Portal zerobeta.pl przypomniał mało znany wywiad na temat polskiej gospodarki jakiego udzielił w 1990 r. laureat Nagrody Nobla z ekonomii Milton Friedman Res Publice.
J. Strzelecki: – A czy jest coś, co Milton Friedman chciałby po prostu powiedzieć swoim polskim czytelnikom?
M. Friedman: -Już to powiedziałem: Prywatyzujcie, prywatyzujcie, prywatyzujcie! Jak najszybciej.
Brzmi to bardzo prosto, ale zrobić to wcale nie jest łatwo. Część jest łatwa. Wasze rolnictwo jest w znacznym stopniu prywatne. Powinniście jak najszybciej sprzedać resztę terenów rolniczych znajdujących się w rękach państwa. Z całą pewnością istnieją w Polsce ludzie, gotowi je kupić po właściwej cenie. Jeśli trzeba, to można tę ziemię sprzedawać na hipotekę lub w oparciu o długoterminowe pożyczki. Zabierzcie ją rządowi. Jeśli chodzi o mieszkania, to również powinniście pozwolić je kupić lokatorom, ale nie po skapitalizowanych cenach sztucznie niskich czynszów, ale po cenach, jakie wynikają z czynszów płaconych za podobne mieszania na wolnym rynku. Tutaj znowu, jeśli trzeba, to sprzedawać można nie za gotówkę, lecz na długoterminowy kredyt. Podobnie postąpić można ze znajdującymi się w rękach rządu małymi przedsiębiorstwami, jak na przykład sklepy i tym podobne.
Prawdziwie poważnym i trudnym problemem są duże przedsiębiorstwa jak Stocznia Gdańska, huty i inne olbrzymy. Nie ma prostego sposobu na ich prywatyzację. Mój ulubiony sposób to rozdać je ludziom. Zapytajmy, kto jest ich właścicielem. Odpowie pan: „Rząd”. Ja odpowiadam: „Rząd? Gdzie tam, to własność całego narodu”. Więc dlaczego nie rozdać jej wszystkim ludziom. Tyle, że dając je ludziom, trzeba im również dawać dług, nie tylko aktywa.
Załóżmy, że bierzemy te wielkie przedsiębiorstwa, zamieniamy je w korporacje i wypuszczamy akcje tych korporacji. Załóżmy, że korporacji takich jest tysiąc. Ponieważ nie chcę dawać każdemu Polakowi tysiąca takich akcji, możemy je dalej zgrupować w kilku lub kilkanaście konglomeratów i dać każdemu Polakowi dziesięć albo sto akcji takich konglomeratów. Gdy to zrobimy, możemy otworzyć giełdę i pozwolić obywatelom na sprzedaż i kupno tych akcji. Przedsiębiorstwa zaczną się reorganizować, będą się starały pozbywać tego, co deficytowe.
Oto droga, po której należy iść. Prywatyzując w ten sposób chciałbym dawać ludziom również odpowiednią część narodowe długu. Jeśli wszyscy ludzie są właścicielami tych przedsiębiorstw, to posiadają również dług, z którego finansowano kapitał tych przedsiębiorstw. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest to zrobić, że byłoby to bardzo skomplikowane. Sugeruję jedynie ogólny kierunek. Trzeba by więc spróbować określić, ile te przedsiębiorstwa są warte jako przedsiębiorstwa państwowe. Część będzie miała wartość dodatnią, część ujemną. Załóżmy, że cała suma będzie dodatnia. Do każdej akcji dołączyłbym wtedy obligację lub dług stanowiący odpowiednią część tej wartości. To, co ludzie otrzymają, nie ma więc żadnej wartości jako własność rządu. Mówiąc inaczej, otrzymują oni jedynie prawo uczynienia tej własności bardziej wartościową niż warta jest ona w rękach państwa. Jeśli im się to uda, wartość ich akcji wzrośnie, co pozwoli im spłacić dług i sprawi, że gospodarka stanie się bardziej wydajna.
Kolejna sprawa dotyczy wysuwanych często sugestii, aby sprzedać przedsiębiorstwa cudzoziemcom. Ponieważ nie wydaje się, by rząd polski sprzedać mógł Polakom Stocznię Gdański, huty i inne wielkie przedsiębiorstwa po realnych cenach, ludzie powiadają, żeby sprzedać je cudzoziemcom. Uważam, że byłby to błąd. Po pierwsze, moglibyście je sprzedać tylko po bardzo niskich cenach, niemal za nic. Kto by na tym skorzystał? Głównie cudzoziemcy, nie Polacy. Po drugie sytuacja, w której duża część podstawowych środków produkcji danego kraju znajduje się w rękach cudzoziemców, jest na dłuższą metę politycznie nie do zaakceptowania.
Pamiętajcie jedno: cudzoziemcy nie będą inwestować w Polsce po to, by pomóc Polsce, lecz po to, by pomóc sobie. Cudzoziemcy powinni mieć pełną swobodę inwestowania w Polsce, ale tylko wtedy, gdy będzie to w interesie Polski.
J. Strzelecki: – Jak się o tym przekonać?
M. Friedman: Poprzez stworzenie cudzoziemcom takich samych reguł gry, jakie obowiązują Polaków, nie należy dawać im żadnych specjalnych przywilejów, ulg, czy zwolnień podatkowych. Powinniście po prostu otworzyć rynek, tak by każdy mógł inwestować – Polacy i obcokrajowcy. Włącznie z dopuszczeniem do tego, by Polacy, którzy zakupią przedsiębiorstwa, mogli, jeśli zechcą, sprzedawać je cudzoziemcom. Uważam przy tym, że niedobrze by było, gdyby fundusze ze sprzedaży fabryk cudzoziemcom trafiły w ręce rządu. Wie pan, co się z nimi stanie: rząd zmarnuje te fundusze. Pieniądze te umożliwią mu unikanie koniecznych reform.
Uważam również, że jednym z największych zagrożeń na drodze do sukcesu reform w Polsce i w Europie Wschodniej jest pomoc ekonomiczna z zagranicy. Bardzo starannie studiowałem programu pomocy zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Nie mam żadnej wątpliwości, że krajom, dla których była przeznaczona, pomoc ta uczyniła więcej złego niż dobrego. Jeśli spojrzy pan na największych odbiorców tych funduszy – Indie, Mozambik – okazuje się, że wyniki tej pomocy nie są dobre. Gdzie szukać sukcesów? Hongkong, Singapur. Czy dostały one jakąś pomoc? Nie, nie dostały nic. Zero.
Pomoc zagraniczna jest szkodliwa, gdyż trafia w ręce rządów. Stany Zjednoczone nie mogą bezpośrednio dawać pieniędzy zwykłym ludziom, przekazują je więc rządom. To jednak wzmacnia państwo. W Polsce tymczasem należy rząd osłabić. Należy zredukować sferę władzy rządu i rozszerzyć sferę prywatną. Pomoc zagraniczna prowadzi zaś w dokładnie odwrotnym kierunku.
Bądźcie jak najszerzej otwarci na zagraniczne inwestycje przynoszące korzyści tak Polakom, jak i cudzoziemcom. Jeśli dobrze zrozumiałem, prezydent Czechosłowacji oświadczył, że jego kraj nie chce pomocy zagranicznej. Uważam, że rząd polski i ludzie, którzy poważnie zainteresowani są w przeprowadzeniu w Polsce głębokich refom, zrobiliby mądrze, gdyby odmówili przyjmowania pomocy rządowej z zagranicy.
Więcej:
http://www.zerobeta.pl/2012/08/wywiad-z-miltonem-friedmanem-1990-rok/
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."