Koszt społeczny wykluczenia rośnie proporcjonalnie do liczby wykluczonych
Według statystyk MPiPS w Polsce mamy blisko 100 tysięcy sierot. Zaledwie 2 proc. z nich to sieroty naturalne, pozostałe 98 proc. to sieroty społeczne. Dużym problemem jest to, że 60 proc. dzieci, którymi nie może zająć się najbliższa rodzina trafia do dużych domów dziecka. Średni koszt utrzymania dziecka w rodzinnym domu dziecka to 1800 zł, podczas gdy w domach dziecka 2550zł, a dużych miastach nawet do 5 000 zł. Dlaczego tak ochoczo zabiera się dzieci biednym obywatelom a nie wspomoże ich socjalnie aby stanęli na nogi i być może samodzielnie wychowywali swoje dzieci ?
W samym tylko Krakowie prawie 4 mln zł przeznaczone zostało w tym roku na pomoc osobom bezdomnym. Te pieniądze pójdą przede wszystkim na zasiłki iutrzymanienoclegowni.Starachowice–średni koszt utrzymania tam jednej osoby to 600 zł miesięcznie. Przy 39 bezdomnych daje to 280 tys. zł rocznie, podczas, gdy roczne utrzymanie noclegowni to 187 tys. zł. W dobie dzisiejszych zmian w polskim prawie, bezdomnych i wykluczonych będzie przybywać lawinowo, prawo zezwala na eksmisje na bruk, nawet bez okresu ochronnego. Koszt życia rośnie jak świąteczne wypieki w piekarniku a dochód rozporządzalny rodzin topnieje jak śnieg na wiosnę.
ŚWIADCZENIA POMOCY SPOŁECZNEJ (dane GUS)
Wyszczególnienie Korzystający w tys. Udzielone świadczenia w mln zł
OGÓŁEM. . . 2000 2144 3107,4
2005 2575 2885,6
2008 2101 3518,9
2009 2083 3588,9
Pomoc pieniężna 1731 2686,8
w tym:
Zasiłek stały 184 622,2
Zasiłek okresowy 460 645,4
Zasiłek celowy 990 775,7
Pomoc na usamodzie-
-lnienie oraz na konty- 27 111,9
-nuowanie nauki
Pomoc niepieniężna 1055 902,1
w tym:
Schronienie 14 30,3
Posiłek 896 416,5
Ubranie 11 2,3
Sprawienie pogrzebu 4 9,2
Usługi opiekuńcze i
specjalistyczne usługi
opiekuńcze 101 424,7
Pomoc w uzyskaniu
odpowiednich warunków
mieszkaniowych,
zatrudnienia i na
zagospodarowanie 6 18,9
Gazeta Wyborcza radośnie donosi, że w Łodzi dłużnicy na wyścigi spłacają należności, czasami wieloletnie. To efekt zapowiedzi wiceprezydenta miasta Arkadiusza Banaszka, że najwięksi i najbardziej oporni dłużnicy będą przenoszeni do kontenerów.Już widzę jak ludzie stoją w kolejce i spłacają swoje zobowiązania zadłużając się w lichwiarskich parabankach i firmach pożyczkowych. Jak ktoś nie ma pieniędzy to nie ma możliwości spłacić swoich zobowiązań, chyba że oszukiwał co do swojej sytuacji materialnej ale ilu tak naprawdę jest takich ludzi ?
Dzisiaj również czytam, że Minister Rostowski w połowie roku, bez zapowiedzi i ad hoc zmniejszył subwencje na zasiłki stałe do 80%. Skutek jest oczywiście opłakany, najubożsi zostali pozbawieni ogrzewania i leków. MOPSy kombinują jak mogą, ale przecież pieniędzy dla potrzebujących nie rozmnożą. Ministerstwo tłumaczy się, że zapis ustawy pozwala finansować właśnie taką część świadczeń- o resztę muszą zadbać samorządy. Co najmniej dziwne jest to, że decyzja nagła i interpretacja ustawy zmieniła się w połowie roku.
