Wyjaśnianie afery Amber Gold przez samych zainteresowanych zamieceniem jej pod dywan do złudzenia przypomina sytuację w której to lis został uznany za jedynego skutecznego w wyjaśnianiu włamania do kurnika.
1. Kiedy podczas sejmowej debaty dwa tygodnie temu, pokazano zdjęcie prominentnych polityków Platformy ciągnących samolot linii OLT Express należących do spółki Amber Gold, wydawało się, że zobaczyliśmy jak w pigułce, skutki spustoszeń w strukturach państwa, dokonane w ciągu 5-letnich rządów tej partii.
Ale gdzie tam, każdy następny dzień przynosi coraz to nowe fakty pokazujące, jak te spustoszenia są głębokie i zostawienie wyjaśnienia tej sprawy tylko w rękach rządzących, nie tylko niczego nie wyjaśni, a stworzy przekonanie, że Platformie i jej ludziom, w zasadzie wolno wszystko.
Opublikowana wczoraj rozmowa dziennikarza Gazety Polskiej Codziennie z prezesem sądu okręgowego w Gdańsku pokazuje jak na talerzu dlaczego, otaczający się prominentnymi ludźmi Platformy (w tym synem premiera Tuska) Marcin P., mógł przez blisko 3 lata prowadzić piramidę finansową, która jak się teraz dowiadujemy była pralnią brudnych pieniędzy na wielką skalę.
2. Teraz już łatwiej można zrozumieć dlaczego Marcin P. mimo 9 wyroków skazujących, wszystkie mógł mieć w zawieszeniu, dlaczego sądy rejestrowe rejestrując jego kolejne spółki nie pytały o jego niekaralność, dlaczego kuratorzy sądowi potrafili darować mu wyrównanie szkód, które spowodował, dlaczego służby skarbowe tolerowały funkcjonowanie spółki, która mimo widocznych gołym okiem ogromnych obrotów, mogła nie składać deklaracji podatkowych i nie płacić podatków i można tak wymieniać w nieskończoność.
To parasol ochronny trzymany nad nim przez prominentnych ludzi Platformy, pozwalał mu działać na tak ogromną skalę, zakładać kolejne spółki i uzyskiwać decyzje urzędników i w Gdańsku i w Warszawie w zasadzie na pstrykniecie palcami.
3. Platforma broni się rękami i nogami przed powołaniem sejmowej komisji śledczej w tej sprawie, bo obawia się, że dogłębne i publiczne drążenie tej sprawy, postawi ją w takiej samej sytuacji w jakiej znalazło się SLD z aferą Rywina.
Dlatego bez żenady do posłów Platformy, rzecznik prasowy jej klubu, rozsyła SMS-y z tzw. przekazem dnia, w którym ni mniej ni więcej tylko za aferę Amber Gold obciąża się Prawo i Sprawiedliwość, a dążenie do powołania komisji śledczej, uznaje za wręcz zemstę opozycji na rządzących.
Posłowie Platformy we wszystkich mediach opowiadają, że owszem w sprawie Amber Gold i Marcina P. były popełnione błędy ale odpowiadają za nie pojedynczy ludzie, którzy już zostali zidentyfikowani i poniosą konsekwencje w postaci kar regulaminowych, a nawet utraty zajmowanych stanowisk.
4. Opublikowana wczoraj, rozmowa dziennikarza GPC z prezesem sądu okręgowego w Gdańsku, przelała chyba jednak czarę goryczy i być może powtórny wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie afery Amber Gold, będzie mógł być skuteczny.
Jeżeli tak wysoko postawiony sędzia w strukturze aparatu sądowego, w rozmowie z człowiekiem, który przedstawia jako noszący teczkę za urzędnikiem, który z kolei nosi teczkę za premierem Tuskiem, jest gotów nie tylko dostosować termin rozprawy do jego sugestii ale bez ogródek zapewnia, że i wyrok jest pod kontrolą, to wygląda na to, że tych „trupów w szafie” w aferze Amber Gold, może być jeszcze więcej.
Być może po tej prowokacji dziennikarskiej oprzytomnieje koalicjant Platformy czyli PSL i nie będzie już chciał osłaniać tego coraz bardziej pęczniejącego skandalu.
Pomysł zgłoszony przez tę partię, aby to sejmowa komisja ds. służb zbadała niektóre wątki afery Amber Gold, wczoraj się właśnie zmaterializował ale okazało się, że opinia publiczna, nie ma szans nawet na zapoznanie się z treścią notatki jaką ABW skierowała w tej sprawie do premiera Tuska.
Wyjaśnianie więc afery Amber Gold przez samych zainteresowanych zamieceniem jej pod dywan do złudzenia przypomina sytuację w której to lis został uznany za jedynego skutecznego w wyjaśnianiu włamania do kurnika.