Ujawnienie przez Nowy Ekran urządzeń do inwigilacji spotkało się z zainteresowaniem internautów – i wywołało oburzenie władzy. Aparat kazał usuwać, groził konsekwencjami. Dziennikarze nie mieli jednak wyboru.
Urządzenia wykorzystywali nieodpowiedzialni ludzie, mający dostęp do tajemnicy państwowej, bez zgody sądu.
13 października 2010 r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka wystosowała do Prezesa Rady Ministrów apel o "podjęcie kompleksowych działań majacych na celu dokonanie zmian legislacyjnych w zakresie stosowania przez służby specjalne metod inwigilacji" (pismo HFPCz znak 2538/2010/DP). "Uważamy, że szeroko komentowana w mediach sprawa pozyskiwania danych z bilingów telefonicznych oraz sygnałów ze stacji bazowych (BTS) odnoszących się do telefonów komórkowych konkretnych dziennikarzy, pokazała jedynie część problemów związanych ze stosowaniem tego typu metod inwigilacji" – napisała Danuta Przywara, Prezes Zarządu HFPCz. Pani Prezes miała rację; choć być może nie wiedziała wówczas o istnieniu super nowoczesnych urządzeń i technik inwigilacji, które umozliwiają pozyskiwanie danych z bilingów poza wszelką kontrolą operatorów sieci komórkowej, Prokuratury, Sądu, Sejmu Rzeczypospolitej oraz Prezesa Rady Ministrów, który przecież sprawuje bezpośredni nadzór nad służbami specjalnymi; przypomnijmy, że w rządzie kierowanym przez Donalda Tuska nie istnieje funkcja ministra – koordynatora ds. służb specjalnych. Tymczasem Rzecznik Praw Obywatelskich, który wnikliwie analizował przepisy zawarte w ustawach przewidujących zarządzanie kontroli operacyjnej ocenił, iż "po pierwsze, kontrola operacyjna jest zarządzana przez sąd, po drugie, odnosi się do wymienionych w przepisach ustawowych kategorii przestępstw, po trzecie, ma charakter subsydiarny, a więc jest dopuszczana tylko wtedy, gdy inne środki okazały się bezskuteczne albo zachodzi wysokie pradopodobieństwo, że będą nieskuteczne lub nieprzydatne" (Pismo RPO do Donalda Tuska z dn. 26.10/2009, znak: RPO-631981-II-09/ST).
Nowoczesne urządzenia do inwigilacji zostały szczegółowo opisane w artykułach: "Syborg – wielka tajemnica państwa" (Paweł Pietkun) i "Inwigilacja przez komórkę – instrukcja obsługi" (Tomasz Parol). Redaktorzy Nowego Ekranu zwrócili uwagę na realne zagrożenie dla demokratycznego państwa prawnego z powodu niekontrolowanego, pozaustawowego wykorzystywania sprzętu ujawnionego w tych publikacjach. Problem jest wyjątkowo poważny. Dotyczy realiów trwałej utraty przez Państwo kontroli nad poczynaniami policji i służb specjalnych. Pomimo tego, publikacje nie wywołały oczekiwanej dyskusji w mediach głównego nurtu. Nie wzbudziły też oczekiwanego odzewu ze strony Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. To pokazuje prawdziwy poziom niezależności mediów publicznych i demokratyzacji państwa.
Trzeba zatem jeszcze raz dobitnie podkreślić, że przy wykorzystaniu Syborga i jemu podobnych technologicznie urządzeń do inwigilacji, służby poszerzyły swoje kompetencje w sposób nie mający precedensu w historii ludzkości. Kompetencje te mialy służyć jedynie "walce z terroryzmem międzynarodowym i przestępczością zorganizowaną", tymczasem zrodziły patologiczne praktyki prowadzące do nadużyć na tyle poważnych, że podważających fundamenty polskiej demokracji. Syborg, od kiedy się pojawił w służbach specjalnych i policji, jest wykorzystywany do inwigilowania przeciwników politycznych, dziennikarzy kontrolujacych władzę, a nawet zwykłych obywateli, którzy mają prywatne zatargi z przedstawicielami aparatu władzy. Dzieje się to w czasie, kiedy podstawowymi wartościami są (a przynajmniej powinny być) pluralizm polityczny, wolność slowa i ochrona źródeł informacji.