Zasiłki tego rodzaju otrzymują osoby niezdolne do pracy. Ich dochód nie może przekraczać 351 zł na osobę w rodzinie albo 477 zł w przypadku osoby samotnej. Od ośrodków pomocy społecznej mogą dostać od 30 do 444 zł miesięcznie. Pobiera je 184 tys. osób w całej Polsce.
„Już w październiku musieliśmy opóźnić wypłaty, bo nie dostaliśmy pieniędzy na czas. Pomógł prezydent miasta. Inaczej 500 osób zostałoby bez zasiłków. Tak mają chociaż na jedzenie, bo przecież zasiłki są niskie. Nie wystarczą nawet na minimum egzystencji”- mówi Danuta Bojarska z MOPS w Stargardzie Szczecińskim.
„Na wypłatę zasiłków zabrakło nam 95 tys. zł, ale z gminy nie dostaliśmy ani złotówki. Nie mieli skąd wziąć pieniędzy, bo o obcięciu dotacji dowiedzieliśmy się w połowie roku”- informuje z kolei Zbigniew Pawłowski z MOPS w Elblągu.
Najbardziej brakuje pieniędzy na leki ratujące życie, na opał i na zasiłki celowe, często związane z nieprzewidzianymi wydarzeniami w życiu świadczeniobiorców. Był już kiedyś taki pomysł, aby głodni zjedli bezrobotnych, może obecnie to jest celem polityki finansowej państwa ?
Jaki tego skutek ? Ano taki, że ta niespodzianka dla niewidzialnych ma podobny efekt jak podanie pavulonu, może będzie to kolejny krok kreatywnego Ministra w celu pozbycia się problemu, przecież wśród elektoratu Platformy Obywatelskiej niewielu przecież jest świadczeniobiorców „rozdętego socjalu” w wysokości 80 PLN.
Bezrobocie, bieda, bezdomność, zadłużenie, bankructwo, rozbicie rodzin, itp. kosztuje państwo znacznie więcej, niż zdroworozsądkowe i matematycznie finansowe podejście do problemu. Nasze władze nadal nie ufają w zaradność i pomysłowość swoich obywateli, maja chorobliwy przymus kontroli obywatela na każdym etapie jego życia. Zwierze zamknięte w klatce, chodzące na krótkiej smyczy i karmione jedynie resztkami ze stołu pana, albo nie wytrzymuje i umiera, albo odzyskuje wolność zagryzając pana. Władza ma w dzisiejszych czasach właściwie jedno wyjście, powinna jak najszybciej uwolnić swoich obywateli spod okowów biurokracji i wszelkiej kontroli, inaczej obywatele urwą się z łańcucha i …………
Nie od dziś wiadomo, że rozpasana biurokracja jest olbrzymim kosztem dla obywateli, bo przecież biurokrata nie wytwarza a je i żyje. Wiele jest takich głosów, zwłaszcza wśród młodego pokolenia (żyjących w przekonaniu że zawsze będą piękni i młodzi i że żaden kryzys ich nie dotknie), że to oni muszą płacić za tych niepłacących i że wszyscy dotknięci biedą, eksmisją czy zadłużeni to patologia. Społecznie niemoralne jest być biednym i wykluczonym bo za nich płaci reszta społeczeństwa, nikt natomiast nie neguje rozdętej do granic absurdu biurokracji, tak jakby za nich płacił ktoś z Marsa lub innej planety.
Niewidzialność ma to do siebie, że jeśli się czegoś nie widzi to wcale nie znaczy że tego nie ma, a najczęściej niewidzialne czy ukryte, może posiadać pazury, kły i inne przymioty strachu. Strach budzi demony, oby niewidzialni przez władze w naszym kraju jak najszybciej zrobiły cokolwiek aby demony nadal spały a niewidzialni wreszcie zostali dostrzeżeni.
Gdzie zniknęli ludzie 'S” sprzed 30 lat? Jaki wessał ich wir? Jakie burzany porosły na ich czynach, myślach i ciałach? A może stoją niewidzialni za weneckim lustrem i patrzą na dzisiejszych harcowników wzrokiem twardym i bezlitosnym?
