W trakcie sekcji zwłok Anny Walentynowicz znaleziono nit pochodzący z samolotu. Mec. Hambura ogłosił to równocześnie nagłaśniając fakt, że prokuratorzy jakoś tym elementem nie chcieli się zająć. Dlaczego?
Mecenas Hambura jest adwokatem a w ten zawód jest wpisane naginanie rzeczywistości do potrzeb klienta. Jednak szkoda, że zanim mecenas zasięgnął porady osób o odpowiednich kwalifikacjach poleciał ze swym znaleziskiem do prasy. Dało to „kolejny dowód” zwolennikom teorii spiskowych, którzy bez żadnej analizy przyjęli ten fakt za dowód wybuchu. Podczas gdy „strzelające nity” w rozpadającej się konstrukcji nitowanej nie są niczym niezwykłym, co zaraz spróbuję udowodnić.
Równocześnie jest to odpowiedź dla blogera Akwedukta, który na swym cenzurowanym blogu zadał pytanie „Jeśli w czymś popełniłem błąd – w moim rozumowaniu – proszę o konkretny, techniczny komentarz.” Otóż i ten komentarz.
Jak wiemy wytrzymałość nitu w technice liczy się na rozciąganie oraz na ścinanie. Te wartości podają tabele inżynierskie. Ale również każdy inżynier wie, że w technice prawie nigdy nie występują czyste siły ścinające i rozciągające, a z reguły złożone siły, które rozkłada się na wypadkowe siły rozciągające i ścinające. Tak jak kiedyś na fizyce w podstawówce siły działające na sanki wciągane na górę rozkładaliśmy na siłę pionową i poziomą, która dawała wypadkową po kierunku sznurka za który ciągniemy sanki.
Przy czystym ścinaniu nitu powinien on swobodnie opaść na ziemię. Ciekawszą dla nas jest siła rozciągająca, gdyż siły sprężystości materiału nitu oraz siły sprężystości blach powodują, że w momencie pęknięcia nitu strzela on jak pocisk. Równocześnie główka nitu ma zbyt małą powierzchnię, by wyrwać nit działaniem eksplozji czy też implozji. Nit zawsze musi być zerwany poprzez oddziaływanie dwóch blach które łączy.
Jak już powiedziałem, na rozpadającą się konstrukcję nitowaną, jaką jest kadłub samolotu działają siły złożone, szybko zmienne. I wcale nie oznaczają one, że zostały spowodowane wybuchem. Wystarczy wyobrazić sobie znitowane dwa kawałki blachy, które składają się jak książka. Że takie sytuacje występują wystarczy popatrzeć na dowolny samochód który wziął udział w wypadku, gdzie blachy błotnika, maski są pofałdowane. W tej sytuacji, ale nie tylko w tej w trakcie katastrofy lotniczej pojawiają się nity, które działają jak pociski.
Żeby nie być gołosłownym załączam film z rekonstrukcji katastrofy samolotu chińskich linii lotniczych, który na całe szczęście zakończył się kilkoma ranami wśród pasażerów i poważnym uszkodzeniem samolotu. Tu w 8 minucie (~8:30) filmu wyraźnie powiedziane jest, że przy skrajnych przeciążeniach nity latały po kabinie pasażerskiej jak pociski, chociaż nikt do nich nie strzelał.
Katastrofy w przestworzach ,, Panika nad Pacyfikiem" LOT – 006 ( 1985r. )
Takie jest wytłumaczenie obecności nitu przy ciele śp. Anny Walentynowicz. Szkoda tylko, że Mec. Hambura zamiast zapytać się kogoś mądrzejszego, chyba zespół Macierewicza ma dostęp do ludzi o wykształceniu technicznym, od razu rozgłosił swoje nowości, czym dołączył do innego mecenasa, Rogalskiego, który wsławił się teorią helu.
Czy jest to blogerze Akwedukcie wystarczająco techniczne wyjaśnienie? Wcale nie jest potrzebna implozja, eksplozja, by nity latały w powietrzu. Oczywiście czekam na wszelkie wnioski i uwagi, może uda nam się razem na nie odpowiedzieć. Nie pretenduję do tego iż wiem wszystko, bo na pewno na wszystkim się nie znam. Jednak chcąc poznać prawdę, a nie wtłoczyć czytelnikowi do umysłu „moją prawdę” jak to czynią zwolennicy teorii spiskowych, nie cenzuruję wypowiedzi w obawie że moje teorie w świetle krytyki rozpadną się jak domki z kart.