Niektóre, najbardziej kuriozalne nadużycia z udziałem Syborga opisałam na łamach Nowego Ekranu. Nie miałam jednak okazji zaprezentować materiału dowodowego, który zarejestrował ślady działania Syborga. Wiem, że czytelnicy są nim bardzo zainteresowani. Nic dziwnego.., materiał jest unikalny w skali światowej! Zgromadzenie wykazów połączeń ze śladami pracy kombajnu podłuchowego było możliwe wyłącznie dlatego, że żadna inna służba specjalna na świecie nie skompromitowała się wykorzystaniem Syborga do celów pozaustawowych, calkowicie prywatnych, o czym poinformowałam w artykułach: "Służba kontrwywiadu wojskowego niszczy ludzi", "Fachowcy z Firmy….", "Kto wypuścił Dżina,. czyli konpromitacja…", "Podsłuchowisko, czyli totalna kompromitacja…..", "Bardzo smutna diagnoza", "Apel do Anonymousa".
Materiał dowodowy, którym dysponuję, a który przekonuje o nadużyciu władzy przez aparat Donalda Tuska, jest nader bogaty. Został oczywiście przekazany Prokuraturze, która od daty złożenia zawiadomienia (vide: "Bardzo smutna diagnoza") jest mocno zaskoczona i na razie nabrała wody w usta. Czekając na decyzję organów ścigania proponuję analizę dwóch wykazów połączeń dotyczących tego samego wydarzenia oraz zeznań świadka. Dokumenty wyjaśniają kulisy bezprawnych, wysoce nieodpowiedzialnych działań funkcjonariuszy publicznych, którzy nigdy nie powinny otrzymać dostępu do sprzętu operacyjnego. Warto mieć na względzie, że nie jest to wydarzenie epizodyczne, a wybrane spośród wielu innych. Nie wiemy, jak często podobna praktyka jest powielana przez służby specjalne, gdyż Państwo nie jest zainteresowane gromadzeniem tego typu dowodów. Dlatego tak cenne są te, które posiadam.
Materiał pokazuje, że (jak należy domniemywać) funkcjonariusz publiczny, obsługujący u operatora sieci komórkowej sprzęt tożsamy z Syborgiem (jeśli nie Syborga), przejął kontrolę na telefonem A.S. – zwykłego obywatela Rzeczypospolitej, który z całą pewnością nie jest ani przestępcą, ani terrorystą. Jest porządnym człowiekiem, a jedyną jego winą było to, że wyraził chęć pomocy przy sprzedaży mojego gruntu (tak, dobrze czytacie!). Grunt jest wart kilka milionów. Zapowiedziałam, że jak go sprzedam, to wynajmę detektywów, którzy doprowadzą do ujawnienia przestępców niszczących moje i mojego Syna życie (przypominam: prokuratura rejonowa w Legionowie odmawia prowadzenia postępowań). Aby więc skutecznie uniemożliwić mi realizację zamierzenia, funkcjonariusze postanowili skłócić mnie z A.S. (i nie tylko) – oczywiście za pomocą Syborga, czyli sprzętu służącego do realizacji czynności operacyjno-rozpoznawczych jedynie w zgodzie z ustawą. Jednak żadna ustawa, uchwalona przez Sejm RP, nie chroni takich dzialań !!!
W tym celu funkcjonariusz publiczny wysłał z telefonu A.S. szereg glupio brzmiących sms-ów na numer 513 688 583, który często użytkowałam. Jak to zrobił? Otóż najpierw wyizolował z sieci komórkowej aparat telefoniczny A.S. z kartą SIM o numerze 601 612 …, przypisując dane tej karty do wirtualnego Systemu opisanego w artykule Pawła Pietkuna „Syborg – wielka tajemnica państwa". Wyizolowaniu telefonu i karty SIM z sieci komercyjnej (operatora Polkomtel) towarzyszyła utrata rzeczywistej lokalizacji telefonu, co spowodowało zmianę tzw. wartości LAC (Location Area Code) na wirtualną, nie rozpoznawaną przez żadnego operatora. Przechwyconemu telefonowi mojego znajomego zafundowano – na czas tajnej akcji – nową częstotliwością radiową, zdefiniowaną na potrzeby wirtualnej stacji RTX, istniejącej jedynie w komputerze (czyli w Systemie).