NIEWIDZIALNI
Kilka dni temu zawitał do Gdańska światowej sławy socjolog francuski Alain Tourain, badacz i przyjaciel " S" sprzed 30 lat. Wiek obecnie lat 86, pełnia formy intelektualnej i fizycznej. Nie o jego wykładzie chcę jednak pisać, choć był on fascynujący i wspaniale otwierający wyobraźnię a przy tym po francusku subtelny, precyzyjny i elegancki w wywodzie.
Spojrzałem bowiem na pełną salę i w tym dużym audytorium zobaczyłem, że nas – ludzi " S" z tamtych czasów jest tak mało, iż można policzyć na palcach jednej ręki. Tak mało, że prowadzący spotkanie przywitał w charakterze posłańca z tamtego Powstania Tadeusza Fiszbacha, ówczesnego I sekretarza KW ( sprzyjającego co prawda Sierpniowi, ale w końcu stojącego po tamtej stronie barykady).
Czemu jest tak mało na tej sali? -pytałem sam siebie. Przecież Sierpień robili ludzie mający wówczas lat 25 do 35. Teraz mają od 55 do 65 i powinni być jeszcze w sile wieku, kudy im tam do francuskiego profesora. Po chwili refleksji okiem socjologa skierowanym do wewnątrz dotarło do mnie to, co się z nami stało. Po pierwsze spora część dobrowolnie lub przymusowo wyemigrowała. Ci, co zostali w kraju dzielą się na małą grupkę dopuszczonych przez komunistów do centralnej władzy ( i tylko centralnej, boć to przecież mała grupka) i całą rzeszę odrzuconych.
Ci odrzuceni dzielą się z kolei na wukluczonych nawet w sensie ekonomicznym – żyjący na nędznych rentach, zasiłkach a czasem wręcz wykolejeni życiowo i takich, którzy przetrwali nieco lepiej. Stało się tak dlatego, że trwający 8 lat w sensie politycznym stan wojenny uniemożliwił tym ludziom pracę w zawodzie a czasem pracę jakąkolwiek niezależnie od tego, czy siedzieli, byli w podziemiu czy tylko wyrzucono ich z pracy. Niektórym udało się założyć jakieś mikrofiremki i ci przetrwali ekonomicznie na jakim takim poziomie nawet klasy lekkopółśredniej. Mam szczęście znajdować się w tej grupie.To działo się raczej w dużych miastach. Na prowincji zapadajacej się ekonomicznie w latach 90-tych działaczami pierwszej " S" byli raczej ludzie starsi, bowiem fala Powstania przyszła do nich później i wybierano nie tyle młodą, rewolucyjną energię co ugruntowany autorytet wśród załóg. Widziałem kiedyś film o tych ludziach, prześladowanych w latach 80-tych a ponieważ nie byli szerzej znani, więc prześladowania te bywały okrutne nawet fizycznie.Po roku 89 zepchnięto ich oczywiście dalej na margines w warunkach dominującej nomenklatury i nie od dziś nad wieloma ich ciałami po prostu rośnie już trawa.
Wracając do działaczy z dużych miast to oczywiście pewna ich część w latach 82-88 złamała się i dołączyła do komunistycznego rydwanu. Na przełomie roku 88 i 89, gdy " S" legalizowała się na nowo, w Komisjach Zakładowych znajdowali się już często ludzie inni, niż w latach 80-81, czasem ci dzielni z TKZ-ów a czasem oportuniści wskakujący na nowego konia szykującego się do awansów i apanaży. A te awanse rzeczywiście pojawiły się spore, bo zamieniono przedsiębiorstwa w jednoosobowe spółki skarbu państwa i tym samym w miejsce Rad Pracowniczych pojawiły się niebywale wysoko wynagradzane miejsca w zarządach i radach nadzorczych firm.Liderzy Komisji Zakładowych dzielili się tymi miejscami z nomenklaturą i tym samym przestawali należeć do solidarnościowego przesłania.
