Niespecjalnie zdziwiła mnie decyzja prokuratury w sprawie ataku Chodzącej Reklamy Psychotropów na Ewę Stankiewicz.
Mieliśmy „pomroczność jasną”, mamy „warunkiem przestępstwa jest wywołanie u danej osoby obawy spełnienia groźby”. Innymi słowy trzeba się bać. Brak strachu jest okolicznością obciążającą…napadniętego. I usprawiedliwia każdego napastnika.
Jest faktem, że poseł Niesiołowski użył siły. Po prostu wyciągnął łapy, zaatakował. Najpierw słownie, potem czynem. To widać na filmie. I nie przekona mnie nikt, kto twierdzi, że Ewa Stankiewicz zachowywała się jakoś ekstraordynaryjnie czy prowokacyjnie. Tak po prostu wygląda praca KAŻDEGO dziennikarza. Pchają się na siłę, arogancko przerywają rozmówcom. Itd., itp. Codzienność. Pogoń za niusem, sensacją, topikiem, iwentem to dziennikarski chleb powszedni. Wiem coś na ten temat.
Sprawa Niesiołowskiego (a w zasadzie każdego, kto zetknie się z kamerą czy mikrofonem) ma całkiem inny wymiar. Daje glejt każdemu, kto poczuje się zaatakowany przez dziennikarza i najzwyczajniej da mu pięścią w nos. Idąc myślą dzisiejszej decyzji prokuratury zawsze się obroni mówiąc, że to nos dziennikarza uderzył z całej siły w pięść. Dlatego szczerze jestem wdzięczny prokuraturze za stworzenie nowej rzeczywistości prawnej, w której nie istnieje coś takiego jak brak strachu przed napastnikiem.
Tak sobie myślę, że już wkrótce dziennikarze (WSZYSCY) będą musieli również zaakceptować to, że ich nosy zaatakowały pięści a nie odwrotnie. A media głównego nurtu już się cieszą. I merdają ogonkami.