Komputerowa RTX symulowała konkretną naziemną stację BTS, w pobliżu której znajdowal się A.S. Traf chciał, że była to stacja w pobliżu siedziby głównej TP S.A. Stacja bazowa z jej rzeczywistym położeniem przy ul. Twardej w Warszawie zostały zastąpione przez niewidoczną w sieci komercyjnej, wirtualną stację RTX, nie mającą żadnej realnej lokalizacji. Jednocześnie techniczny numer IMEI telefonu A.S. został “przerejestrowany” z sieci komercyjnej do “Systemu". Z tej to przyczyny pokazany na zdjęciu wykaz połączeń sporządzony przez PTK Centertel zawiera puste miejsca w rubrykach: “stacja wejściowa” i “IMEI wejściowy”.
W tak brutalny, łamiacy wszelkie prawo sposób, pozbawiono porządnego obywatela Rzeczypospolitej kontroli nad jego telefonem – z przyczyn, które sami ocenicie. Przechwycone, inne jeszcze materiały operacyjne (nie mogę publikować, gdyż mają klauzulę "ściśle tajne") uzupełniają wiedzę na temat traktowania niewinnego obywatela A.S.; wynika z nich, że funkcjonariusze publiczni panowali nad jego życiem przez długi czas – tylko z tego powodu, że chciał mi pomóc w sprawach prywatnych. Funkcjonariusze publiczni nie zważali na fakt, że przeprowadzenie tego typu operacji musi być licencjonowane, że powinna być na nie zgoda operatora sieci komórkowej. W ogóle nie zważali na ustanowione prawo, wedle którego urządzenie powinno służyć jedynie realizacji ustawowych czynności, a osoba je wykonujaca powinna uzyskać zgodę Sądu.
Dla tych funkcjonariuszy obowiązujące prawo nie było ważne. Oni postawili się ponad prawem, ponad Konstytucją.
2. Następnie, po wyizolowaniu aparatu A.S. z legalnej sieci komercyjnej oraz po przejęciu przez sprzęt operacyjny zasobów umieszczonej w nim karty SIM o numerze 601 612 …, osoba obsługująca Syborga wpisała dziewięć wiadmości sms w folderze “wysłane” w telefonie A.S., który, trzymając telefon w kieszeni, nie miał zielonego pojęcia o tym, co złoczyńcy robią. Dowiedział się dopiero następnego dnia, gdy zobaczył w moim telefonie wiadomości wysłane z jego numeru. Żeby było "śmieszniej", w chwili emisji głupich sms-ów telefon z kartą o numerze 513 688 583 (na który szły sms-y) miał mój mąż. Wszyscy przezyliśmy szok.
3. Tymczasem po umieszczeniu za pomocą Syborga dziewięciu sms-ów w folderze “wysłane” aparatu A.S. i po sklonowaniu numeru 601 612…, możliwe było wysyłanie z telefonu A.S. sms-ów na dowolne numery abonenckie. Mogly one trafić nie tylko do mnie. Mógł je także otrzymać – na przyklad – szef A.S. Ci, którzy uważnie przeczytali artykuł Pawła Pietkuna wiedzą, że klonowanie dowolnego numeru odbywa się za przyciśnięciem kilku klawiszy w komputerze i jest możliwe, gdy urządzenie klasy Syborg jest wyposażone w opcję "Clone Target BiDi". Jednak ta czynność musi być licencjonowana; prawo nakazuje poddanie jej zgodzie i kontroli odpowiednich instytucji.