Utrata pracy w zawodzie trwająca 8 lat ( a w przypadku ludzi walczących z komuną wcześniej – jeszcze przynajmnie kilka lat wstecz dłużej) nie oznaczała, jak wspomniałem w dużych miastach, koniecznie nędzy i bezdomności. Oznaczała jednak z reguły wykluczenie społeczne, odejście od dawnych środowisk, które dawały człowiekowi oparcie. Do tego ludzie " S" nie stworzyli żadnej grupy stowarzyszeniowej, zajmującej się choćby samopomocą. Organizacji kombatanckich jest multum i żadna z nich nie ma siły przebicia, zaś " S" dzisiejsza od samego początku, gdy zaistniała jako zaplecze do kampanii prezydenckiej Wałęsy w 90 roku oraz zrezygnowała z jakiegolwiek wpływu na dziejącą się ważną rzeczywistość, nie ma prawie nic wspólnego z tą dawną ani ideowo ani nawet pod względem organizacyjnej struktury. Od samego początku dystansowała się od ludzi pierwszej "S" z wyjątkiem tych, którzy awansowali do centralnej polityki.
To, co się stało z ludźmi tamtej "S" z lat 80-81 jest kolejnym dobrym wskaźnikiem jakie i czyje jest Państwo. Porównując z II RP, gdzie Piłsudczycy będący elitą od małego miasteczka do stolicy popierali się wzajemnie na każdym kroku ( czasem aż do przesady) widzimy jak na dłoni, co się stało. Od roku 1963 do II RP minęlo ok. 60 lat a mimo to pamięć o nich była żywa i nawet na ulicy przechodnie okazywali im szacunek.
Ludziom " S" na koniec poprzedniej kadencji Sejm w ramach przedwyborczej kiełbasy rzucił jakieś pieniężne ochłapy w postaci "odszkodowań". Było to poniżające w dwójnasób. Po pierwsze trzeba się było starać o przyznanie tych kwot w upokarzającej procedurze sądowej, gdzie interesu Skarbu bronił…prokurator a po drugie ludzie ci nie oczekiwali przecież za walkę o wolność pieniędzy. Oczekiwali po prostu możliwości powrotu do pracy w zawodzie lub wręcz pracy jakiejkolwiek, ale o to nie zadbał nikt. W tej sytuacji jedynym zadoścuczynieniem stały się ordery wręczone przez Prezydenta Kaczyńskiego niektórym z nas, zwykłym szary bojownikom o Polskę.
To wszystko można by było jednak jakoś znieść – pal sześć. Można by było znieść, gdyby nasze porty huczały od przeładunku, nasze stocznie wirowały kadłubami spuszczanymi na wodę, nasza flota handlowa i wojenna pęczniała z każdym miesiącem, gdyby, tak jak przed wojną, co kilka minut szedł towarowy pociąg na Wybrzeże. gdyby nie sprzedawano Rosji Lotosu, Francji energetyki i sieci wodnej itd. itp. Gdy jednak tak nie jest, w sercu pojawia się gniew i dłoń szuka szabli. Pojawia się też głucha wściekłość, bo przecież jest jasne, że gdybyśmy mieli na to jakiś wpływ, do niczego takiego by nie doszło.
W przestrzeni społecznej jednak nas po prostu nie ma. A przecież większość z nas nadal żyje. Przecież nie wessała nas chmura nicości, matowa szyba zamazanej i fałszowanej historii, którą odebrało nam kilku naszych dawnych kumpli kłaniającyh się teraz sobie samym z najdroższym naszym symbolem wpiętym w butonierkę.
Uciekamy przed oczyma młodych patrzących na nas jak na dziwolągi. Nasze dzieci czują do nas zaległy żal, że w dzieciństwie nie mieliśmy dla nich dość czasu a teraz oni już myślą tylko o tym, aby nie być bez pracy a my boimy się, że wyjadą jej szukać za granicę i przestaniemy je widzieć. Nasze wnuki siedzą po uszy przy komputerowych grach odgradzając się przed czymś, czego jeszcze przecież nie doświadczyli czyli radości realu. Nasze żony wytykaja nam, że w młodości zdradzaliśmy je z Ojczyzną. Są też prześmiewcy, którzy wskazując na to, co zmieniło się po komunie na gorsze, szydzą : " No widzicie, a po co Wam to było?",
Wystarczy jednak, aby zostało nas tylko czterech, jak na wykładzie Alaina Tourain a ruszymy, jak będzie trzeba , do walki niczym filmowi starzy muszkieterowie. Taka jest nasza natura.
Anarchanioł – A-Ja-To-Lach