Nowe dziennikarstwo w wydaniu ‘gazety wyborczej’. Oto okazuje się, że pisząc artykuł wystarczy zebrać, bądź nawet zmyślić, garść plotek, i wtłoczyć je następnie anonimowym źródłom.
Autorem „nowej szkoły dziennikarskiej” jest niejaka Małgorzata I. Niemczyńska. Choć tekst musiał być zatwierdzony przez samego naczelnego, to przecież jej zasługa jest bezsporna.
’
’
„Pierwsza dama tańczy sama”* jest promowany przez redakcję. Najwyraźniej naczelny zdawał sobie sprawę, jak bardzo z jednej strony rozjuszy środowisko dziennikarskie, a z drugiej – ilu polskich lewicowych hunwejbinów otrzyma „paliwo” na dalsze podskakiwanie podczas manifestacji KOD-u.
Najbardziej poruszający fragment:
’
Życzliwi wiedzą, że w małżeństwie Dudów dzieje się źle. Już dawno miał być rozwód, ale te wybory. Podobno nawet spisali umowę i zachowują tylko pozory. Gdy wyciekła informacja, że prezydent obserwuje na Twitterze nastolatki o nickach w stylu „ruchadło leśne”, nie chciała z nim zatańczyć w Zakopanem. Ktoś podchwytuje starą plotkę, że najmłodsza siostra Andrzeja tak naprawdę jest jego nieślubną córką. Spłodził ją jakoby w wieku 16 lat, a rodzice ją adoptowali, żeby nie było skandalu (Dominika rzeczywiście jest adoptowana). Autorem tych rewelacji jest Zbigniew Stonoga, któremu ich jednak mało i dorzuca coś jeszcze o seksie za pieniądze.
’
Zwróćcie uwagę na manipulację. Żurnalistka z Czerskiej naprzód używa liczby mnogiej: „życzliwi wiedzą…”, by zakończyć akapit jednoznacznie: „autorem tych rewelacji jest Zbigniew Stonoga”.
Czytelnik jednak zapamięta liczbę mnogą.
Wypadałoby żurnalistce zadać pytanie – a skąd on o tym wie? Przecież dziennikarz, to nie kukła, która wypisuje wszystko, co usłyszy. Ale może i powinien poczynić własne ustalenia w drodze do prawdy. Żurnalistka Niemczyńska jednak tego nie robi. Za to niżej dokłada kolejną niesprawdzoną informację, pochodzącą z książki jakiegoś anonima, ukrywającego swoją tożsamość.
Tym razem jednak Niemczyńska stwierdza wyraźnie:
Skąd Anna Nowak ma takie informacje – nie wiadomo.
I o to właśnie chodzi, że nie wiadomo, skąd wyjęła swoje „njusy” żurnalistka Niemczyńska .
Nie wiadomo również, skąd swoje rewelacje ma Stonoga.
Bo żurnalistka uważa, że nic nie musi konfrontować. Nic nie musi sprawdzać. Zarzut o korzystaniu z „seksu za pieniądze” można powielać, bo to przecież gazeta-której-zawsze-było-wszystko-wolno.
To jest efekt uprzywilejowanej pozycji, jaką ‘wyborcza’ miała przez minione 8 lat.
To jest moralność Michnika.
Ale nie tylko jego.
Przecież skład redakcji jest o wiele większy.
W równej mierze, co Michnik, odpowiedzialność za obecny nurt organu mają:
Szczególnie warty napiętnowania jest Jarosław Kurski, histerycznie wrzeszczący na wiecu KOD jeszcze w styczniu:
Jak bardzo Jarosław Kurski zatracił niegdysiejsze ideały świadczy sobotni numer kierowanej przez niego „gadzinówki”.