Dla uprawdopodobnienia faktu emisji sms-ów z numeru 601 612 … przy zastosowaniu opcji Clone Target BiDi należy się posłużyć wykazem połączeń sporządzonym przez Polkomtel (w górnym nagłówku zdjęcia: sprawa 1Ds. 1003/08). Porównując parametry emisji dziewięciu wiadomości sms zarejestrowanych na dwóch wykazach połączeń (PTK Centertel i Polkomtel) zauważymy pewne różnice czasu. Skąd się one wzięły, skoro dotyczą tego samego zdarzenia telekomunikacyjnego?
Ufam, że internauci znajdą odpowiedź na to pytanie. Szczególny ukłon kieruję w stronę teleinformatyków. Piszcie swoje komentarze.
Uprzedzam pytanie internautów i powiem, że zgłosiliśmy to wszystko policji. Ale śledztwo zostało utrącone. Reakcja Prokuratora Rejonowego w Legionowie na mój wniosek o pozyskanie wykazów połączeń wychodzących z “Systemu” na numer 601 612 . potwierdza akceptację organów ścigania dla bezprawnego podszywania się funkcjonariuszy publicznych pod abonenta numeru 601 612 . za pomocą Syborga – sprzętu operacyjnego przeznaczonego do realizacji jedynie ustawowych czynności operacyjno-rozpoznawczych. Pełne przekonanie o tym dają akta sprawy sygn. 1Ds. 1003/08, śledztwa utrąconego i zakończonego prawomocnym wyrokiem sądu rejonowego w Legionowie.
Stanowczo trzeba podkreślić, że do czasu ujawnienia przez Nowy Ekran urządzeń do inwigilacji, przestępcy działali bezkarnie, bez zachowania jakichkolwiek pozorów – podobnie jak w PRL-u. Mogło to trwać co najmniej sześć lat. Za pomocą urządzeń mających służyć jedynie "walce z terroryzmem międzynarodowym i przestępczością zorganizowaną" dręczyli niewinnych ludzi w przekonaniu, że ich zbrodnia nigdy nie zostanie wykryta. Jednak nie ma zbrodni doskonałej. Funkcjonariusze pobliczni zostawili ślady swych przestępstw u operatorów sieci komórkowej. Pomimo opublikowania materiałów pozyskanych od firmy produkującej sprzęt typu Syborg, nadal niełatwo jest przekonać Prokuraturę, aby zajęła się tymi funkcjonariuszami. To pokazuje, że żyjemy w kraju policyjnym.
Dla każdego, kto pozna akta sprawy sygn. 1 Ds. 1003/08 uzasadnione będzie twierdzenie, że instytucja Prokuratury przymyka oko na kwitnący w Polsce proceder bezprawnego inwigilowania ludzi za pomocą Syborga. Zaś Prezes Rady Ministrów wyśmiewa osobę, która zgłosiła prośbę o pomoc w związku z taką inwigilacją. To samo czyni Minister Spraw Wewnętrznych. Przy okazji tego artykułu przypominam Ministrowi Jackowi Cichckiemu, że do tej pory nie zostal wykonany wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 12 grudnia 2005 r. (sygn. K 32/04), a także związane z nim postanowienie sygnalizacyjne z dnia 25 stycznia 2006 r. (sygn. S 2/06). Istotą tego wyroku było m.in. wskazanie na lukę legislacyjną polegającą na braku procedury informowania z urzędu osoby poddanej dzialaniom operacyjnym o stosowaniu wobec niej kontroli operacyjnej. Wprowadzenie takiego rozwiązania stanowiłoby nie tylko skuteczną realizację praw gwarantowanych art. 51 ust. 4 Konstytucji RP. Mogłoby znacznie ograniczyć stosowanie dzikich form inwigilacji, a także umożliwić sankcjonowanie zasady równości. Jak bowiem zauważył Rzecznik Praw Obywatelskich w cytowanym piśmie do Donalda Tuska, odstępstwo od zasady równości, polegajace na braku obowiązku informowania osób poddanych kontroli operacyjnej o tym procederze po jego zakończeniu, jest ewidentnym, nie znajdującym racjonalnego uzasadnienia, odstąpieniem od zasady równego traktowania. Prowadzi do tego, że "w zakresie przysługujących jednostce podstawowych praw nie ma ona (z oczywistych względów, bo nie była informowana) nawet szansy na sprawdzenie, czy ingerencja w owe podstawowe prawa była zasadna i uczyniona zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym" (dr Janusz Kochanowski, RPO-631981-II-09/ST). Ujawniony przykład pokazuje praktyki, o jakich filozofom się nie śniło. Każdy frustrat ze służb specjalnych może obecnie zgnębić dowolnie wybraną przez siebie ofiarę z przyczyn jemu tylko znanych. Gwatł na prawie jest tu tak oczywisty, że wypada już krzyczeć o pomoc do obrońców praw czlowieka, do Anonymousa i wszystkich, którzy chcą zmian z naszym kraju.
