrodzeniem się imperializmu niemieckiego.
Ciekawe, że z czterech głównych ideologów programu zachodniego NSZ aż trzech miało niemiecko brzmiące nazwiska: Lech Karol Neyman, Antoni Goerne, Jan Lilpop… Czwartym był wybitny antropolog, uczony światowej sławy prof. Karol Stojanowski.
W historii NSZ mamy wciąż bardzo wiele białych plam. Ostatnio np. natknąłem się na informacje o tym, iż NSZ miał swój udział w zamachu na Franza Kutscherę, czy mógłby Pan powiedzieć parę słów na ten temat?
O tym wiemy wyłącznie z meldunku kontrwywiadu AK, informującego, że już kilka godzin po zamachu Niemcy mieli o nim dość szeroką wiedzę, w tym o pomocy udzielonej przez jakieś struktury NSZ przy ewakuacji okolicznych magazynów broni. Konspiracja kryje jeszcze wiele tajemnic.
W naszej historii po macoszemu traktuje się udział NSZ w powstaniu warszawskim, choć np. NSZ- owskie Zgrupowanie "Chrobry II" zapisało piękną bojową kartę w czasie 63 dni walk w Warszawie. Co więcej nawet naczelne dowództwo AK wypowiadało się z podziwem o żołnierzach tej właśnie formacji. Jak Pan myśli dlaczego tak wielu historyków pomija niemal zupełnym milczeniem tę właśnie część naszych dziejów?
A jakich mamy historyków? Skąd się wzięli, co przedtem pisali i jaki był ich udział w komunistycznej propagandzie? Wyolbrzymiano ponad granice śmieszności udział AL w Powstaniu (a negliżuje ich podsumowanie, dokonane przez gen. „Montera” na koniec Powstania), skrzętnie natomiast zacierano ślady bohaterskiej postawy formacji narodowych, w tym także batalionów wywodzących się z Narodowej Organizacji Wojskowej, które skrwawiły się ponad proporcjonalnie. NSZ nie pasowały do propagandowej wizji, bo były przecież organizacją „małą”, „faszystowską”, „pańską” itp. Rewizja tylko tego jednego aspektu działalności NSZ – kilku tysięcy żołnierzy, biorących udział w walkach powstańczych, pociąga za sobą konieczność rewizji całej ich historii, do dziś przecież prawie w ogóle nieznanej. Byłoby to sprzeczne z aktualnie obowiązującą „polityką historyczną”, która nadal stawia te formacje nawet poza Polskim Państwem Podziemnym! Czyż nie mamy to wyjątkowej zbieżności z propagandą komunistyczną? Pamiętajmy o tym, że olbrzymia większość najbardziej dziś popularnych historyków musiałaby się całkowicie odciąć od skompromitowanej tfu-rczości swych promotorów i patronów. Jednak tego nie robią.
Mimo upływu ponad 20 lat od upadku komuny na temat NSZ wciąż pokutuje wiele mitów, żywcem zaczerpniętych z PRL-owskiej propagandy. Chociażby klasyczne już zarzuty o kolaborację z Niemcami czy udział w masowych mordach na Żydach. Jak Pan uważa skąd bierze się trwałość tego typu pomówień czy po prostu zwykłych kłamstw?
To jest splot szeregu czynników. Mamy tu kompletną ignorancję i brak badań własnych, w związku z tym osoby, które te zarzuty podtrzymują, posługują się literaturą typu Mieczysław Moczar, czy Ryszard Nazarewicz (choć się do tego oczywiście nie przyznają). Z drugiej strony – weryfikacja tych zarzutów musiałaby skutkować całkowitą rehabilitacją obozu narodowego i zdjęciem z niego odium, narzuconego przed kilkudziesięciu laty przez Gomułkę, Bieruta, Bermana… Do tego dochodzi cała literatura naukowa (czy raczej pseudonaukowa) zachodnia, głównie amerykańska, w której NSZ-owcy i szerzej – narodowcy – to „faszyści” i „antysemici”. Nawet, jak pisze się tam o pięknych postawach przedstawicieli tego obozu, to raczej jako o wyjątkach.
A kto tu chce wchodzić w spory z uczonymi o światowej sławie, nawet wtedy, gdy jest to bardzo łatwe, bo ich „ustalenia” są wtórne i często oparte o „wiedzę” marcowych emigrantów, a naukowo – ignorantów? Przecież w grę wchodzą granty, sympozja, sesje, stypendia, możliwość publikowania w zachodnich periodykach…
Z kolei etos żołnierzy NSZ cieszy się dużą popularnością wśród młodego, patriotycznie zorientowanego pokolenia. Wystarczy chociażby wspomnieć o ogólnopolskich obchodach 70- tej rocznicy powstania NSZ w których masowo uczestniczyli właśnie młodzi ludzie. Jak Pan sądzi dlaczego to właśnie w historii NSZ dzisiejsza młodzież poszukuje swojej tożsamości i źródła inspiracji?
Młodzież zawsze jest bardziej radykalna w swych sądach i poszukiwaniach niż seniorzy. Ponadto – jest bardziej wrażliwa i wyczulona na fałsz i obłudę. Z chwilą, gdy młodzi ludzie stwierdzają, że coś jest nie tak, poszukują prawdy na własną rękę i szukają dla siebie wzorów do naśladowania – niepokornych, niezłomnych, skrzywdzonych. I tu je znajdują. Konfrontacja obłudnej propagandy urzędowej i rządowej, oficjalnej i narzucanej z odkryciami, że to wszystko było inaczej, prowadzi do jej całkowitej negacji urzędowego bełkotu. I dobrze, na tym polega wszelki rozwój umysłowy. Wszystko zaczyna się od wątpliwości i niezgody na fałsz.
Na koniec pytanie o Pańską aktualną działalność badawczą.
Jestem cały czas w kręgu zainteresowań historią najnowszą. Przeszedłem olbrzymią ewolucję, od umiłowanej niegdyś historii starożytnej, historii pradawnych cywilizacji – do historii II RP, okresu II wojny światowej i tego, co było po niej. To olbrzymie pole badawcze, o tyle wdzięczne, że istnieje bogactwo źródeł i cały czas wychodzą na jaw nowe, które często nie tylko znacznie ulepszają naszą wiedzę, ale nawet wywracają ją do góry nogami. Do tego jest to historia jeszcze w sporym zakresie „żywa”, mamy bowiem dostęp do świadków historii, nie tylko do archiwalnych papierków…
Dziękuję za rozmowę