Realne decyzje polityczne podejmuje się bez hałasu, podobnie jak pakt Ribbentrop – Mołotow, którego skutki przeżywamy po dzień dzisiejszy.
W cieniu awantur o migrację i krokodylich łez z powodu „zagrożenia” demokracji w Polsce zostaje przypieczętowana umowa, a raczej zmowa niemiecko rosyjska w sprawie budowy drugiej rury bałtyckiej.
Jej uczestnicy rozzuchwaleni bezkarnością pierwszej postanowili przypieczętować los Polski tak jak na wzór powodzenia I rozbioru dokonano II –ego.
Z punktu widzenia interesu ekonomicznego, a ten powinien decydować przy przedsięwzięciach gospodarczych, budowa bałtyckich rur jest nonsensem.
Szacowany koszt drugiej rury na 10 mld euro jest czterokrotnie wyższy od odpowiedniego zwiększenia zdolności przepustowej rurociągu jamalskiego, nawet z ewentualnym dołączeniem „peremyczki”.
Co zatem przemawia za tą budową? Ze wszystkich rozważań pozostaje aktualne tylko jedno: – możliwość wyłączenie dostaw gazu przez Polskę i co najistotniejsze: możliwość wyłączenia dostaw gazu do Polski.
Jako skutek ostateczny będzie wymuszona dostawa rosyjskiego gazu do Polski przez Niemcy i to paradoksalnie będzie zmuszało Polskę do zapłacenia kosztów budowy rury bałtyckiej.
Ale nieuchronne skutki finansowe są niejako ubocznym produktem całej afery.
Problem podstawowy to pogłębienie uzależnienia Polski od Niemiec.
Jest wielu takich, którzy gotowi są obciążyć Putina całą odpowiedzialnością za to wrogie przedsięwzięcie, nie umniejszając winy Putina zarówno w stosunku do Polski jak i do Rosji, rzeczywistym sprawcą są Niemcy, które zainicjowały i zrealizowały cały program. Rosję nie byłoby stać na to finansowo nie mówiąc już o możliwościach przeprowadzenia operacji ze strony organizacyjnej i technicznej.
Cel niemiecki jest wyraźny: – uzyskanie jeszcze jednego elementu dyrygowania w Europie ze szczególnym uwzględnieniem Polski.
Jak to się stało, że dopuszczono do tak wrogiego wobec Polski aktu?
Po pierwsze nie wyciągnięto żadnych historycznych wniosków z przedwojennej lekcji, co było obowiązkiem MSZ w związku z modyfikacją konwencji bałtyckiej.
Stworzenie na zamkniętym morzu bałtyckim „wolnej” strefy jest zabiegiem humorystycznym, gdyby nie było to tak kosztowne.
Bałtyk powinien być zamknięty strefami ekonomicznymi krajów bałtyckich z nieodzowną klauzulą wymagania zgody wszystkich krajów na jakiekolwiek przedsięwzięcia gospodarcze obejmujące obszar kilku stref.
Reprezentujące Polskę warszawskie rządy nie skorzystały z możliwości zablokowania budowy bałtyckiej rury z tytułu konwencji gdańskiej i helsińskiej.
Ochrona łowisk i tarlisk, ochrona ekologiczna, a nade wszystko ochrona przed ewentualną katastrofą wynikająca z awarii rurociągu, dawały dostateczną argumentację ażeby zablokować na samym wstępie możliwość jego budowy.
Przy okazji można zwrócić uwagę, że dokonanie dywersji na otwartym morzu jest znacznie łatwiejsze niż na lądowym obszarze kraju, skutki bardziej dotkliwe, a ich likwidacja dużo trudniejsza
Dziś wygląda na to, że jest już za późno, ale są jeszcze drogi działania społecznego jak protest ekologów oparty na doświadczeniach z istniejącym już rurociągiem w stosunku, do którego kraje, przez których strefy ekonomiczne on przechodzi nie wywiązują się ze zobowiązań ochronnych.
Również rybacy mają szansę na ogłoszenie protestu wraz z ewentualną blokadą inwestycji.
Jako argument ostateczny pozostaje sprawa naruszenia prawa unijnego w kwestii energetyki przez powierzenie tej samej firmie / poza unijnej/ produkcji i przesyłu nośników energii.
Ze względu na spodziewane, na polecenie niemieckie, zastosowanie przez KE odstępstwa od tego prawa / co zresztą jest nadużyciem gdyż KE nie może ustanawiać prawa w tak istotnych sprawach/, musi być ona wniesiona na forum rady europejskiej gdzie obowiązuje zgoda wszystkich członków.
Nie da się uratować wszystkich skutków istniejącej rury, ale trzeba zrobić wszystko, co możliwe, a nawet więcej, ażeby ostatecznie nie dopuścić do drugiej – oddającej całkowicie w niemieckie ręce sprawę zaopatrzenia w gaz ze wschodu.
Oczywiście można liczyć na to, że w niedługim czasie sprawa ropy i gazu przestanie nas prześladować, ale na razie należy bronić się wszystkimi siłami przed wyraźnymi aktami przemocy.
Niemcy domagają się od Polski „solidarności” unijnej w sprawie antyeuropejskiej imigracji, ale same działają przeciw tej solidarności w sprawie najbardziej żywotnej dla krajów członkowskich UE.