Od dłuższego czasu obserwuję rozwój nowej świeckiej tradycji dziennikarskiej. Schemat wygląda następująco: Gazeta X opisuje rzekome działania konkurencyjnego Wydawnictwa Y; Portal Z relacjonuje nawalankę między wydawcami. W ramach relacji szczegółowo opisuje sprawę, przywołując stanowiska zarówno Gazety X jak i Wydawnictwa Y, które – jak każde wydawnictwo prasowe – odwołuje się do wolności wypowiedzi, swobody pozyskiwania i rozpowszechniania informacji itd. Nic dziwnego – dla prasy jest to warunek sine qua non egzystencji mediów. Niezależnych, a innych przecież nie ma.
Dla każdego myślącego człowieka jasne jest, że: a) któraś ze stron sporu pomiędzy Gazetą X a Wydawnictwem Y mija się z prawdą, b) sprawa tak czy siak trafi do sądu, który powinien rozstrzygnąć, kto łże a kto mówi prawdę. Czy w tej sytuacji Wydawnictwo Y wysyła do redakcji Portalu Z informację, że podjęło takie a takie kroki prawne, sprawa jest w toku, zaprasza dziennikarzy na rozprawę, o terminie której poinformuje osobno? Sugeruje poinformowanie o tym Czytelników Portalu Z, a po korzystnym dla siebie wyroku – triumfuje powiększając grono przyjaciół i pomnażając zaufanie?
Nie w III RP. Bo to by oznaczało, że potentat – Wydawnictwo Y – okazuje elementarny szacunek „maluczkim” z Portalu Z a nie uważa, że mają milczeć i słuchać prawd objawionych w jego tytułach. I klaskać w łapki w pozycji służebnej.
W takiej sytuacji Wydawnictwo Y wysyła reprezentanta prawnego, który straszy sądem i sankcjami. Ponieważ nie od dziś publikuję w internecie, więc w moich szpargałach mam pismo sygnowane przez Prezesa pewnego „wydawnictwa” żądającego „zdjęcia” tekstu, gdyż ów tekst to „bezpodstawne dokonanie zamachu” (sic!) na Spółkę i jej Prezesa tym bardziej, że „publikacja tekstu odbyła się bez zgody a nawet wiedzy Spółki” której problemów tekst dotyczy, a której akcjonariuszem jestem.
I obawiam się, że to nie są wyjątki. To powoli staje się nową świecką tradycją dziennikarstwa. A to prosta droga do medialnego zamordyzmu i cenzury, tym razem pod sztandarem wolności mediów, słowa, obrony dobrego imienia itd.