Nawet krytykowana przez prawą stronę sceny politycznej Monika Olejnik w niedzielnym wydaniu „7 dnia tygodnia” (Radio ZET) powiedziała wyraźnie:
Chciałam tylko powiedzieć, że artykuł w „Gazecie Wyborczej” o pani prezydentowej jest skandaliczny. Takiego szamba dawno nie widziałam.
Taka „maniera” jednoznacznie została oceniona również przez polityków.
Łącznie z porównaniem do metod SB, o czym mówił poseł PO, Andrzej Halicki.
Kwartał odcięcia od rządowych reklam wystarczył, by „czerscy” pokazali swoje prawdziwe oblicze.
Do tej pory urbanowskie NIE uchodziło za dno polskojęzycznej żurnalistyki.
Tekst Małgorzaty I. Niemczyńskiej dowodzi, że niesłusznie.
Bowiem Gazeta Wyborcza sięgnęła swoim poziomem dolnej cembrowiny wychodka i pozostaje przyklejona tam od spodu.
’
Ps.: Michnik, w latach 1970/80 uznawany za osobę walczącą o wolność, w tym słowa, w ciągu ostatnich dwóch dekad stał się symbolem osoby patologicznie nienawidzącej Kościoła.
Publikacje GW, wydające się jeszcze w latach 1990-tych jedynie lewackim ujmowaniem historii, dzisiaj okazały się namolną propagandą mającą jedynie wbić jak najgłębiej w ziemię Naród, obarczając go winami za krzywdy niepopełnione, jednocześnie skrywając ogrom zła wyrządzonego przez komunistycznych zbrodniarzy, z których czołowym był brat Michnika, obecnie obywatel Szwecji.
Od kilku lat „wyborcza” z opiniotwórczego wydawnictwa staje się symbolem obciachu, a wręcz chamstwa i prymitywizmu, właściwych bolszewikom.
Dla „nadredaktora” Michnika musi to być szok. Jeszcze dekadę temu w Polsce można było spotkać ludzi, uznających tezy Czerskiej za własne. I niekoniecznie były to tzw. doły intelektualne.
Potem, w miarę odchodzenia czytelników, kolejnym etapem Michnika było pozywanie tych, którzy tylko ośmielili się na krytykę „człowieka z Czerskiej”.
I w sądach wygrywał.
Zupełnie tak, jakby wolność słowa i prawo do własnej opinii nie dotyczyło jego przeciwników.
Do czasu.
Dzisiaj stał się przedmiotem powszechnej drwiny.
Gorzej, niż Urban – rzecznik junty w stanie wojennym.
Bo jeśli tamten budził niechęć wobec Jaruzelskiego i reszty czerwonych generałów, usiłujących za wszelką cenę utrzymać komunę, Michnikowi towarzyszy już tylko politowanie.
To, co pisze dawno już opuściło poziom, na którym możliwa jest jeszcze dyskusja.
Udała mu się wyjątkowa sztuka – ze szczytu na dno.
Przy czym w jego wykonaniu dno oznacza dno wychodka, gdzie, sądząc po weekendowym wydaniu gazety wyborczej, wreszcie czuje się swobodnie.
Gw podzieli los „trybuny” i innych szmatławców o zabarwieniu ideologicznym, jakich po 1945 w Polsce było bardzo wiele.
Odcięcie od rządowych pieniędzy oznacza agonię „gazety” i koniec epoki, w której owładnięci kolejną ideologią, tym razem zwulgaryzowaną ideą Karla Poppera, próbowali swój światopogląd narzucić Narodowi.
Czy i kiedy lewica podejmie próbę uzyskania „rządu dusz” po raz kolejny?
Wydaje się niemal pewne, że będzie to zmartwienie przyszłych pokoleń.
Jak na razie najbardziej prawdopodobny wydaje się inny wariant – już niedługo cała lewica stanie się mało znaczącą opozycją pozaparlamentarną.
I to nie tylko w Polsce.
Również w Europie.
17.04 2016
_____________________________________________________
* wydanie z soboty, 16 kwietnia 2016 r.
4 komentarz