Uświadomienie sobie faktu bezsensowności celebrowania „nowego roku” zajęło mi trochę lat…
Uświadomienie sobie faktu bezsensowności celebrowania "nowego roku" zajęło mi trochę lat, ale w końcu okrzepło. Sam lubię zapamiętywanie przeróżnych dat i wspominanie wydarzeń sprzed lat, które taka pamięć przywołuje, ale… skoro Nowy Rok jest zawsze o tej samej porze i nic szczególnego akurat wtedy się nie dzieje to… jaka jest funkcja tego dnia?
Jest to jakby wielki, globalny spust stressu dla świata, każdy może sobie wyjść na ulicę, wypić flaszkę, pokrzyczeć, rozluźnić się trochę, pomarzyć, że "teraz to już będzie dobry rok", a potem, po kacu iść do pracy w tym już nie-nowym roku. Schemat w państwach cywilizacji białego człowieka jest podobny – jakiś plac, punkt centralny miasta, jakieś podium, scena, występy potem odliczanie i znów trochę balangi.
Oprócz tego są jeszcze media, pełne wróżb, wieszczeń i przepowiedni, podkręcające atmosferę nadejścia nowego roku.
Jak one się sprawdzają? Mniej więcej tak, jak rankingi polityczne naszych szacownych "biur-bzdur" badania preferencji, itp.
Ale są ciekawe momenty patrząc na stare noworoczne materiały. Na przykład ten ruski, radosny wślizg w rok 1939. Rok wojny z Finlandią, paktem z Ribbentroppem, najazdem na Polskę… Ktoś mógłby powiedzieć, ze to plakat z kraju sportowców i beztroskiej młodzieży:
No, wjechali nie na łyżwach, ale na gąsienicach, natomiast atmosfera nadchodzących czasów była zupełnie, niedokładnie zobrazowana.
Amerykańska pocztówka z przełomu wojennych lat 1914-15 sugeruje, że nadchodzi rok "jarania ćmików". Pali stary rok, pali nowy rok. Hej, czemu nie? Have a "Lucky"!
Jakieś tam wojny, rzezie na globalną skalę… Europa, co tam. Jaramy!
Projekcje na rok1933, kiedy Hitler obejmie wkrótce władzę, wyglądały co najmniej skocznie:
Parę osób faktycznie wyskoczyło z kasy, a i ze skóry też.
Sami zresztą sprawcy wyskoków innych narodów z ich skór też dali ciała w tym noworocznym porywie pobożnych życzeń. No, bo w 1942 roku już byli w ogródku, witali się z gąską, lecz… gąska zdechła. A marzenia były piękne:
Nie udały się.
Czasem tłum sam głupieje i nie wie właściwie po co przyszedł… Patrzcie na tysiące ludzi, których zamurowało Pearl Harbor i to, że jakaś daleka Japonia zrobiła im w kilka godzin z dupy garaż. Jest północ 1/1/42, a wszyscy stoją jak zamurowani. Nie wiadomo właściwie po co się przytargali na Times Square – jakoś się nie cieszą.
Ale stoją. Można stać.
A u nas, po ostatnich religijnych ekscesach rozpasanych "kaczystów-faszystów i anty-milicjantów" mamy karteczkę na Nowy Rok z Unii:
No! Złapali zagrożenie w sam czas!!! Brawo chłopaki! I w mordę dziadowi! I prądem! I te kije mu zabrać!
Taaaa…
Niektórzy używają tej daty do robienia różnych postanowień z których oczywiście nie udaje się im wywiązać więcej niż w 1%.
Ale mnie się udało jedno – powiedziałem w 1999 roku, że nigdy nie wezmę do ręki Gazety Wy….ej i było mi bardzo łatwo dotrzymać słowa :))
Czy w świetle powyższego ma sens życzenie szczęśliwego Nowego Roku???
Na wszelki wypadek, życzę.
Do stu razy sztuka i koniec. http://xiezyc.blogspot.com tam jest wiecej