Nowy-stary układ sił
20/11/2011
474 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Tym czasem Platforma Obywatelska będzie kontynuować niezmieniony kurs polityki ze starym koalicjantem od lat pełniącym funkcję kundelka politycznego jakim jest PSL.
Wynik wyborów z 9 października 2011 roku pokazał, że w stosunku do wyborów parlamentarnych sprzed czterech lat jest podobny. Jedyna różnica to taka że pojawiła się w Izbie Niższej skrajnie lewicowa frakcja Ruch Palikota, której lider był wcześniej wylansowany przez PO i samego Donalda Tuska. Tym samym układ sił w Sejmie pozwala na utworzenie rządu przez PO. PO sama nie mogła utworzyć rządu, ale miała szerokie możliwości ku temu. Na samym początku jeszcze przed konsultacjami u Prezydenta lider PiSu zapowiedział, że powiadomi Głowę Państwa o statusie opozycji swojej partii. Ale i tak PO miała możliwość sojuszu ze zbliżonym programowo i w celach politycznych SLD, a także z „pchającym się na siłę” do władzy niedawnym posłem PO Januszem Palikotem, który to jeszcze w czasie kampanii wyborczej pysznie wskazywał, że to on będzie rozdawał karty w nowy układzie parlamentarnym. Tym czasem Platforma Obywatelska będzie kontynuować niezmieniony kurs polityki ze starym koalicjantem od lat pełniącym funkcję kundelka politycznego jakim jest PSL. Oczywiście PSL próbowało zgrywać twardziela sprawiając wrażenie na opinii publicznej że twardo negocjuje o większą ilość posad rządowych, a także postulaty programowe rządu. I mimo iż znaczna ilość ministerstw została „odświeżona” przez „nowe osoby” to twarz rządu pozostała taka sama. Układ polityczny w Polsce też się na dobre nie zmienił. PO-PSL stanowi koalicję rządową a PiS i SLD oraz Ruch Palikota opozycję. Warto teraz się zastanowić czy nowopowołany rząd zasługuje na miano rządu na czas kryzysu. Otóż… Nie! Jest to rząd stworzony przez PO i zgodnie z leninowską zasadą „władzy raz oddanej nie oddamy nigdy” będzie robić wszystko by jak najdłużej rządzić, a nie po to by „żyło się lepiej”, bo „skoro nam dali władzę to niech teraz siedzą cicho… i przyjmują kopniaki!”. Oczywiście społeczeństwu rzuci się od czasu do czasu jakiś ochłap i wmówi że np.. płatna służba zdrowia, bez możliwości zwrotu składek na ubezpieczenie zdrowotne, czy też podniesienie wieku emerytalnego jest dla dobra Polaków… owszem jest ale dla tych co głosowali na PO! Tak czy inaczej ostry kryzys głównie w sferze gospodarczej może przynieść zmiany na scenie politycznej co przełoży się na arytmetykę sejmową po następnych wyborach. Czy PO będzie tracić? I na czyją korzyść? Spiskowo wydaje się że liberałowie spod znaku układu pookrągłostołowego jakoby się zabezpieczyli po to by nie dopuścić PiS do wzrostu popularności pod wpływem niepowodzeń kryzysowych rządu, przed obawą że nastąpi dekomunizacja oraz rozliczenie afer tak jak to miało miejsce w latach 2002- 2005. Ku temu może już nie wystarczyć straszenie rządami PiSu bez podawania przyczyn np. wmawiania przez ludzi „wolę, nędzę choroby niż rząd PiS!” Ale kto w takim razie mógłby zastąpić PO? Otóż takim zbiornikiem odpływowego elektoratu może stać się Ruch Palikota, który aby poszerzyć swoją bazę wyborczą by dostać się do władzy może wyrzucić na śmietnik konopie i tęczowe brudne ręczniki. Ale PiS też nie pozostanie bez wzmocnień. Do tej pory odejście pojedynczych posłów lub nawet pewnych grup ukazywano w mediach jako „rozłamy w PiSie” i jako osłabienia. Tymczasem partia Jarosława Kaczyńskiego wcale nie słabła bo w każdych wyborach osiągała drugi wynik około 30% i to należy oceniać jako twardy wynik, który mimo „rozłamów” pozostanie na tym samym poziomie. Przed wyborami próbowano w mediach liberalnych ogłosić niemalże rozpad PiSu poprzez powstanie PJN, ale ta partia przypominająca raczej kabaret polityczny nie skupiła w sobie żadnych ważnych osobowości a nawet można powiedzieć że skupiła bezideowy i karierowiczowski margines polityczny. Teraz jednak powstała Solidarna Polska, na której czele stanęły nietuzinkowe postaci jak panowie Ziobro i Kurski. W takim przypadku wszyscy przyzwyczajeni są do komentarzy o rozpadzie i podziale PiS, a potem do tzw. spuszczania powietrza” z rozłamowców i zdań w stylu „a mówiłem że tak będzie?” W każdym razie frakcja Ziobry i Kurskiego powstała nie pół roku przed wyborami a dwa tygodnie po. Wiadomo że spora część dawnego elektoratu PiSu oraz wyborcy Jarosława Kaczyńskiego z 2010 r. pod naciskiem straszenia PiSem nie poszła na wybory i tu można upatrywać ewentualnych wyborców tej partii. Nie da się ukryć że PiS jeśli chce rządzić musi mieć koalicjanta, a w końcu Ziobro i Kurski byli przez lata współpracownikami braci Kaczyńskich, ale i też dali świadectwo w swej działalności, szczególnie Zbigniew Ziobro jako urzędnik państwowy. PiS mógłby liczyć jeszcze na kundlizm polityczny PSL jako ewentualnego sojusznika, ale ta partia pokazała swoją nielojalność w rządach z SLD w latach 2001 – 2005, a co swój to swój. Poza tym rządzić z PSLem to jak żenić się z prostytutką.
Podsumowując można powiedzieć, że możliwości jest wiele i wszystko zdarzyć się może. Są jeszcze możliwości zmiany koalicjanta przez PO, możliwość przedterminowych wyborów, ale wszystko zależy od aktywności przy urnach, a w przede wszystkim od przekazu i nacisków na opinię społeczną przez liberalne syndykaty medialne. Pokazały one że potrafią już z bohaterów rozbić łajdaków i to bez podania przyczyn, a to pokazuje że kondycja intelektualne elektoratu jest słaba. Spora część społeczeństwa po prostu żeby na coś się zdecydować siada przed odbiornikiem telewizyjnym i bezmyślnie czeka co każą jej zrobić.