Skoro zapadła powszechna zmowa milczenia wokół "wielkiej tajemncy państwa", która – de facto –służy utrzymaniu władzy i Obywateli w ryzach tej władzy, to aparat państwowy oczekiwał tego samego od Nowego Ekranu. Dzwoniący do Dziennikarzy przyjęli, że Nowy Ekran pójdzie wyznaczonymi przez nich ścieżkami i pomoże zatrzeć dostępne jeszcze dowody przestępstw.
Uwaga! Aparat państwowy bardzo się boi ujawnienia unikalnych wykazów połączeń.
Nowy Ekran nie będzie jednak uczestniczył w przestępstwie sygnowanym przez tych, co to dla zatarcia śladów posługują się pieczęcią z orłem w koronie. Byłaby to bowiem najbardziej perfidna profanacja demokratycznego państwa prawa, jakim jest Rzeczpospolita Polska – wedle Konstytucji.
Po ukazaniu się tej publikacji dowody przestępstw w postaci wykazów połączeń są już własnością społeczną. Społeczeństwo może – i nawet powinno – wydać wyrok na władzę, która chroni przestępców.
Ujawniony problem jest bardzo poważny i wymaga starannego potraktowania, także w sferze legislacyjnej. Jeśli Prokurator Generalny nie zechce zająć się sprawą, to przypominam, że na Prezesie Rady Ministrów spoczywa osobisty obowiązek doprowadzenia do kompleksowego rozwiązania problemu. Premier sprawuje w Polsce bezpośredni nadzór nad służbami specjalnymi. Ponadto, jak słusznie zauważa HFPCz, Rząd RP dysponuje prawem inicjatywy legislacyjnej, która może zyskać poparcie większości parlamentarnej. Nadzór nad niektórymi formami działalności słuzb specjalnych i policji sprawują przecież różne ministerstwa. Z tego powodu, aby kompleksowo rozwiązać problem, potrzebna jest koordynacja działań przez Prezesa Rady Ministrów.
Oczekujemy, że Rząd kierowany przez Donalda Tuska podejmie skuteczne działania w obszarze objetym funkcjonowaniem służb specjalnych i policji. Działania te muszą doprowadzić do zapewnienia należytego respektowania prawa do prywatności oraz wolności słowa w Polsce. Helsińska Fundacja Praw Człowieka bardzo słusznie doradza, aby w tym celu Rząd RP dokonał kompleksowego przeglądu wszystkich kompetencji służb specjalnych oraz Policji w zakresie stosowania technik inwigilacji. Zadanie to warto powierzyć niezależnym ekspertom mającym zewnętrzne i niezależne spojrzenie na problematykę, właściwe doświadczenie, wiedzę prawniczą i autorytet.
Jest to bardzo pilne i konieczne z powodów, które od dłuższego czasu sygnalizują coraz liczniejsi pokrzywdzeni oraz obrońcy praw człowieka. Dopóki będzie istniał problem nadmiernych kompetencji policji i slużb specjalnych, wynikających z luk prawnych oraz przypadków nadużycia władzy, dopóty Polska nie będzie odpowiadała standardom konstytucyjnym i międzynarodowym, a prawa i wolności jednostki nie będą szanowane.